Kilka popularnych plaż w Sydney zostało zamkniętych w sobotę po tym, jak rekiny zaatakowały delfina. Ranny waleń krążył po płytkich wodach, ale ostatecznie osiadł na mieliźnie, gdzie padł.
Po ataku, w czasie którego zauważono co najmniej dwa rekiny w rejonie Shelly Beach, w północnym Sydney władze zdecydowały się zamknąć wszystkie pobliskie plaże jako środek ostrożności - podało BBC.
Do incydentu doszło około godziny 07.00 czasu lokalnego w sobotę, po którym ratownicy nakazali plażowiczom opuścić wodę.
Kobieta, która była w tym czasie na plaży powiedziała ABC News, że początkowo była zachwycona, widząc delfina pływającego w zatoce. Wkrótce zorientowała się, że w wodzie znajduje się również rekin. Plażowiczom nakazano pozostać na brzegu.
"Wróciliśmy i zobaczyliśmy, że martwy delfin znajdował się na plaży, co było naprawdę niesamowicie smutne" - powiedziała.
Tracey Hare-Boyd, rzeczniczka prasowa Surf Life Saving New South Wales (SLSNSW), poinformowała, że nikt nie został ranny.
"Nie wiadomo jeszcze, czy delfin padł z powodu obrażeń odniesionych w ataku, czy też był już chory, co uczyniłoby go łatwym celem dla rekinów" - powiedziała Hare-Boyd. Jednocześnie zauważyła: "Rzeczywiście miał na sobie ślady ugryzień i brakowało mu części ogona, miał też widoczne krwawe rany na boku".
Martwy delfin został przewieziony do zoo, gdzie jego obrażenia zostaną ocenione przez naukowców.
SLSNSW poinformował, że monitoruje aktywność rekinów za pomocą drona i zaapelował do ludzi, aby nie wchodzili do wody, dopóki nie zostanie to uznane przez ratowników za bezpieczne.
Z powodu incydentu Manly Open Surf, największa australijska impreza surfingowa, w której miały brać setki osób, została zawieszona.
BBC zaznacza, że śmierć człowieka z powodu ataku rekina jest rzadkością w Sydney i zdarzyło się to tylko dwa razy w ciągu ostatnich 60 lat.
W lutym ubiegłego roku brytyjski pływak Simon Nellist zginął w pierwszym od 59 lat ataku rekina po tym, jak został zaatakowany przez żarłacza białego w wodach we wschodnim Sydney.(PAP)