Przez ponad rok, od maja 1918 do października 1919, miasto Nowy Orlean w Luizjanie żyło w panice z powodu seryjnego mordercy zwanego „Topornikiem” (Axman). Pierwszym człowiekiem, który 23 maja 1918 roku padł ofiarą tajemniczego zabójcy, był włoski sklepikarz Joseph Maggio i jego żona Catherine. Kiedy spali w swoim mieszkaniu nad sklepem spożywczym Maggio, napastnik podciął im gardła jakimś ostrym narzędziem, a następnie rozbił ich głowy siekierą...
Seryjne morderstwa
Podczas śledztwa prowadzonego przez organy ścigania znaleziono zakrwawione ubranie mordercy, który najwyraźniej przebrał się w czystą odzież przed ucieczką z miejsca zdarzenia. Policja wykluczyła rabunek jako motyw ataku, ponieważ pozostawione na widoku pieniądze i kosztowności nie zostały skradzione przez intruza. W pobliżu domu pary widniała wiadomość napisana kredą: „Pani Maggio usiądzie dziś wieczorem. Napisz do pani Toney”. Śledczy przesłuchali kilka osób, ale wszystkie zostały zwolnione z braku dowodów. Znaczenia zagadkowego napisu nie zdołano ustalić.
Nieco ponad miesiąc później inna para została zaatakowana we wczesnych godzinach porannych. Louis Besumer, właściciel sklepu spożywczego, i jego kochanka Harriet Lowe mieszkali w mieszkaniu na tyłach tej placówki. Kiedy rano nikt nie otworzył sklepu, znaleziono ich leżących w kałuży krwi. Besumer został uderzony siekierą nad prawą skronią, a Lowe doznała ciosu w lewe ucho. Choć ciężko ranni, oboje żyli. Ponownie przesłuchano wielu ludzi i aresztowano jednego mężczyznę, który jednak szybko został zwolniony.
Chociaż zbrodnia ta trafiła na łamy lokalnych gazet, dla niektórych większą uwagę przykuł fakt, iż Louis mieszkał z kobietą „na kocią łapę”. Po ataku jedna strona twarzy Lowe była częściowo sparaliżowana i kobieta przeszła z tego powodu operację, po której dwa dni później zmarła. Przed śmiercią powiedziała władzom, że podejrzewa, iż to Besumer ją zaatakował. Został on w związku z tym oskarżony o morderstwo i przesiedział dziewięć miesięcy w areszcie, zanim go uniewinniono.
5 sierpnia 1918 roku dokonano trzeciego podobnego ataku. Tym razem ofiarą stała się Anna Schneider, która była w ósmym miesiącu ciąży. Gdy 28-latka leżała w łóżku, obudziła się i zobaczyła stojącą nad nią ciemną postać. Została wielokrotnie uderzona w twarz. Tuż po północy odkrył ją mąż, który właśnie wrócił z pracy. Skóra na czaszce kobiety została rozcięta, a jej twarz była całkowicie zalana krwią. Mimo to Anna przeżyła atak i dwa dni później urodziła zdrową dziewczynkę. Od tego momentu śledczy zaczęli podejrzewać, iż mają do czynienia z seryjnym mordercą i że ataki były dziełem tego samego sprawcy.
Zaledwie pięć dni później, 10 sierpnia, zaatakowany został kolejny sklepikarz, Joseph Ramano. Starszy wiekiem mężczyzna mieszkał ze swoimi dwiema siostrzenicami, które obudziły się na dźwięk jakiegoś zamieszania w sąsiednim pokoju. Dziewczyny weszły do pokoju Ramano i odkryły, że ich wujek otrzymał poważny cios w głowę. Widziały też uciekającego napastnika. Joseph żył przez następne dwa dni, ale ostatecznie zmarł w wyniku doznanych obrażeń. Dziewczyny były w stanie podać krótki rysopis zabójcy, choć nie widziały jego twarzy. Twierdziły, że był to ktoś ciemnoskóry, lekko przygarbiony i mocno zbudowany, a miał na sobie ciemny garnitur i kapelusz.
Zakrwawiony topór
Ataki Topornika trwały nadal. Charles Cortimiglia był włoskim imigrantem, który mieszkał ze swoją żoną Rosie i małą córeczką Mary na rogu Jefferson Avenue i Second Street w miejscowości Gretna w stanie Luizjana. W nocy 10 marca 1919 roku z mieszkania Cortimigliów zaczęły dobiegać hałasy. Sąsiad Iorlando Jordano postanowił zbadać sprawę i znalazł Charlesa oraz Rosie poważnie rannych, natomiast mała Mary, znajdująca się na rękach matki, nie żyła. Ranni zostali przewiezieni do szpitala, gdzie okazało się, że oboje doznali złamania kości czaszki. Z domu niczego nie skradziono. Tylne drzwi zostały wyważone, a na werandzie domu znaleziono zakrwawiony topór.
Zaatakowani wrócili do zdrowia, a Rosie stwierdziła, że za napaść odpowiedzialni byli Iorlando Jordano i jego 18-letni syn Frank. Jednak Charles zdecydowanie zaprzeczył twierdzeniom swojej żony. Dopiero rok później Rosie ogłosiła, że fałszywie oskarżyła tę dwójkę i Jordanowie zostali oczyszczeni z zarzutów.
Kilka miesięcy po ataku na rodzinę Cortimigliów następną ofiarą stał się Steve Boca. Sklepikarz został zaatakowany w swojej sypialni i doznał poważnych obrażeń głowy. Przeżył, ale nie pamiętał żadnych szczegółów ataku. Sarah Laumann została zaatakowana w nocy 3 września 1919 roku. Sąsiedzi przyszli sprawdzić, co się dzieje z młodą kobietą, która mieszkała samotnie, i włamali się do jej domu. Znaleźli 19-latkę leżącą nieprzytomną na łóżku z poważnym urazem głowy i brakiem kilku zębów. Napastnik wszedł do mieszkania przez otwarte okno i tępym przedmiotem zaatakował kobietę. Na trawniku przed budynkiem znaleziono zakrwawioną siekierę. Ona również nie mogła sobie przypomnieć żadnych szczegółów ataku.
Ostatni atak miał miejsce 27 października 1919 roku, kiedy to Mike Pepitone został uderzony w głowę. Mordercę widziała przez chwilę żona ofiary, ale nie była w stanie go opisać. Podobnie jak w poprzednich przypadkach, Mike niczego nie pamiętał, poza tym, iż w nocy zobaczył jakąś ciemną postać, która się nad nim pochylała. Po tym ataku Topornik już nigdy więcej nie dał o sobie znać, a jego tożsamości nigdy nie udało się ustalić.
Nieuchwytny zabójca
Przestępstwa te pozostają niewyjaśnione do dziś i jak dotychczas nie było nawet jakichkolwiek istotnych podejrzanych. Natomiast nigdy nie brakowało przeróżnych teorii na temat tajemniczego napastnika. Ostatecznie wiele lat później kryminolog Richard Warner doszedł do wniosku, że najbardziej prawdopodobnym sprawcą przestępstw był Frak „Doc” Mumphrey, który zmarł w 1921 roku, a znany był również jako Joseph Monfre. Tezy tej nie da się niestety potwierdzić.
Doniesienia o kolejnych napadach wywołały w mieście powszechny strach. Policja była zasypywana doniesieniami od obywateli, którzy twierdzili, że widzieli zbrodniarza czającego się w sąsiedztwie. Ludzie zaczęli nosić przy sobie naładowane strzelby, a członkowie rodzin na zmianę pilnowali swoich domostw w nocy. Z jednego raportu wynikało, iż Topornik przebierał się za kobietę. W innym donoszono, że widziano zbrodniarza przeskakującego przez ogrodzenie. Jednak doniesienia te na ogół okazywały się plotkami.
Przestępca działał niemal zawsze tak samo. Pod osłoną nocy włamywał się do domów tylnymi drzwiami. Nigdy nie przynosił własnych narzędzi zbrodni, lecz „pożyczał” je od domowników. Zabijał ludzi ostrym narzędziem, przeważnie brzytwą, a dopiero potem posługiwał się siekierą. Choć często plądrował pokoje, nigdy niczego z nich nie zabierał – nie interesowały go ani pieniądze, ani kosztowności.
Zagadkowy list
Dramatyczny zwrot w tej sprawie miał miejsce 14 marca 1919 roku, gdy gazeta Times-Picayune otrzymała i opublikowała szyderczy list. Jego autor, podając się za Topornika, obiecywał kolejny atak. Treść zagadkowego listu była następująca:
„Piekło, 13 marca 1919 roku
Szanowny śmiertelniku,
Nigdy mnie nie złapali i nigdy nie złapią. Nigdy mnie nie widzieli, bo jestem niewidzialny, tak jak eter, który otacza waszą ziemię. Nie jestem człowiekiem, ale duchem i demonem z najgorętszego piekła. Jestem tym, kogo wy i wasza głupia policja nazywacie Topornikiem.
Kiedy uznam to za stosowne, pojawię się i spowoduję następne ofiary. Tylko ja wiem, kim będą. Nie zostawię po sobie żadnej wskazówki poza moim zakrwawionym toporem, umazanym krwią i mózgiem tego, którego wyślę do piekieł, by dotrzymał mi towarzystwa.
Jeśli chcesz, możesz powiedzieć policji, żeby uważała, by mnie nie rozzłościć. Niech nie próbują odkryć, kim jestem, bo lepiej, żeby się nigdy nie urodzić, niż narażać się na gniew Topornika. Nie wydaje mi się, żeby takie ostrzeżenie było potrzebne, ponieważ jestem pewien, że policja zawsze będzie mnie unikać, tak jak to robiła w przeszłości.
Niewątpliwie wy, mieszkańcy Nowego Orleanu, uważacie mnie za najstraszniejszego mordercę, ale mógłbym być o wiele gorszy. Gdybym chciał, mógłbym odwiedzać miasto każdej nocy. Gdybym chciał, mógłbym zabić tysiące najlepszych obywateli, ponieważ jestem w bliskich stosunkach z Aniołem Śmierci.
O godzinie 12.15 (czasu ziemskiego) w następny wtorkowy wieczór, 19 marca 1919 roku, przejdę przez Nowy Orlean. W moim nieskończonym miłosierdziu złożę wam małą propozycję. Bardzo lubię muzykę jazzową i przysięgam na wszystkie czarty, że oszczędzę każdą osobę, w której domu będzie grał zespół jazzowy w czasie, o którym właśnie wspomniałem.
Byłem, jestem i będę najgorszym duchem, jaki kiedykolwiek istniał, czy to w rzeczywistości, czy w sferze fantazji.
Topornik”
Nikt oczywiście nie wiedział, czy autorem tego listu był rzeczywiście morderca, czy też ktoś, kto postanowił zrobić dość niewybredny żart. W każdym razie wieczorem 19 marca muzyka jazzowa rozbrzmiewała w niezliczonych domach w mieście, a sale taneczne i kluby, w których profesjonalne i amatorskie zespoły grały jazz, były wypełnione po brzegi. Ostatecznie tej nocy nikt nie zginął. Ale nie zakończyło to ataków Topornika.
Krwiożerczy maniak czy mafia?
Ofiarami ataków przestępcy byli w ogromnej większości ludzie włoskiego pochodzenia. To wywołało spekulacje na temat możliwych rasistowskich pobudek działania Topornika. Natomiast policja twierdziła, że wszystkie zbrodnie popełnił ten sam człowiek – „krwiożerczy maniak, przepełniony pasją zabijania ludzi”. Faktem jest jednak to, że w tamtych czasach w Nowym Orleanie było ponad 20 tysięcy włoskich imigrantów, przeważnie Sycylijczyków. Ich droga do sukcesu w nowym kraju wiodła od pracownika na plantacjach trzciny cukrowej lub bawełny, przez poślednie zajęcia w mieście, aż po uruchomienie własnego sklepu.
Komercyjny sukces sycylijskich imigrantów nie mógł ich uchronić przed rasowymi uprzedzeniami amerykańskiego Południa. Włosi nigdy całkowicie nie zastąpili czarnej siły roboczej w Luizjanie, ale pracowali u boku Afroamerykanów. Nie rozumiejąc rasowych hierarchii, nie widzieli w tym niczego wstydliwego. Jednak dla rdzennych białych ich gotowość do tego narażała ich na drwiny i rasistowskie przezwiska typu „czarni dago”.
Do włoskich imigrantów przylgnęły negatywne stereotypy, z których część miała oparcie w rzeczywistości. Sycylijczycy przywieźli ze sobą do Ameryki klanowość i nieufność wobec władz, co skłoniło ich do rozstrzygania sporów w staromodny sposób: przez wendetę. Strach przed przestępczością imigrantów osiągnął punkt kulminacyjny w latach 1890-1891, kiedy doszło do zabójstwa szefa policji Nowego Orleanu, Davida Hennessy’ego. Popularny urzędnik był zamieszany w ostry spór między dwiema włoskimi frakcjami: Provenzanos i Matrangas. Mieszkańcy Nowego Orleanu łatwo uwierzyli, że morderstwo Hennessy’ego było powiązane z tą waśnią i że odpowiedzialne za nie były zorganizowane włoskie gangi przestępcze, które prasa często nazywała „mafią”.
W sumie jednak nie wiadomo, czy Topornikiem kierowały takie motywy. Bliższe zbadanie przypisywanych mu przestępstw wykazało, że nie wszystkie z nich były w rzeczywistości jego dziełem. Ktoś jednak z pewnością atakował celowo włoskie sklepy spożywcze, zarówno w latach 1917-1919, jak i wcześniej, w latach 1910-1911, kiedy miała miejsce podobna seria ataków.
Andrzej Heyduk