Lider Republikanów w Izbie Reprezentantów USA po raz dwunasty przegrał w piątek głosowanie na spikera Izby, choć zdołał przekonać do głosu na siebie większość dotychczasowych przeciwników w partii.
McCarthy zdołał przeciągnąć na swoją stronę 14 z 20 partyjnych kolegów, którzy dotąd głosowali przeciwko niemu. Wciąż nie wystarczyło to, by uzyskać większość oddanych głosów. Poparło go 213 z 431 obecnych kongresmenów - o trzech mniej niż wymagany próg. Lidera Demokratów Hakeema Jeffriesa poparło 211 kongresmenów, zaś na innych polityków Republikanów - Kevina Herna i Jima Jordana - głosowało 7 deputowanych.
Był to pierwszy od wtorku postęp w wyborze spikera Izby Reprezentantów wobec buntu grupy kongresmenów ze skrajnego skrzydła Partii Republikańskiej przeciwko liderowi ugrupowania. Było to możliwe dzięki ramowemu porozumieniu McCarthy'ego z częścią "buntowników". Według doniesień m.in. "Washington Post" polityk zgodził się na ustępstwa w sprawie ułatwienia procesu odwołania spikera i zmniejszenia jego uprawnień, a także na obniżkę wydatków budżetowych. Według Bloomberga, porozumienie mówi m.in. o zmniejszeniu wydatków na obronę o 75 mld dolarów.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)