Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 06:27
Reklama KD Market
Reklama

Świąteczne dramaty

Świąteczne dramaty
(fot. Depositphotos)

Okres świąteczny przyniósł w USA dwa wydarzenia, które stały się dla wielu ludzi dramatami. Po pierwsze, okolice miasta Buffalo zostały dosłownie zasypane śniegiem, a spod zasp przez kilka dni wydobywano zwłoki ofiar tego niezwykłego ataku zimy. Po drugie, linie lotnicze Southwest w zasadzie przestały na jakiś czas działać w wyniku niesprzyjającej pogody i anachronicznego systemu rezerwacji lotów. Tysiące ludzi zostały zmuszone do spędzenia świąt na lotniskach lub w hotelach...

Ratowanie życia

W tej powodzi fatalnych wieści pojawiły się jednak liczne, krzepiące serca doniesienia, które świadczą o tym, że całkiem przeciętni Amerykanie potrafią sobie pomagać w trudnych chwilach, a czasami podejmują też ryzyko dla wspólnego dobra. Tak było na przykład w przypadku 27-letniego Jaya Witheya, kierowcy ciężarówki, który utknął na ulicach Buffalo w zaspach śnieżnych. Młody człowiek przetrwał noc w kabinie swojego pojazdu, ale zdawał sobie sprawę z tego, iż musi znaleźć gdzieś schronienie, by uniknąć zamarznięcia. Pukał do drzwi kilku okolicznych domów, ale nikt mu nie otworzył.

Withey zdecydował się na ryzykowny krok. Postanowił włamać się do budynku szkolnego, gdzie – jak sądził – było ciepło, gdzie można było skorzystać z toalety i gdzie zapewne była jakaś żywność. Kiedy dostał się do środka wraz z dwoma kobietami, wyszedł ponownie na zewnątrz i zaczął zapraszać do szkoły innych ludzi siedzących w samochodach. W sumie uratował w ten sposób ponad 20 osób i dwa psy. Bał się konsekwencji włamania, ale zamiast kary dostał później pochwałę od władz miasta.

Inną przygodę przeżył mieszkaniec Buffalo, Alexander Campagna. W chwili, gdy za oknami jego domu szalała burza śnieżna, usłyszał pukanie do drzwi. Kiedy je otworzył, zobaczył dwóch Koreańczyków. Nieznajomi prosili o pożyczenie im łopaty, którą chcieli odkopać z zasp swojego minivana. Gdy jednak Campagna zobaczył, że widoczność spadła praktycznie do zera, a śnieg padał w rekordowym tempie, zaprosił wszystkich pasażerów pojazdu, w sumie 10 osób, do środka. Koreańczycy, którzy – jak się okazało – wybrali się na wyprawę do wodospadu Niagara, w sumie spędzili w domu Alexandra i jego żony dwa dni, gotując dla swoich przypadkowych gospodarzy koreańskie przysmaki.

– Było w tej w grupie kilku świetnych kucharzy, którzy chętnie przygotowywali wykwintne koreańskie przystawki – powiedział później Campagna. Jego żona Andrea dodała: – Kilku naszych gości powiedziało, że będziemy niezwykle mile widziani w ich domach w Korei. I zamierzamy skorzystać z tej oferty. Naprawdę związaliśmy się z nimi. Stali się dla nas rodziną.

Szalona Wigilia

O ile w Buffalo ludzka uprzejmość i gościnność były dla wielu ludzi sprawą życia i śmierci, pasażerom linii Southwest nic takiego nie groziło. Jednak w obliczu niezbyt ponętnej perspektywy przebywania na lotnisku w czasie świąt, wielu ludzi decydowało się na niezwykłe inicjatywy. 25-letni Titus Converse, po wielu godzinach oczekiwania na lotnisku w Phoenix, doszedł do wniosku, że jego jedyną szansą na dotarcie na czas do Sacramento była wspólna podróż samochodem z parą zupełnie mu nieznanych ludzi – Becky Stroble i Tori Sahli.

Converse udokumentował tę eskapadę w mediach społecznościowych, gdzie napisał: „Uzgodniliśmy, że jazda samochodem to jedyny pewny sposób, w jaki wszyscy wrócimy do domu. Zrobiliśmy sobie zdjęcie, by upamiętnić tę szaloną Wigilię”. Nieco ponad 12 godzin po opublikowaniu pierwszego tweeta ogłaszającego podróż, Converse poinformował, że wszyscy są cali i zdrowi w domu.

Historia ta nie była jednak wyjątkową anomalią. Bridget Schuster udokumentowała podobną, choć dłuższą podróż z Florydy do Ohio. Wraz z trzema innymi pasażerami – zupełnie sobie nieznanymi – postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i dołączyć za wszelką cenę do rodziny. Z trójką obcych ludzi spędziła kilkanaście godzin w samochodzie. Żartowała później, że na szczęście okazało się, iż nikt nie był seryjnym mordercą. Na TikToku umieściła kilka filmików pokazujących jak cała grupa myje zęby przy drodze. Jeden z uczestników tej „wycieczki” pokazał też siniaka, którego rzekomo się dorobił w czasie walki o widelec w restauracji Chipotle.

Na lotnisku w Baltimore trójka nieznajomych postanowiła wspólnie pojechać samochodem do Dallas. Mogliby tam dotrzeć na pokładzie samolotów innych linii niż Southwest, ale cena jednego biletu nagle wzrosła do 2 tysięcy dolarów. Za 10 razy mniej grupa ta skorzystała z ostatniego dostępnego samochodu do wynajęcia.

Niestety nie wszystkim w tych dniach udawało się dotrzeć na czas do celu. Po 28 latach pracy jako sędzia futbolowy Michael Mothershed planował poprowadzić swój ostatni mecz przed przejściem na emeryturę. Jednak pogoda miała inne plany. Próbował wylecieć z San Diego do Detroit, ale jego lot został odwołany. Czekał następnie w kolejce przez cztery i pół godziny, zanim dostał rezerwację na lot linii Delta, który jednak został potem opóźniony o wiele godzin. Mecz poprowadził sędzia rezerwowy.

W dzień Wigilii Michelle Perkins, jej mąż i sześcioro dzieci byli gotowi polecieć z Las Vegas do Orlando na świąteczną wycieczkę do Disney World i Orlando Studios. Ich lot został odwołany, ale bagaż, łącznie z dwoma fotelikami samochodowymi dla dzieci, znalazł się na Florydzie. Perkinsowie „wisieli” na telefonie przez 9 godzin, by porozmawiać z kimś z Southwest. Walizki wróciły do domu, ale już po świętach.

Opowieści takich jest bez liku. W sumie jednak ludzie zdali ten egzamin, zachowując się w miarę spokojnie w czasie ataku burzy śnieżnej i pokazując, że czasami można zaufać nawet nieznajomym. Szczególnie wtedy, gdy jest to najlepsze wyjście.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama