Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 08:30
Reklama KD Market
Reklama

„Królestwo” Niemiec

W Niemczech doszło ostatnio do dramatycznej akcji, w wyniku której aresztowano 25 osób pod zarzutem planowania zamachu stanu. Grupa ta chciała uczynić „księcia” Heinricha XIII von Reussa, potomka upadłej linii arystokratycznej, nowym przywódcą państwa niemieckiego. Plan przewidywał zorganizowanie przerwy w dostawach energii elektrycznej w całych Niemczech, by zwrócić społeczeństwo przeciwko rządowi, a następnie aresztować członków parlamentu...

Obywatele Rzeszy

Niedoszli spiskowcy mieli rzekomo poparcie wśród niektórych byłych funkcjonariuszy policji i weteranów wojskowych, a zwolennicy planu byli ciężko uzbrojeni. Posiadali też jakieś niejasne powiązania z ruchem QAnon, który promuje w Stanach Zjednoczonych różne teorie spiskowe. Jednak prawdziwym podłożem ideologicznym grupy jest inna, dobrze znana w Niemczech teoria konspiracyjna, znana jako Reichsbürger („Obywatele Rzeszy”). Opiera się ona na założeniu, że Republika Federalna Niemiec nie ma legitymacji prawnej, ponieważ została stworzona przez aliantów po II wojnie światowej w celu realizacji interesów zwycięskich mocarstw. Według tej teorii Rzesza Niemiecka nadal istnieje, ponieważ powojenna niemiecka konstytucja nie jest prawdziwa.

Ten prymitywny ruch, który produkuje własne mundury, paszporty i pieniądze, nigdy nie miał szans na powodzenie. Mimo to niemieckie władze bacznie go obserwują, gdyż jest on powiązany z wszelkiego rodzaju grupami antyrządowymi, koalicją prawicowych radykałów, przeciwników szczepionek i ludzi popierających Rosję. Niemieccy radykalni prawicowcy mają nawet po części reprezentację parlamentarną w postaci partii Alternatywa dla Niemiec, czyli AfD. Partia ta dysponuje 10 procentami głosów w Bundestagu.

Birgit Malsack-Winkemann, była posłanka AfD do Bundestagu, znalazła się wśród aresztowanych w czasie akcji policji. Amerykanie mogą myśleć o niej jako o niemieckiej wersji posłanki Marjorie Taylor Greene. To ona miała zostać nowym ministrem sprawiedliwości, porównywalnym z prokuratorem generalnym Stanów Zjednoczonych. Choć brzmi to wszystko niemal śmiesznie, sprawę należy traktować bardzo poważnie. Politycy w Niemczech co jakiś czas są zastraszani. W czerwcu 2019 roku jeden z lokalnych polityków CDU, Walter Lübcke, został zastrzelony przez prawicowego ekstremistę. W niemieckich agencjach bezpieczeństwa i Bundeswehrze miały miejsce machinacje prawicowych ekstremistów, co oznacza, że skrajna prawica posiada w tych szeregach swoich sympatyków.

Kiedy doszło do akcji niemieckiej policji i gdy wyjawiono jej cel, natychmiast pojawiły się porównania do ataku na amerykański Kongres 6 stycznia 2021 roku. W Ameryce zakłada się powszechnie, że siłą sprawczą tych wydarzeń był Donald Trump, który obecnie „urzęduje” w Mar-a-Lago na Florydzie i planuje swój polityczny powrót w wyborach prezydenckich 2024 roku.

I tak się dziwnie składa, że podobny ośrodek alternatywnej władzy istnieje również w Niemczech. Przed dziesięcioma laty „koronowany” został król państwa niemieckiego, który każe się nazywać Piotrem Pierwszym. Stoi on na czele „Königreich Deutschland” (Królestwa Niemiec), a urzęduje w dość niepozornym zamku we wschodniej części kraju.

Mrzonki ekstremistów

Piotr Pierwszy jest typowym przykładem Reichsbürgera. Stoi on na czele wyimaginowanego państwa, które produkuje własne pieniądze, drukuje własne dowody osobiste i ma własną flagę, tyle że nikt poza grupą nie uważa tego za legalne. Po aresztowaniu 25 osób król Piotr oznajmił, że nie ma żadnych brutalnych planów przewrotowych, choć uważa współczesne Niemcy za „destrukcyjne i chore”.

– Nie jestem zainteresowany tym, żeby być częścią tego faszystowskiego i satanistycznego systemu. Ludzie skorumpowani, przestępcy lub chętni do bycia wykorzystywanymi prosperują w niemieckim systemie, a ci o szczerym sercu, którzy chcą zmieniać świat na lepsze, w interesie wspólnego dobra, nie mają szans – mówi, mając oczywiście na myśli obecne legalne władze kraju.

Król Piotr twierdzi, że jego królestwo liczy obecnie 5 tysięcy obywateli, ale jest rozbudowywane przez zakup ziem w Niemczech. Postanowił założyć swoją monarchię po tym, gdy bezskutecznie próbował kandydować na burmistrza, a następnie posła do niemieckiego parlamentu. Tak naprawdę nazywa się Peter Fitzek, a jego działalność doprowadza go do częstych konfliktów z prawem niemieckim. Ma na swoim koncie kilka wyroków skazujących za prowadzenie pojazdu bez prawa jazdy i prowadzenie własnego programu ubezpieczenia zdrowotnego. Trafił także do więzienia z wyrokiem kilkuletniej odsiadki za defraudację pieniędzy, ale wyrok ten został później uchylony.

Regionalne służby bezpieczeństwa, które obserwują Petera Fitzeka i jego „królestwo” od prawie dwóch lat, uważają, że jego działalność stwarza zagrożenie. Porównują to do kultu, który naraża ludzi na styczność z egzotycznymi teoriami spiskowymi i ekstremistyczną ideologią. „Poddani” rzekomego „królestwa” nie płacą niemieckich podatków i nie posyłają swoich dzieci do szkoły, co jest w Niemczech nielegalne. Są związani własną strukturą prawną i zamierzają zorganizować własny system opieki zdrowotnej. Nie za bardzo wierzą w nowoczesną medycynę. Nikt na tym terytorium nie jest zaszczepiony przeciwko Covid-19 ani też nikt nie korzysta z tradycyjnej opieki lekarskiej.

Choć król Piotr zarzeka się, że z aresztowanymi spiskowcami nie ma nic wspólnego, w gruncie rzeczy należy do tego samego antyrządowego i antydemokratycznego ruchu. Przez wiele lat Reichsbürgerzy byli narodowym pośmiewiskiem. Teraz Niemcy uczą się traktować ich poważnie, ponieważ ostatnie aresztowania sugerują, że nie jest to już tylko działalność czysto propagandowa, lecz realna działalność, która może prowadzić do tworzenia zbrojnych oddziałów antyrządowych, organizowania spisków, itd.

W gruncie rzeczy ludzie ci działają niemal dokładnie tak samo jak amerykańskie „milicje” typu Oath Keepers. Plany ekstremistów, którzy zostali ostatnio aresztowani w Niemczech, do złudzenia przypominały mrzonki spiskowców w Stanach Zjednoczonych. I choć ich szanse na sukces po obu stronach Atlantyku pozostają nikłe, nie powinno to zmniejszać czujności władz.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama