Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 02:28
Reklama KD Market
Reklama

Lame duck session, czyli imigracyjne ostatki

Lame duck session, czyli imigracyjne ostatki
fot. JIM LO SCALZO/EPA-EFE/Shutterstock

W miniony wtorek, 6 grudnia w Georgii zamknął się cykl wyborów do Kongresu kolejnej kadencji, który zacznie dwuletnie urzędowanie już w styczniu przyszłego roku. Dogrywkę o miejsce w Senacie wygrał kandydat Demokratów, co daje tej partii przewagę w izbie wyższej w stosunku 51:49. W tym samym czasie wciąż jednak na Kapitolu trwają próby zawarcia kompromisu w sprawie zmian w prawie imigracyjnym. Wciąż bowiem obraduje Kongres starej kadencji. 

Ostatnie posiedzenia ustępującego Kongresu noszą trudną do przetłumaczenia nazwę lame duck session. Dają one szansę na przegłosowanie projektów kontrowersyjnych albo koniecznych, ale niecieszących się powszechnym poparciem wyborców. To także czas zawierania kompromisów przez polityków, którzy są świadomi, że już tylko dni, a nawet godziny, dzielą ich od zmiany politycznego układu. 

Próba ulżenia weteranom

To główna przyczyna, dla której Izba Reprezentantów przyjęła Veteran Service Recognition Act. Ustawa ma ułatwić powrót do USA deportowanym weteranom amerykańskich sił zbrojnych nieposiadającym obywatelstwa. Projekt przeszedł stosunkiem głosów 220-208, a poparli go głównie Demokraci. „Mamy okazję okazania szacunku i podziękowania weteranom za ich bohaterstwo niezależnie od kraju ich urodzenia” – powiedział kongresman z Kalifornii Mark Takano, który jako przewodniczący Komisji ds. Weteranów był jednym ze sponsorów ustawy. 

W obecnej sytuacji prawnej imigranci-weterani w wielu przypadkach są uprawnieni do obywatelstwa, jeśli służyli w siłach zbrojnych i zakończyli tę służbę honorowo. Ale obrońcy praw imigrantów twierdzą, że ścieżka do naturalizacji najeżona jest tyloma przeszkodami biurokratycznymi, że wielu weteranów podlega deportacji. Proceder ten nasilił się podczas prezydentury Donalda Trumpa, co wywoływało wiele kontrowersji. Administracja Joe Bidena, która próbowała wycofać się z wielu rozporządzeń wykonawczych poprzednika, wydała w czerwcu dyrektywę zobowiązującą Immigration and Customs Enforcement (ICE) do wzięcia pod uwagę faktu odbycia służby wojskowej przy podejmowaniu decyzji o deportacji imigranta. Zaczęła także rozpatrywać ponownie podania weteranów o możliwość ponownego wjazdu do USA w ramach uruchomionego programu Immigrant Military Members and Veterans Initiative (IMMVI). Jednak do tej pory z tej możliwości skorzystało zaledwie 16 osób, co spotkało się z krytyką ze strony obrońców imigrantów, którzy zarzucali urzędniczą opieszałość. 

Ustawa Veteran Service Recognition Act stwarza imigrantom możliwość wejścia na ścieżkę do obywatelstwa już pierwszego dnia służby. Projekt zobowiązuje także Pentagon do informowania rekrutów niebędących obywatelami USA o możliwości starania się o naturalizację. Mają to robić pracownicy US Citizenship and Immigration Services (USCIS) lub inne odpowiednio przeszkolone osoby. Z kolei deportowani imigranci mieliby prawo ubiegania się o zielone karty, o ile nie zostali skazani za popełnienie poważnego przestępstwa. 

Projekty skazane na… niebyt

To jednak trochę political fiction. Ustawa, aby stać się prawem, musiałaby przejść przez Senat, na co nie ma większych szans. Po pierwsze dlatego, że w kalendarzu obrad izby wyższej nie ma już czasu na jej przegłosowanie, po drugie zaś Republikanie mają wystarczającą liczbę głosów, aby zastosować tam taktykę obstrukcji parlamentarnej i nie dopuścić do głosowania. Przegłosowanie ustawy w Izbie Reprezentantów ma więc raczej charakter symbolu i politycznego przesłania odchodzącej demokratycznej większości: do końca pamiętaliśmy o imigrantach. 

W Izbie Reprezentantów przewidziano podczas lame duck session jeszcze jedno głosowanie w sprawach imigracyjnych dotyczące likwidacji limitów wiz nakładanych na obywateli jednego państwa (obecnie maksymalnie 7 proc. dostępnej puli). Także i ten projekt nie ma większych szans na przegłosowanie przez Senat, który pracować będzie do końca kadencji nad ustawami budżetowymi. 

W nowej Izbie Reprezentantów tego rodzaju inicjatywy nie mają większych szans. Republikanie, którzy od 2023 roku będą mieli większość w izbie, już zapowiedzieli kongresowe śledztwo przeciwko sekretarzowi Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Alejandro Mayorkasowi w sprawie kryzysu na południowej granicy. I będzie im bardziej zależało na utrzymaniu twardej linii w sprawie nieudokumentowanej imigracji niż na szukaniu porozumienia z Demokratami. 

Nadzieje na kompromis

Z kolei w Senacie grupa senatorów z obu partii pracuje nad kompromisem, który mógłby uregulować status Dreamersów, czyli nieudokumentowanych cudzoziemców wwiezionych do USA jako dzieci. Inicjatywę podjęli senatorzy Kyrsten Sinema (Demokratka z Arizony) i Thom Tillis (Republikanin – Karolina Północna), a o rozmowach jako pierwszy poinformował „Washington Post”. Ceną za legalizację Dreamersów (w tym uczestników Deferred Action for Childhood Arrivals – DACA) ma być dodatkowe 25 miliardów dolarów przeznaczonych na poprawę bezpieczeństwa granic i wzmocnienie Border Patrol. Plan przewiduje także utrzymanie w mocy covidowego rozporządzenia Title 42 pozwalającego na wydalanie z USA imigrantów próbujących dostać się przez granicę. Demokratyczny senator z Illinois Richard J. Durbin powiedział w tym tygodniu dziennikarzom, że nie zna szczegółów negocjowanego porozumienia, ale jest zadowolony z tego, że obie strony chcą w ogóle rozmawiać na ten temat.

Z kolei senatorzy Michael F. Bennet (Demokrata z Kolorado) oraz Mike Crapo (Republikanin-Idaho) prowadzą negocjacje w sprawie dużo węższej ustawy opartej na projekcie już przegłosowanym przez Izbę Reprezentantów, stwarzającym ścieżkę do obywatelstwa dla niektórych grup pracowników rolnych. Także w nadziei, że prace uda się sfinalizować przed zakończeniem lame duck session. W obu przypadkach inicjatorzy negocjacji muszą jednak uzyskać poparcie co najmniej 60 senatorów, aby uniknąć obstrukcji parlamentarnej, co samo w sobie wydaje się zadaniem niezwykle trudnym, jeśli nie niemożliwym. Tym bardziej, że inicjatywa Sinema/Tillis jest politycznie ryzykowna zarówno dla Republikanów zasadniczo niechętnych tworzeniu ścieżki do obywatelstwa dla imigrantów bez statusu, jak i Demokratów ostro krytykujących Title 42. 

Jeśli więc nie stanie się polityczny cud, Kongres kolejnej kadencji przejdzie do historii jako ten, który nie był w stanie dojść do porozumienia w sprawie reformy polityki imigracyjnej kraju. Z dużą dozą prawdopodobieństwa także kolejny podzielony Kongres nie będzie zdolny do wypracowania kompromisu. A ostatnią kompleksową ustawę dotyczącą imigracji i zawierającą amnestie dla nielegalnych uchwalono w USA w 1986 roku, kiedy świat wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie. 

Jolanta Telega[email protected]


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama