Władze obwodu kurskiego poinformowały o ataku bezzałogowca na lotnisko wojskowe w Kursku – powiadomiły ukraińskie media. Rzecznik dowództwa Sił Powietrznych Ukrainy powiedział, że Rosja wciąż ma dużo samolotów, by atakować Ukrainę.
„W Kursku pożar na lotnisku wojskowym, władze mówią o ataku bezzałogowca” – napisał portal Ukraińska Prawda, powołując się na rosyjskie media.
Kursk znajduje się około 100 km od granicy ukraińsko-rosyjskiej.
Według gubernatora obwodu kurskiego Romana Starowojta „w wyniku ataku bezzałogowca zapalił się zbiornik z ropą. Nikt nie ucierpiał. Pożar jest lokalizowany” – powiadomił urzędnik.
Dzień wcześniej Rosja potwierdziła dwa ataki dronami na lotniska pod Riazaniem i pod Engelsem, o które oskarżyła Ukrainę. Według oficjalnych informacji zginąć miało trzech wojskowych (cztery osoby zostały ranne), a dwa samoloty zostały „nieznacznie uszkodzone”. Ukraina oficjalnie nie potwierdzała swojego związku z atakami.
Riazań leży około 200 km na południowy wschód od Moskwy. Baza lotnicza w mieście Engels znajduje się około 800 km od granicy z Ukrainą, natomiast miejsca obu wybuchów dzieli odległość około 650 km.
Później w poniedziałek Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Do ataków na ukraińską infrastrukturę agresor używa m.in. lotnictwa strategicznego. Rakiety (Kalibr) są również wystrzeliwane z okrętów na Morzu Czarnym.
Rzecznik dowództwa Sił Powietrznych Ukrainy Jurij Ihnat powiedział wieczorem tego dnia, że Rosja „ma jeszcze dość samolotów, by przeprowadzić kolejne ataki”.
„Niestety, samolotów mają dużo – nie tylko Tu-95, ale i Tu-160. Jeden samolot Tu-95 może przenosić osiem rakiet, a Rosja ma ich jeszcze wiele. Mowa o dziesiątkach, dlatego mówić że nie mogą ostrzeliwać, nie można” – mówił Ihnat. Ocenił przy tym, że ataki na lotniska to dla Rosjan na pewno „niepokojący sygnał”. (PAP)