Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 08:25
Reklama KD Market
Reklama

Fortuna Sienkiewicza

Henryk Sienkiewicz odnosił ogromne sukcesy nie tylko w dziedzinie literatury, ale również w finansach. Tyle że wśród wybitnych pisarzy taka kariera nie jest czymś wyjątkowym. Wielu z nich zaczynało życie na minusie, biorąc pod uwagę ich stan majątkowy. Bogaczami zostawali później. Lecz zdecydowana większość pisarzy nie dorobiła się majątku na pisaniu książek. Niektórzy stali się znani po śmierci. Wtedy przynajmniej zyskiwali spadkobiercy...

Henryk Sienkiewicz miał szczęście, ponieważ sławą i pieniędzmi mógł się cieszyć przez długie lata życia. Kiedy w 1905 roku dostał Nagrodę Nobla – nie za powieść Quo Vadis, jak się powszechnie uważa, tylko za całokształt twórczości – był już człowiekiem bardzo zamożnym.

Takiego szczęścia nie miał inny polski noblista – Władysław Reymont. Powieść Chłopi pisał pracując jako dróżnik kolejowy. Pisał, pił, podnosił i opuszczał szlaban kolejowy. Cały czas borykał się z kłopotami finansowymi. Aż w 1924 roku otrzymał Nagrodę Nobla, która uwalniała go od niedostatków finansowych. Tylko że wtedy Reymont był już tak ciężko chory, iż nawet nie mógł sam się ubrać. I zmarł w rok po otrzymaniu potężnej gotówki związanej z Nagrodą Nobla. Nie zdążył nacieszyć się dostatnim życiem.

Krach finansowy

Henryk Sienkiewicz wywodził się, po matce, ze starej i zamożnej rodziny Cieciszowskich, pochodzenia tatarskiego. Jej przedstawiciele pełnili ważne urzędy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów – Polski i Litwy. Bliskimi kuzynami Sienkiewicza byli Joachim Lelewel i Jadwiga Łuszczewska, bardziej znana jako Deotyma, poetka i powieściopisarka. Matka, Stefania Cieciszowska, popełniła mezalians, wychodząc za Józefa Sienkiewicza. Był bez herbu i pieniędzy. Ale lepszy kandydat się nie trafił, a trzydziestoletnia już Stefania nie chciała zostać starą panną.

Gdy w 1846 roku urodził się Henryk, świetność rodu Cieciszowskich należała już do dalekiej przeszłości. Henryk przyszedł na świat w Woli Okrzejskiej na Podlasiu. W parterowym domu, a raczej większej chałupie, z czterema oknami od frontu. Bida. Rodzice Henryka kupili wioskę Wężyczyn niedaleko Mińska Mazowieckiego. Źle gospodarowali. Zadłużyli się, sprzedali wioskę i kupili kamienicę na warszawskiej Pradze. I popadli w jeszcze większe długi.

Henryk, będący wówczas gimnazjalistą, musiał na rok przed maturą przerwać naukę. Zatrudnił się jako guwerner u Weyherów pod Płońskiem. Później bez większych problemów eksternistycznie zdał egzamin maturalny. Co prawda z samymi trójkami, oprócz piątek z języka polskiego i historii.

Jakimś sposobem, mimo tak marnych stopni, dostał się na studia w renomowanej Szkole Głównej w Warszawie. Z powodu trudnej sytuacji materialnej nie skończył studiów. Od znajomych pożyczał nawet kilka rubli na jedzenie. Lecz wtedy już zaczął pisać i uznał, że może zostać pisarzem bez dyplomu.

Zerwane zaręczyny

Pierwsze dziennikarskie teksty Sienkiewicza zostały odrzucone przez redakcje warszawskich gazet. Nie zrażał się. Pisał i wciąż proponował nowe artykuły, opatrując je pseudonimem Litwos. Upór się opłacił. W ciągu kilku lat Litwos stał się rozpoznawalnym dziennikarzem, drukował w kilku gazetach. Lecz z dorywczego pisania trudno się było utrzymać, a zwłaszcza ubrać. Początkujący publicyści mogli nie dojadać, ale zawsze musieli być dobrze ubrani. Żadna warszawska redakcja nie zatrudniłaby człowieka nie dbającego o ubiór. Taki szpan warszawki. Wydatki na garderobę pochłaniały początkującym dziennikarzom najwięcej pieniędzy.

Sienkiewicz był w poważnych kłopotach materialnych. Dobrym wyjściem byłoby odpowiednie małżeństwo. Posag żony ustawiał finansowo niejednego mężczyznę. Tak naprawdę był on bardziej ceniony niż uroda i inteligencja potencjalnych wybranek… Sienkiewicz nie miał jeszcze trzydziestu lat. Był przystojny, kobiety zwracały na niego uwagę.

Jego pierwszą narzeczoną została 19-letnia Maria Keller, panienka z dobrego domu. Jej ojciec zajmował wysokie stanowisko w zarządzie Poczty Królestwa Polskiego. Matka odziedziczyła znaczny majątek pod Radomskiem. Doskonała partia dla Sienkiewicza. Tym bardziej że Maria była piękną kobietą. Zakochała się na zabój w Sienkiewiczu. Przeczytała wszystko, co Litwos napisał. Wyobrażała sobie, że Henryk zostanie kimś takim jak Mickiewicz, a ona będzie jego muzą.

Rodzice Marii postrzegali to inaczej. Zgodzili się na uroczyste zaręczyny, ale obserwowali narzeczonego z dużą podejrzliwością. Znali jego sytuację finansową. Początkowo uważali, że małżeństwo córki z dobrze zapowiadającym się dziennikarzem to dobra inwestycja na przyszłość. Jednak ich entuzjazm znikł, gdy dowiedzieli się, że Sienkiewicz pożyczył 1500 rubli, aby dołączyć do spółki, która zakupiła tygodnik Niwa. Wówczas ojciec narzeczonej wysłał mu list, w którym w imieniu rodziny i córki zrywał zaręczyny. Po latach Kellerowie pewnie pluli sobie w brodę, że tak postąpili.

Zakochany w Modrzejewskiej

Sienkiewicz spokojnie przyjął zerwanie narzeczeństwa z Kellerówną. Publikował coraz częściej. Jego artykuły i opowiadania przyciągały coraz więcej czytelników. Ponadto nieprzytomnie zakochał się w Helenie Modrzejewskiej. Tę wybitną aktorkę zawsze otaczało grono męskich wielbicieli. Wśród nich chyba tylko Henryk Sienkiewicz nie poprzestał na platonicznym uczuciu.

Modrzejewska i jej starszy o ponad trzydzieści lat mąż, Karol Chłapowski, namówili Sienkiewicza na emigrację do Ameryki. Henryk przystał na to ze względu na Helenę. Liczył na bardziej stały związek z wielką aktorką. Jej mężem się nie przejmował.

O tym epizodzie emigracyjnym tak pisał autor książki Szokujące tajemnice autorów lektur szkolnych, Sławomir Kopeć: „Chłapowski przeforsował swój pomysł grupowego przeniesienia się do Kalifornii, w której panował przyjazny klimat i która była zasiedlona tylko w niewielkim stopniu. Wszyscy uczestnicy eskapady mieli pracować fizycznie, a w wolnych chwilach zajmować się działalnością artystyczną”.

Chłapowski chciał w Kalifornii hodować jedwabniki, o czym nie miał żadnego pojęcia. Sienkiewicz podszedł do wyprawy do Ameryki bardziej trzeźwo. Udał się za ocean jako pierwszy, a przed wyjazdem przezornie podpisał z Gazetą Polską umowę na korespondencję ze Stanów Zjednoczonych. W Kalifornii znalazł się w 1876 roku i przebywał w niej trzy lata.

Do Gazety Polskiej tak pisał o swoich wrażeniach z Nowego Jorku: „Nie ma tu żadnych pamiątek historycznych, żadnych ciekawości. W Nowym Jorku masz tylko kupców. Handel, handel i handel, business i business. Oto co widzisz od rana do wieczora, o czym ustawicznie słyszysz i czytasz. Na rzut oka, nie jest to miasto zamieszkane przez taki a taki naród, ale wielki zbiór kupców, przemysłowców, bankierów, urzędników, kosmopolityczny zarwaniec, który imponuje ci ogromną ruchliwością, przemysłową cywilizacją, ale nuży cię jednostronnością społecznego życia, nie wytwarzającego nic więcej oprócz pieniędzy”.

Trąci to hipokryzją – przecież Sienkiewicz pojechał do Ameryki głównie z myślą o zarobieniu większych pieniędzy.

Trwałych względów u Modrzejewskiej nie znalazł. Lecz finansowo rzeczywiście się podreperował. Listy Litwosa z Ameryki cieszyły się w kraju wielką popularnością. Niemal każdy był ciekaw Stanów Zjednoczonych. Wielu Polaków usiłowało tam emigrować. Po egzemplarze Gazety Polskiej ustawiały się kolejki.

Ogniem i mieczem

Jednak Sienkiewicz wydał w Ameryce wszystkie pieniądze, tak że na powrót do Polski musiał się zapożyczyć. Po powrocie do Warszawy, jako Litwos, był tu jednym z najbardziej znanych dziennikarzy. Arystokraci i przemysłowcy zaproponowali mu objęcie stanowiska redaktora naczelnego nowo powstałego konserwatywnego dziennika Słowo. Przyjął je. Nie wszystkim koleżankom i kolegom po piórze to się spodobało. Eliza Orzeszkowa i Adam Asnyk oskarżyli go, że sprzedał się za 1200 rubli (14,4 tys. dzisiejszych euro) rocznej pensji oraz za „hrabiowskie wieczorki i kolacyjki”.

Sienkiewicz drukował w Słowie wiele opowiadań, między innymi Janka muzykanta. Niektórzy ten utwór znali na pamięć. Pismo rozchodziło się w dużym nakładzie, a Sienkiewicz zarabiał coraz więcej. Już nie musiał się martwić o dobrą garderobę.

W 1882 roku otrzymał zaliczkę w wysokości 300 rubli (3600 euro) za powieść historyczną w odcinkach. Początkowo miała nosić tytuł Wilcze gniazdo. Potem Sienkiewicz przemianował ją na Ogniem i mieczem. Tę powieść Sienkiewicz podpisał już własnym nazwiskiem, ostatecznie porzucając Litwosa. Ogniem i mieczem osiągnęło nieprawdopodobny sukces. Nie wiadomo, jakie były rzeczywiste nakłady książki, gdyż wydawcy to ukrywali, aby mniej zapłacić autorowi.

Ogniem i mieczem od razu ukazało się także za granicą. Sienkiewicz nic jednak na tym nie zyskiwał. Nie obowiązywały wówczas prawa autorskie. Przekładał i drukował każdy, kto chciał, nie płacąc autorowi ani grosza. Gdyby nie to, Sienkiewicz już wówczas byłby wielokrotnym milionerem.

Potop i Krzyżacy

Po ukończeniu jeszcze bardziej poczytnego niż poprzednie powieści Potopu, Sienkiewicz mógł stawiać wydawcom własne warunki. Za Pana Wołodyjowskiego zażądał już 8 tysięcy rubli (100 tysięcy euro). Wydawcy narzekali, że wkrótce pisarz zażąda wypłaty w brylantach. Lecz godzili się na jego warunki. Nie mieli wyboru. Sienkiewicz był już wielką gwiazdą.

Na Krzyżakach zarobił 100 tysięcy rubli (1,2 miliona euro). Swój cel finansowy osiągnął znacznie szybciej niż się spodziewał. 20 lat przed śmiercią kapitał Sienkiewicza wynosił 160 tysięcy rubli (prawie 2 miliony euro). Stał się najbogatszym polskim pisarzem. Do tego w darze od wdzięcznego narodu otrzymał pałacyk w Oblęgorku pod Kielcami.

Stał się jeszcze bardziej zamożny, kiedy w udziale przypadła mu Nagroda Nobla. Wówczas dodatkowo wzbogacił się o 181 tysięcy koron austriackich (930 tysięcy euro).

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama