Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 04:16
Reklama KD Market

MŚ 2022 - mimo porażki z Argentyną Polska awansowała do 1/8 finału

Piłkarska reprezentacja Polski przegrała z Argentyną 0:2, ale awansowała do 1/8 finału piłkarskich mistrzostw świata. Jej kolejnym rywalem będzie Francja. Biało-czerwonym pomógł wynik rozgrywanego jednocześnie spotkania Meksyku z Arabią Saudyjską - 2:1.

Podopieczni Czesława Michniewicza przystępowali do starcia w Dausze z faworyzowaną Argentyną w dobrej sytuacji - wiedzieli, że remis na pewno da im awans, a być może nawet niezbyt wysoka porażka.

Natomiast Argentyńczycy musieli wygrać, aby nie czekać na wynik drugiego meczu. Zgodnie z przewidywaniami podopieczni Lionela Scaloniego od początku ruszyli do ataków.

Aktywny na lewej stronie był Marcos Acuna, który sprawiał sporo problemów polskim obrońców, skupionym głównie na Lionelu Messim. W 28. minucie lewy obrońca Sevilli oddał groźny strzał, ale niecelny.

Messi miał niewiele miejsca na boisku i gdy już oddawał strzały, to lekkie lub niecelne.

W 36. minucie Julian Alvarez znalazł się sam przed bramką Wojciecha Szczęsnego, ale golkiper Juventusu był górą.

Trzy minuty później polski bramkarz stanął przed znacznie większym wyzwaniem. Holenderski sędzia Danny Makkelie po interwencji VAR podyktował rzut karny, uznając, że Szczęsny faulował Messiego.

Wykonawcą "jedenastki" był sam poszkodowany, ale polski golkiper okazał się lepszy. To już drugi rzut karny obroniony przez Szczęsnego w turnieju w Katarze, wcześniej z Arabią Saudyjską - wyrównał tym samym osiągnięcie Jana Tomaszewskiego z MŚ 1974.

Od początku drugiej połowy Michniewicz wprowadził szybkich Jakuba Kamińskiego i Michała Skórasia, ale ta część meczu rozpoczęła się dla biało-czerwonych najgorzej jak mogła.

Już w 46. minucie po podaniu z prawej strony Nahuela Moliny skutecznym strzałem tuż obok słupka popisał się Alexis Mac Allister. To był pierwszy gol stracony przez biało-czerwonych w MŚ w Katarze.

W 67. minucie było już 2:0 dla Argentyny, tym razem po mocnym strzale Juliana Alvareza.

Biało-czerwoni nie byli w stanie odpowiedzieć, nie stworzyli żadnej groźnej okazji, nie licząc wcześniejszego uderzenia głową Kamila Glika. Argentyńczycy niepodzielnie panowali na boisku, ale - na szczęście dla Polaków - nie rwali się do kolejnych ataków, zadowoleni z dwubramkowego prowadzenia.

W rozgrywanym w tym samym czasie meczu Meksyk prowadził wówczas z Arabią Saudyjską 2:0. Taki wynik oznaczał, że Polacy i Meksykanie mają po cztery punkty, identyczny bilans bramek (2-2) i o wszystkim będą decydować żółte kartki. Podopieczni Michniewicza mieli ich mniej niż Meksykanie.

W meczu biało-czerwonych Argentyńczycy wciąż nie forsowali tempa, choć po błędzie polskiej defensywy świetną okazję miał Lautaro Martinez (nie trafił w bramkę).

Do końca w Dausze już nic się nie zmieniło i pozostało czekać na wynik drugiego spotkania, kończącego się – jak się okazało - kilka minut później.

Meksykanie co rusz atakowali bramkę Saudyjczyków, lecz byli nieskuteczni. A w doliczonym czasie "nadziali się" na kontratak rywali i ostatecznie wygrali tylko 2:1, co oznaczało, że liczenie kartek nie będzie już potrzebne.

Podopieczni Michniewicza przełamali więc wszystkie schematy polskich mundiali w XXI wieku.

Po raz pierwszy w tym stuleciu nie przegrali swojego meczu otwarcia (0:0 z Meksykiem), następnie wygrali pierwszy mecz MŚ, który nie był jedynie o honor - 2:0 z Arabią Saudyjską. A na koniec przegrali po raz pierwszy swoją trzecią potyczkę w grupie. Poprzednie były jednak tylko o honor. Zwycięstwo nic wtedy nie dawało, a tutaj porażka oznaczała awans.

Meksyk, z którym Polska zremisowała 0:0 w swoim pierwszym meczu mundialu w Katarze, również ma cztery punkty, ale minimalnie gorszy bilans goli - 2:3. Arabia Saudyjska zgromadziła trzy punkty.

Przez długi czas awans biało-czerwonych wisiał na włosku. Środowe mecze grupy C rozgrywane były równocześnie i od 67. minuty Argentyna prowadziła 2:0, a Meksyk takim samym wynikiem wygrywał z Arabią Saudyjską. Przy takich rozstrzygnięciach o kolejności w tabeli na miejscach 2-3 decydowałby ranking fair play, tworzony w oparciu o liczbę żółtych i czerwonych kartek. W nim lepsi byli Polacy.

Jednak jeden gol dla Argentyny lub dla Meksyku dałby awans ekipie z Ameryki Północnej, a do tego brakowało niewiele. Dogodną okazję dla "Albicelestes" zmarnował Lautaro Martinez, a Meksyk nawet do siatki trafił, tyle że gola nie uznano, bo był spalony.

Wcześniej, pod koniec pierwszej połowy, Argentyna miała rzut karny, ale strzał Lionela Messiego z rzutu karnego obronił Wojciech Szczęsny. To drugi rzut karny obroniony przez 32-letniego bramkarza w katarskich mistrzostwach - w sobotę nie pokonał go również kapitan Arabii Saudyjskiej Salem Al-Dawsari.

Wymowne są także statystyki celnych strzałów: Argentyna z Polską 13-0, a Meksyk z Arabią Saudyjską 10-2.

Ostatecznie jednak Saudyjczycy zdołali pokonać doświadczonego bramkarza Guillermo Ochoę i o awansie biało-czerwonych zdecydowała różnica goli.

Polska z "Trójkolorowymi" zagra w niedzielę o godz. 9 czasu chicagowskiego. Będzie to 17. starcie tych ekip, a biało-czerwoni czekają na zwycięstwo od 40 lat. Rywale wygrali osiem razy, pięć meczów zakończyło się remisem, a w trzech zwyciężyli Polacy. Bramki: 27-16 na korzyść Francji.

Broniąca tytułu Francja awans z grupy D zapewniony miała już po dwóch kolejkach. W środę zagrała w częściowo rezerwowym składzie i przegrała z Tunezją 0:1.

"Trudności, które mieliśmy, wynikały z wyborów, jakich dokonałem. Nie da się jednak osiągnąć w tym samym czasie wszystkich celów. Wcześniej rozegraliśmy dwa intensywne mecze i teraz dałem możliwość występu zmiennikom" - skomentował selekcjoner mistrzów świata Didier Deschamps.

Piłkarzom z Afryki ten wynik nie dał jednak drugiego miejsca w grupie - zajęła je Australia po zwycięstwie takim samym wynikiem nad Danią.

Duńczycy to półfinaliści ubiegłorocznych mistrzostw Europy, którzy przez eliminacje MŚ przeszli jak burza - po dziewięciu z 10 kolejek mieli 27 punktów i bilans goli 28:1. Podopieczni selekcjonera Kaspera Hjulmanda nie potrafili jednak nawiązać do tej formy w Katarze i odpadli z zaledwie jednym punktem na koncie.

"Ten zespół grał bardzo dobrze przez półtora roku, a dziś to nie był nasz rytm, nie nasze tempo. Teraz jestem smutny i rozczarowany. W stu procentach jest to moja odpowiedzialność" - skomentował Hjulmand.

Australia awansowała do fazy pucharowej MŚ po raz drugi w historii i zagra z Argentyną w sobotę o 20.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama