Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 16:54
Reklama KD Market

Szok, ból i żałoba. Po masakrze w Highland Park (PODCAST)

Szok, ból i żałoba. Po masakrze w Highland Park (PODCAST)

Dla 18-letniej Victorii Sobot poniedziałek, 4 lipca zaczął się podobnie jak inne świąteczne obchody Dnia Niepodległości, które pamiętała sprzed lat. Ubrała się w kolory amerykańskiej flagi, wzięła ze sobą worek słodyczy dla dzieci i wyruszyła na paradę w swojej rodzinnej miejscowości, Highland Park. Inna Polka, terapeutka z sąsiednich przedmieść, na trasie parady znalazła się przypadkowo, w drodze do pacjentki, którą postanowiła odwiedzić mimo święta. Dla obu kobiet dzień zakończył się traumatycznie, ale, można powiedzieć, szczęśliwie. Nie mogą tego powiedzieć rodziny siedmiu osób, które poniosły śmierć oraz kilkudziesięciu, które zostały ranne wskutek strzelaniny podczas parady z okazji Dnia Niepodległości 4 lipca w Highland Park na północnych przedmieściach Chicago. Jej sprawca oczekuje na sprawiedliwość w areszcie powiatu Lake. 21-letni Robert Crimo III przyznał się do zbrodni.

Chodnik z porzuconymi rzeczami, które uciekając pozostawili oglądający paradę w Highland Park. Z prawej: Robert Crimo II – sprawca strzelaniny fot. TANNEN MAURY/EPA-EFE/Shutterstock/Highland Park police

Kolory flagi i torba słodyczy

O dołączeniu do kościelnego rydwanu na paradzie z okazji Dnia Niepodległości 18-letnia Victoria Sobot z Highland Park zdecydowała dopiero dzień wcześniej. W poprzednich latach maszerowała w niej z grupą cyrkową, miejscową biblioteką lub podziwiała paradę z pobocza z przyjaciółmi czy rodziną. Od dzieciństwa miejscowa parada była nieodłączną częścią obchodów 4 lipca w jej rodzinie. Tego dnia rano tradycyjnie ubrała się w kolory amerykańskiej flagi – biały, czerwony i niebieski – i wyruszyła świętować. Z przyjaciółmi umówiła się w rejonie sklepu Uncle Dan’s. Tradycyjnie wzięła ze sobą torbę cukierków, które miała rozdawać dzieciom.

Kościelna grupa z rydwanem nie zdążyła jeszcze wyjść zza zakrętu na główną trasę parady, gdy rozpętało się piekło.

– Nagle usłyszałam dźwięki typu pop-pop-pop-pop – opisuje 18-latka. – Na początku byłam zdezorientowana, spojrzałam w jedną stronę, potem w drugą – i wtedy zobaczyłam kilkusetosobowy tłum biegnący ulicą w moją stronę. Chyba wtedy dotarło do mnie, że to strzały. Dwoje dzieci obok mnie zaczęło wołać swoją mamę. Zaczęłam z nimi biec, przebiegliśmy około dwie przecznice, zanim zatrzymałam się, by zadzwonić do mamy i znajomych, z którymi miałam się spotkać. Powiedzieli mi, że jeszcze nie wyszli z domu.

Jak później dowiedziała się Victoria, to z dachu Uncle Dans, sklepu z odzieżą i sprzętem sportowym, gdzie miała spotkać się z przyjaciółmi, w stronę uczestników parady padło kilkadziesiąt strzałów.

Myślałam, że to fajerwerki

Terapeutka Izabela Gosztowtt z sąsiadującego z Highland Park Glencoe w poniedziałek rano była w drodze do pacjentki w Lake Forest, którą postanowiła odwiedzić mimo święta, gdyż następnego dnia wyjeżdżała na urlop. Umówiły się o 10.30 am w Lake Forest. Gosztowtt zawsze jeździ tam po Green Bay Road, lecz zapomniała, że tego dnia była parada.

– Stałam na czerwonym świetle uliczkę przed Central i czekałam, żeby skręcić w lewo i objechać paradę – relacjonuje Gosztowtt. – Nagle usłyszałam szybkie „tutututututu”. To brzmiało jak fajerwerki, ponieważ szło z góry. Potem była chwila przerwy, a potem następna seria. Na początku wszystkich ogarnęła konsternacja. Policja, która na miejscu pilnowała ruchu, też zdawała się zdezorientowana. Potem wzrok wszystkich zwrócił się do góry, dotarło do ludzi, że to strzały i wszyscy zaczęli uciekać. Tłum zaczął biec na zachód. W tym samym czasie zaczęły się zjeżdżać wszystkie radiowozy. Karetki nadjeżdżały z każdej strony. Wokół była lawina uciekających ludzi. Wszyscy kierowcy utknęli w miejscu. Zresztą i tak niebezpiecznie byłoby się ruszyć, bo wszędzie biegli ludzie. Otworzyłam okno, jakaś para seniorów powiedziała mi, że ktoś strzela z dachu. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to nie fajerwerki.

Kolejną godzinę Gosztowtt spędziła unieruchomiona w swoim samochodzie. Jak mówi, bała się, a przez myśl przebiegały jej wszystkie zamachy terrorystyczne. Skontaktowała się z mamą, aby dzieci nie wychodziły z domu. Policja sprawdzała wszystkie pojazdy i wypytywała kierowców.

Buffalo, Uvalde, Highland Park

Victoria doszła do szkoły Lincolna, oddalonej od miejsca zdarzenia o niecałą milę. Przyczaiła się w rogu za krzakiem, by jak mówi, „mieć dobry widok w razie czego”. Stamtąd kilka minut później odebrał ją ojciec.

Dziewczyna i jej rodzice odetchnęli z ulgą. Rodzina Sobotów mieszka w Highland Park od 2002 roku. Choć nikt z bliskich ani przyjaciół nie ucierpiał w masakrze, cała lokalna społeczność jest wstrząśnięta – mówi Beata Sobot, mama Victorii. Każdy angażuje się, jak może w pomoc rodzinom ofiar, czy to przez przygotowywanie posiłków, czy udział w czuwaniach i modlitwach. Mama Victorii do dziś ma w samochodzie niezaczętą torbę słodyczy. Mówi, że smutno jej, kiedy na nią patrzy, lecz jednocześnie dziękuje Bogu, że tego tragicznego dnia córka wróciła do domu cała i zdrowa.

Victoria nie wie do końca, jak opisać swoje uczucie związane ze strzelaniną. Świeżo upieczona studentka Virginia Tech urodziła się i wychowała w Highland Park, pracuje jako opiekunka na zajęciach z dziećmi oraz na festiwalu Ravinia.

– Nie chcę powiedzieć, że nie jestem zaskoczona, bo to źle zabrzmi. Ale po tym, co już widziałam i słyszałam, jeśli chodzi o masowe strzelaniny, to nie jestem tak do końca zaskoczona. Bo jeśli ktoś jest w stanie zabarykadować się w klasie i strzelać do dzieci, jak to było niedawno w Uvalde, czy w supermarkecie w Buffalo, to tak samo ktoś jest w stanie strzelać z dachu do parady w Highland Park. To może dziś wydarzyć się wszędzie…

Izabellę Gosztowtt, jak i innych kierowców z miejsca zdarzenia eskortowała policja.

– Oczywiście nie byłam już w stanie pojechać do pacjentki, tylko zawróciłam do domu. Po drodze mijałam pędzące pojazdy ratunkowe na sygnale. W międzyczasie dostawałam wiadomości, że strzelec jest na wolności, żeby pozostać w domach. Ulice były puste. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. W naszych okolicach słyszy się tylko o przekroczeniu prędkości, a włamanie do auta to już szczyt przestępczości. Wszyscy są w szoku.

Ofiary strzelaniny 4 lipca w Highland Park fot. Media społecznościowe, archiwa rodzinne

Ból, trauma i żałoba

Highland Park i sąsiadujące północne przedmieścia okryły się żałobą. Zamiast radosnego lata w tętniącym życiem miasteczku kilka dni po strzelaninie w okolicy odbywają się tam czuwania, modlitwy, oferowane są porady psychologów, punkty pomocy dla dzieci i rodzin ofiar. Do niedzieli, 10 lipca odwołano wszystkie występy w ramach festiwalu Ravinia.

Ofiary śmiertelne masakry to:64-letnia Katherine Goldstein z Highland Park,35-letnia Irina McCarthy i jej mąż, 37-letni Kevin McCarthy z Highland Park,88-letni Stephen Straus z Highland Park,63-letnia Jacquelyn „Jacki” Sundheim z Highland Park – członkini i pracownica synagogi North Shore Congregation Israel w Glencoe,78-letni Nicolas Toledo-Zaragoza ze stanu Morelos w Meksyku, który odwiedzał rodzinę w Highland Park,69-letni Eduardo Uvaldo z Waukegan.

Do czwartku zebrano blisko 3 mln dolarów online dla dwuletniego chłopczyka, którego rodzice zginęli w masakrze. Małego Aidena zasłonił sobą przed kulami ojciec, a z miejsca strzelaniny zabrali go obcy ludzie. Chłopczykiem opiekują się teraz dziadkowie.

Zbiórkę na rzecz Aidena zorganizowano na platformie crowdfundingowej GoFundMe, a wzięło w niej kilkadziesiąt tysięcy osób. Największy datek wyniósł 18 tys. dol.

Kim jest Robert Crimo III?

Domniemany sprawca masakry, 21-letni Robert „Bobby” Crimo III, w środę po raz pierwszy stanął przed sądem powiatu Lake. Według relacji medialnych, nie okazywał emocji. Został oskarżony o siedmiokrotne morderstwo pierwszego stopnia – potwierdził prokurator stanowy powiatu Lake Eric Rinehart. Według prokuratury, podczas przesłuchań Crimo przyznał się do dokonania ataku, co zostanie wykorzystane w czynnościach procesowych. Sędzia zadecydował o niewyznaczaniu kaucji, a więc Crimo nie może odpowiadać przed sądem z wolnej stopy i na proces oczekiwał będzie w areszcie powiatu Lake.

Rinehart zaznaczył, że w ciągu najbliższych dni do tygodni Crimo usłyszy prawdopodobnie kilkadziesiąt innych zarzutów, aby – jak podkreślił prokurator – sprawiedliwości stało się zadość w przypadku każdej ofiary tragedii, każdego rannego i dotkniętego nią fizycznie i psychicznie. Jednak już teraz wiadomo, na podstawie dotychczasowych zarzutów, że w razie uznania go za winnego przez ławę przysięgłych, 21-latkowi grozi kara dożywotniego więzienia bez możliwości przedterminowego zwolnienia. W kodeksie karnym Illinois nie ma kary śmierci, ale gdyby Crimo sądzony był przez federalny wymiar sprawiedliwości, mógłby otrzymać najwyższy wymiar kary. Na razie sprawa pozostaje w jurysdykcji stanu Illinois i nie zanosi się na to, aby postępowanie przejęły władze federalne.

Cały czas wyłaniają się nowe szczegóły dotyczące domniemanego sprawcy.

W środę w wywiadzie udzielonym stacji ABC7 ojciec podejrzanego, Robert Crimo, Jr., powiedział, że w dniach poprzedzających atak nie zaobserwował w zachowaniu syna nic niepokojącego. Bronił również swojego udziału w zakupie broni przez syna (ojciec poręczył pozwolenie na broń dla syna), twierdząc, że syn pomyślnie przeszedł procedury policji stanowej i uzyskał pozwolenie na broń. Łącznie na przestrzeni roku młody Crimo zakupił pięć sztuk broni palnej na swoje nazwisko i na swój koszt.

Pozwolenie na broń palną zostało wydane mimo wcześniejszych gróźb przemocy ze strony młodego mężczyzny. W kwietniu 2019 r. policja z Highland Park była w domu Crimo w związku z próbą samobójczą dokonaną przez młodego Crimo. Wówczas zdecydowano pozostawić sprawę w rękach specjalistów od zdrowia psychicznego. Jednak kilka miesięcy później ktoś z rodziny zgłosił na policję, że młody Crimo grozi zabiciem wszystkich domowników. Wówczas ze schowka w pokoju Crimo policja skonfiskowała 16 noży, sztylet i miecz, które potem ojciec odebrał z posterunku policji, twierdząc, że kolekcja należy do niego.

Raport ze zdarzenia miejscowa policja przekazała policji stanowej w Illinois, która kilka miesięcy później – w grudniu – rozpoczęła proces wydania pozwolenia na broń sponsorowany przez starszego Crimo.

Crimo III pochodzi z przylegającej do Highland Park miejscowości Highwood. Nie skończył liceum, jest rapperem – ps. „Awake the Rapper” – popularnym w mediach społecznościowych i synem właściciela delikatesów w Highland Park, który kandydował na burmistrza tej miejscowości. Rodzina ma włosko-amerykańskie pochodzenie. Władze cały czas analizują też nagrania umieszczone przez Crimo w mediach społecznościowych, w tym pełne przemocy i sugerujące masowe strzelaniny.

Rozważał drugi atak w Madison

Crimo „poważnie rozważał” przeprowadzenie drugiego ataku z użyciem broni palnej – poinformował dwa dni po strzelaninie rzecznik prasowy biura szeryfa powiatu Lake w stanie Illinois Christopher Covelli.

Do drugiego ataku miało dojść w Madison w stanie Wisconsin, nieco ponad 147 mil  od Chicago.

„21-letni Robert Crimo III powiedział śledczym, że po ataku w Highland Park udał się do Madison, gdzie było więcej uroczystości z okazji Dnia Niepodległości i poważnie rozważał użycie broni, którą miał w swoim pojeździe” – powiedział Covelli.

Według rzecznika biura szeryfa Crimo zeznał, iż w Madison doszedł do wniosku, że nie jest przygotowany do ataku, bo nie miał tak szczegółowo opracowanego planu, jak w Highland Park i wrócił do stanu Illinois, gdzie został zatrzymany przez służby bezpieczeństwa.

Planował atak od tygodni

Z ustaleń śledztwa wynika, że Crimo planował atak od kilku tygodni. W poniedziałek, 4 lipca wspiął się na dach miejscowego gmachu handlowego po drabinie pożarowej. Około 10.15 am otworzył ogień w stronę uczestników parady z karabinu szturmowego „podobnego do AR-15” – jak wówczas relacjonowano. W stronę tłumu padło około 70 strzałów. Dziś wiadomo, że używał w ataku broni półautomatycznej typu Smith & Wesson M&P15.

Po oddaniu serii strzałów z dachu wyrzucił broń zawiniętą w czerwony koc w krzaki i w kobiecym przebraniu wmieszał się w tłum, udał się do domu swojej matki, pożyczył jej samochód i ruszył w drogę.

Według władz, Crimo miał udać się w różne miejsca, między innymi w okolice Madison, po czym zawrócił i udał się w drogę powrotną. W okolicy Middleton w Wisconsin porzucił swój telefon komórkowy.

Choć został zidentyfikowany w poniedziałek po południu, aresztowano go dopiero około 8 godzin po zdarzeniu, po masowych poszukiwaniach, około 6.30 pm. Ktoś zauważył hondę fit rocznika 2010, którą miał poruszać się Crimo i zawiadomił policję z North Chicago. Funkcjonariusz zatrzymał samochód po krótkim pościgu w rejonie Route 41 i Buckley Road. Podejrzany nie stawiał oporu podczas aresztowania. Jak powiedziały władze, w aucie znaleziono drugi karabin, a więcej broni – w miejscu zamieszkania podejrzanego.

Motywy zbrodni

Motywy działania sprawcy do czwartku wciąż nie był jasne. Według władz, na tym etapie śledztwa nie było żadnych przesłanek, aby wierzyć, że do ataku doszło na tle rasowym czy religijnym. Covelli powiedział, że podejrzany miał swego rodzaju obsesję na punkcie cyfr 4 i 7, które w odwrotności dają 7 i 4 i mogą oznaczać datę zamachu – 4 lipca. Wśród licznych tatuaży Crimo ma liczbę 47 wytatuowaną tuż przy oku. Pojawiała się ona również w jego muzycznych wideo, w samochodzie oraz innych miejscach. Eksperci nie powiązali do tej pory liczby z żadnymi ugrupowaniami nienawiści.

W poniedziałek, 4 lipca w masakrze zginęło sześć osób, siódma zmarła dzień później. Do szpitali trafiło łącznie 39 osób, z czego 28 do wtorku zostało wypisanych.

Świadkowie tragedii, w tym lekarz, powiedzieli mediom, że broń, którą posługiwał się morderca, zmasakrowała ciała ofiar. W USA nie ustają starania Demokratów o ograniczenie dostępu do broni szturmowej, mimo mocnego sprzeciwu zwolenników broni, w tym NRA i większości republikańskich ustawodawców.

Spokojne i zamożne Highland Park leży około 25 mil na północ od Chicago nad jeziorem Michigan i liczy sobie około 30 tys. mieszkańców. Wśród nich są rodziny polskich imigrantów, a także wielu polskojęzycznych pracowników domowych. Beata Sobot, która z rodziną mieszka w Highland Park od 20 lat, mówi, że jest tam co najmniej 20 innych polskich rodzin. Dużą część społeczności stanowią rodziny z dziećmi.

Szkoda tylko, że świat zapamięta moją miejscowość z masowej strzelaniny 4 lipca, a nie z powodu tak wielu wspaniałych rzeczy, które tutaj są – mówi Victoria Sobot.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama