Henryk Cierniak (red.), „Antologia poezji i prozy autorów polsko-amerykańskich. Koncert w Domu Chopina”, Wyd. Śląsk, Katowice, 2019, s. 252
Mało kto w Polsce wie, że w Stanach Zjednoczonych istnieje spora grupa pisarzy amerykańskich polskiego pochodzenia. Jest to grupa bardzo niejednorodna i dość niezorganizowana, choć okazjonalnie – aczkolwiek bardzo rzadko – daje o sobie znać z okazji jakiejś rocznicy bądź specjalnej imprezy.
Grupa ta nie ma przy tym zdecydowanego charakteru, bo można zaliczyć do niej pisarzy stricte amerykańskich o polskich korzeniach, jak Stuart Dybek lub John Guzlowski, który nie mówią już po polsku, ale czują pokrewieństwo z ojczyzną swoich przodków. Są w tej grupie też pisarze, którzy urodzili się w Polsce, ale wyemigrowali do Stanów i nadal świetnie władają językiem polskim, jak Anna Frajlich lub Piotr Gwiazda. Są w niej też pisarze pochodzenia żydowskiego, których rodziny los rzucił do Ameryki w okresie przedwojennym, a którzy utożsamiają swoje pochodzenie z terenami należącymi kiedyś do Polski. Do tej ostatniej grupy można zaliczyć takich autorów, jak niedawno zamarła Helen Degen Cohen i autor niezmiernie ciekawy, choć zupełnie u nas nieznany, również już nieżyjący, Joseph Vogel.
Podobnie jak w Ameryce, informacja o tej grupie pisarzy jest w Polsce znikoma. Tłumaczenia ich utworów na język polski są szczątkowe, a o pracach lub artykułach krytycznych w ogóle nie ma co mówić. Jednym z chlubnych wyjątków jest angielskojęzyczny doktorat pani Soni Caputa, „Contemporary American Writers of Polish Descent”, obroniony w 2012 r. na Uniwersytecie Śląskim. Nieliczne publikacje tych autorów po polsku można policzyć na palcach. W przeszłości zamieszczał je lubelski „Akcent” (np. krótka prezentacja Polscy Amerykanie w numerze 2/1997), czasem krakowskie „Arcana”. Pojawiły się też dwa zeszyty, do których sam się przyczyniłem: Bitnicy polscy w „Odrze” nr 6/2013, i najobszerniejszy, bo obejmujący ponad trzydzieści nazwisk, numer specjalny „Nowej Okolicy Poetów” Polscy Amerykanie, zeszyt 18-19/2005 r. Można jeszcze wymienić dość niecodzienny Salon Poezji zatytułowany Magiczna polskość, w Teatrze Polskim, w Warszawie (2013), gdzie utwory tych autorów czytali Magda Cielecka i Cezary Kosiński, co warto obejrzeć na YouTube pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=2G4z3HrQJuo
Przy tak znacznym niedostatku tłumaczeń (i informacji, w ogóle), z ogromną satysfakcją przyjąłem opublikowanie omawianej antologii. Osobom niezorientowanym należy wyjaśnić, że tom angielskojęzyczny pod tym samym tytułem ukazał się w 1987 roku, zredagowany przez Johna Minczeskiego, jednego z dwóch pisarzy, którzy zebrali materiał do obecnego tomu Antologii. Drugim z nich jest John Guzlowski, który tak mi wyjaśnił nieudane próby wydania angielskiego tego tomu: „Nie mieliśmy absolutnie szczęścia z wydaniem angielskim. Bardzo zainteresowany był Uniwersytet Ohio. Publikują oni książki na tematy polsko-amerykańskie i zachęcali nas do złożenia antologii, ale później stracili zainteresowanie. Rozejrzeliśmy się za innymi wydawcami, ale nikt nie chciał tego opublikować. Mamy dużo szczęścia, że znalazł się polski wydawca zainteresowany zacną pracą Henryka Cierniaka. Myślę, że na chwilę obecną, John Minczeski i ja poddaliśmy się w sprawie wydania wersji angielskiej.”
Co więc zawiera obecna antologia? Są w niej utwory (poezja i proza), wraz z krótkimi życiorysami, czterdziestu dziewięciu pisarzy amerykańskich polskiego pochodzenia. Uwzględniono reprezentantów wszystkich trzech grup, które wymieniłem wcześniej. Najliczniejsi są oczywiście rodowici Amerykanie, którzy już nie mówią po polsku, a wśród nich, Dybek, Anthony Bukoski, Linda Nemec Foster, Guzlowski, Karen Kovacik, Leonard Kress, John Minczeski, Mark Pawlak, Leslie Pietrzyk, John Surowiecki, Cecilia Woloch, Andrena Zawinski. Spośród autorów urodzonych w Polsce, zidentyfikowałem Ewę Chruściel, Piotra Gwiazdę, Danielę Olszewską i Maję Trochimczyk.
Co do wyboru autorów, należy zgodzić się z zawartością antologii. Zapewne sam wybrałbym innych, ale przyjdzie na to czas, jak kiedyś będzie rodzić się kolejny tom lub kontynuacja. Miałbym jednak pewne sugestie pod tym względem. Jest w Antologii spora grupa autorów, o których nikt nigdy nie słyszał w kontekście literatury polskich Amerykanów i zapewne nigdy słyszał nie będzie, bo są – powiedziałbym oględnie – mało znaczący. Jest ich około dziesięciu, może trochę za dużo.
Co więc jest w tym zbiorze najciekawsze? Spośród poezji – tytułowy wiersz Margaret Szumowski Koncert w Domu Chopina. Mówi on o wrażeniach obcokrajowca z pobytu w Polsce. Jest tym ciekawszy, że autorka (zmarła w 2013 roku) sama nie była osobą pochodzenia polskiego lecz weszła w kręgi polsko-amerykańskie przez małżeństwo. Tak samo, jak Sharon Chmielarz, autorka niezwykle płodna literacko i nadal publikująca. Warto przytoczyć fragment jej wzruszającego wiersza Te stare kobiety, aby uzmysłowić czytelnikowi co to za rodzaj poezji:
Te stare kobiety żyjące w lasach, w Polsce
lub opowieściach Babla – o niczym nie wiedziały.
Jakie one przeczytały książki? Na jakich operach
były? […]
A jednak wiedziały o wszystkim. Znały pożądanie,
miłość. Wiedziały o zwyczajach dzieci. Znały się na
cykliczności, Duchu Świętym pór roku. Okrucieństwie.
Zadowoleniu. Władzy. Ogrodach. Swych własnych łóżkach.
Swojskich rozrywkach. […]
Pozostając przy paniach, należy wymienić dwie inne uwzględnione w tym tomie, prawdziwe gwiazdy tej grupy: Linda Nemec Foster, autorka m.in. tomu Amber Necklace from Gdańsk (2001) i ostatnio rezydentka Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej, oraz Cecilia Woloch, której rodzina pochodzi z Łemkowszczyzny, autorka m.in. tomiku Carpathia oraz tegoroczna stypendystka fundacji Fulbrighta na Uniwersytecie Reszowskim. Spośród kilku wierszy Lindy Nemec zacytuję fragment zatytułowanego Śni mi się mój ojciec:
Dokładnie to nie On mi się śnił, ale jego głos.
Dzwonię z Krakowa podczas ostatniej nocy
mojej wycieczki. „Tato” – mówię do słuchawki
białego telefonu. Po drugiej stronie jego głos
głęboki i ochrypły […]
Podając tylko tytuły zawartych w Antologii wierszy Cecilii Woloch, Pocztówka do samej siebie z Podkarpacia i Pocztówka do X z Warszawy, ulica Piękna, można już wysnuć wniosek o czym traktuje ta poezja? Są to niekończące się odniesienia do polskości, przeszyte tęsknotą, rozrzewnieniem, łzami.
Oczywiście to nie wszystkie panie, bo uwzględniona jest jeszcze trzecia gwiazda strony żeńskiej tej poezji, wcześniejsza stypendystka Fulbrighta i często bywająca w Polsce, Karen Kovacik, autorka tłumaczeń polskiej poezji kobiecej na angielski i redaktorka zbioru Scattering the Dark: An Anthology of Polish Women Poets (2015). Poza nią, z przyjemnością czytam wiersze Elisabeth Murawski (Polonaise), Christiny Pacosz (Powstanie) i Andreny Zawinski (Tryptyk „Trzy sosny” traktujący o Polsce, Ukrainie i Rosji). A są jeszcze rodowite Polki, zadomowione w Ameryce, wymienione wcześniej panie Chruściel, Oriana Ivy, Olszewska i Trochimczyk, które swoją poezją dodają smakowitości temu tomowi, nie mówiąc już o prozie, gdzie z opowiadaniem Josephine Louise Dabrowski, nee Wysocki króluje Leslie Pietrzyk, której jedna z powieści ukazała się kilka lat temu po polsku (Srebrna dziewczyna, 2019). Naprawdę trudno się od tej lektury oderwać.
Tak jakoś wyszło, że powyżej skupiłem się na paniach, bo je najpierw zacząłem czytać, ale chyba nie powinno być takiego podziału w tej literaturze. Choć z innej strony jest możliwe, że panie są bardziej wrażliwe na elementy polskości w całej sferze polsko-amerykańskiej. Pomijając więc przypadkowy podział na płeć, wypada też odnieść się do mężczyzn uwzględnionych w tej kolekcji.
Poczesne miejsce zajmuje tu John Guzlowski, któremu zamieszczono aż siedem wierszy. Guzlowski powinien być znany w Polsce z pięknego, dwujęzycznego tomu Język mułów i inne wiersze (Biblioteka Śląska, Katowice, 2002), który przełożył na polski Bohdan Zadura. W obecnym tomie najbardziej przejmujące są jego wiersze o matce: Optymizm mojej matki i Moja matka miała 19 lat. Innym ważnym pisarzem, powiedziałbym nawet liderem tej całej grupy, jest Stuart Dybek, którego rodzina pochodzi z podkrakowskiej Jeleśni. Jego opowiadania opublikowano najpierw w „Arcanach” (łącznie z wywiadem, nr 57/2004) oraz w „Odrze” (nr 12/2004), a wiersze w „Nowej Okolicy Poetów” (18-19/2005). Później ukazało się samodzielnie przemiłe opowiadanie Karp na święta, Bielsko-Biała, 2010 (tłum. Jerzy Kossek) oraz niewielka monografia Jerzego Kosska Stuart Dybek – bard z Chicago (Bielsko-Biała, 2012). W omawianej antologii Dybek reprezentowany jest skromnie trzema wierszami, ale myślę, że kilka linijek z wiersza Gwiazdka powie nam o amerykańskiej stronie tej poezji bardzo wiele:
Na zmrożonym niebie, pośród gwiezdnego pyłu rozbłysła
gwiazda, w dole mały płomyk, jak błękitne oczy dziecka
[…]
I nawet dziś język, którego nie rozumiesz
echem popłynie z twoich ust jak kościelne pieśni.
Innym wartym uwagi pisarzem uwzględnionym w tej antologii jest Anthony Bukoski. Choć miał on trochę więcej niż inni szczęścia do publikacji w Polsce, było to bardzo dawno temu („Akcent”, nr 2/1997, „Arcana” nr 5/1999) i szkoda, że obecnie jest kompletnie zapomniany. Jego opowiadanie zawarte w tym tomie, zatytułowane Wieliczka, to reminiscencje Piotra Kamińskiego, żołnierza rzuconego po wojnie do Ameryki, usiłującego wpasować się w nową rzeczywistość, ale wciąż – kilkadziesiąt lat później – żyjącego wspomnieniami z kampanii wojennej, którą przeszedł ze swoim koniem o imieniu Lotna, od czego nie potrafi, a może nie chce, się wyzwolić.
Wspaniałej lektury dostarczają też Leonard Kress (były stypendysta Fundacji Kościuszkowskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim i tłumacz Pana Tadeusza na angielski) – wierszem Majowe Święto, Kraków, 1986, Stephen Lewandowski – wierszem Gromadka rybitw na zaoranym polu, takoż John Minczeski, Mark Pawlak i John Surowiecki, a jest jeszcze kilkunastu innych, a wśród nich mój faworyt Thaddeus Rutkowski. Rutkowski, którego matka była Chinką, zapewnia nam niepowtarzalną przyjemność opowiadaniem Pan Tadeusz (drukowanym wcześniej w moim tłumaczeniu w „Odrze”, nr 6/2013), o tym, jak ojciec zmuszał go do czytania Pana Tadeusza, którego zawartości chłopak – mając zupełnie odmienne doświadczenia kulturowe – w żaden sposób nie mógł pojąć.
Miłą niespodzianką dla mnie jest obecność w tym tomie dwojga świetnych autorów, o których istnieniu nie miałem pojęcia, Marianne Boruch i Billa Rasmowicza. Pani Boruch jest bardzo dojrzałą i zdyscyplinowaną poetką, emerytowaną profesorką uniwersytetu Purdue. W jej dorobku zdołałem się doliczyć ponad dziesięciu tomików poetyckich i kilku zbiorów esejów. Oto początek wiersza Kraków i dwunastoletnia dziewczynka wydrukowanego w Antologii:
Pies na dole wyje z tęsknoty
za dawną ojczyzną. Moja babcia
pochyla się, żeby wziąć kopaczkę,
słońce pada z ukosa, kiedy idzie z nią w kierunku pola
Z kolei Bill Rasmovicz jest – powiedziałbym – bardziej ekstrawagancki i nie przebiera w doborze formy, co widać w wydrukowanym wierszu Wrony, którego fragment brzmi tak:
Wmawiają mi że moje kości wykradzione zostały z gruzowisk Warszawy,
chcą bym im uwierzył,
przez to w moim sercu zagnieździł się drut kolczasty.
Jakie jest moje ogólne wrażenie po lekturze całości? Muszę przyznać, że bardzo pozytywne. Tłumaczenia są zapewne na odpowiednim poziomie, choć nie porównywałem ich z oryginałami, a swoją opinię opieram tylko na tym, jak łatwo się te teksty czyta. Z ciekawości, skonfrontowałem tylko tłumaczenie Pana Tadeusza ze swoim, opublikowanym w „Odrze”, ale w całym tekście znalazłem tylko sześć identycznych zdań, więc podejrzewam, że obecny tłumacz mógł korzystać z innej wersji oryginału.
Jest w książce trochę niewielkich błędów, ale to nie zmienia jej ogólnie dodatniego obrazu. Wspomnę tylko o dwóch, bo dotyczą nazwisk, a właściwie imion. Zapewne Bohdan Zadura jest przyzwyczajony do tego, że niekiedy piszą jego imię przez „g”, ale Elisabeth Murawski może poczuć się urażona, że jej imię napisano kilkakrotnie przez „z”, bo jest na tym punkcie bardzo uczulona, o czym mnie samego kilka razy upominała. Choć powiedziałbym, że tom jest miejscami dość nierówny z uwagi na dobór autorów, to z przyjemnością odsyłam czytelnika to lektury tej Antologii. Z całą pewnością będzie ona przydatna studentom odpowiednich kierunków literackich, a może też jest szansa, że krytycy lub wydawnictwa zapoznają się z bogactwem literatury polskich Amerykanów.
Janusz Zalewski
z zawodu informatyk i wykładowca uniwersytecki w USA, jest również krytykiem literackim poezji i prozy polsko-amerykańskiej i tłumaczem z angielskiego. Wg. Wikipedii, w 2007 r. zorganizował wraz z Johnem Guzlowskim i sfilmował spotkanie poetów amerykańskich polskiego pochodzenia w Atlancie. Stworzył termin: „polonizm magiczny”. Autor esejów Zdarzenia nad Zatoką San Francisco. Zorganizował i napisał scenariusze kilku salonów poezji amerykańskiej zaprezentowanych w Teatrze Polskim w Warszawie.
OD REDAKCJI:Niniejsza publikacja autorstwa Janusza Zalewskiego jest przedrukiem artykułu, który ukazał się w warszawskim miesięczniku „Twórczość”, nr 4/2022. Materiał udostępniamy za zgodą autora i miesięcznika, a także na rekomendację piszącego do nas felietony Johna Guzlowskiego.
Autor zachęca do odwiedzenia strony internetowej o pisarzach amerykańskich polskiego pochodzenia, którą stworzyli i utrzymują jego studenci: http://pol-am-writers.org/