Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 19:43
Reklama KD Market

Kiedy wyginęła szlachta…

Po mądrych rządach i wieloletnim panowaniu królów Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka (władali Polską przez 48 i 50 lat) na tron Polski został wybrany 33-letni Jan Olbracht. Początek jego rządów nie zapowiadał katastrofy. Wkrótce jednak wyszło prawdziwe oblicze władcy. Był alkoholikiem i erotomanem. Poza tym tak fatalnie dowodził wojskiem, że w jednej z bitew zginęły tysiące herbowych rycerzy...

Hulanki, schadzki i niewola

Jan Olbracht – jak i jego pięciu braci, dzieci królewskiej pary Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Habsburżanki – odebrał staranne wykształcenie. Już jako dwunastolatek biegle posługiwał się łaciną, która, jak dzisiaj angielski, była językiem międzynarodowym wśród wyższych warstw społecznych. Wychowawcami królewicza byli: kronikarz Jan Długosz oraz włoski dyplomata Kallimach.

Długosz znany był z tego, że miał ciężką rękę. Za zgodą króla często stosował kary cielesne wobec królewicza. – Nie ma dla mnie milszej muzyki niż płacz moich dzieci pod rózgą nauczycielską – rzekomo miał mawiać król Kazimierz. Królowa Elżbieta przykładała wielką wagę do tego, żeby synom wpoić religijność, skromność, poszanowanie zasad moralnych. W wypadku Jana Olbrachta te nauki na nic się zdały.

Na złą drogę wprowadził Olbrachta jeden z jego nauczycieli, Kallimach, wyznawca nowatorskich idei rodzącej się epoki renesansu. Olbracht był ulubionym uczniem Kallimacha. Razem wyruszali z Wawelu, w przebraniu, na nocne przygody w mieście. Podczas jednej ze schadzek z krakowską mieszczką Olbracht został pobity do krwi przez jej narzeczonego. Tę scenę namalował Jan Matejko.

Olbracht kłócił się ze swoim bratem Władysławem, królem Czech i Węgier. Usiłował nawet zbrojnie odebrać mu koronę węgierską. Został przez brata wzięty do niewoli i umieszczony w pałacu spiskim. Na krótko, bo Władysław wybaczył Olbrachtowi i wyprawił go do Polski.

Surowe wychowanie królewiczów przyniosło dobre rezultaty. Jeden został królem Czech i Węgier, drugi władał Litwą, trzeci Śląskiem, czwarty został kardynałem. Tylko z Olbrachta wyrósł zapatrzony w siebie, apodyktyczny hulaka. W każdej rodzinie znajdzie się jakaś czarna owca.

Najważniejsze dla Olbrachta było zaspokajanie własnych zachcianek. Tak o nim napisała historyczka profesor Maria Bogucka: „Olbracht strasznie lubił luksusy. Łakomczuch, obżartuch. To, co jadł, musiało być zawsze nadzwyczajne. Zastawa? Tylko ze złota, w ostateczności srebrna. Stół? Zawsze nakryty jedwabnym obrusem. Sypiał też luksusowo, zwykle w jedwabnej pościeli. A do tego rzadko samotnie”.

Król dla szlachty

W Krakowie wszyscy słyszeli o hulaszczym życiu królewicza Olbrachta. I nie tylko w Krakowie. Mężczyźni i kobiety z rodu Jagiellonów byli pożądanymi partiami dla rodów panujących w Europie. Jednak żaden szanujący się władca nie zaproponował polskiemu królewiczowi swej córki lub siostry za żonę.

Jan Olbracht uważał, że ze wszystkich braci to on najbardziej nadaje się na następcę ojca, króla Kazimierza Jagiellończyka. Ale gdy Kazimierz zmarł, wybór Olbrachta na króla nie był taki oczywisty. Miał kilku konkurentów, nie tylko wśród braci. Polska korona nie była dziedziczna. Królowie byli wybierani, podczas elekcji, przez magnaterię i szlachtę. A ci nie byli przychylni Olbrachtowi. Uważali go za mało godnego i nieprzewidywalnego.

Lecz w 1492 roku, na zjeździe w Piotrkowie Trybunalskim, został prawie jednogłośnie obrany polskim królem. Skąd taka zmiana u możnowładców i szlachty? Proste. Jan Olbracht przekupił ich, obiecując rozszerzenie i tak już dużych przywilejów szlacheckich.

Jako król wprowadził ustawy, które naruszyły równowagę stanów w Polsce. Na korzyść szlachty. Mieszczanom zakazano nabywania dóbr ziemskich. Ograniczono prawa chłopów do opuszczania gospodarstw szlacheckich. Produkty pochodzące z gospodarstw szlacheckich, jeśli były przeznaczone na użytek szlachty, zostały zwolnione z ceł. Duchownym pochodzenia nieszlacheckiego zakazano piastowania wyższych stanowisk kościelnych. Osoby bez szlachectwa nie mogły zajmować katedr akademickich.

Niedługo te zmiany, tak korzystne dla szlachty, odbiły się Polsce wielką czkawką. Możnowładcy zaczęli rządzić, dbając tylko o własne kiesy. Olbracht zniszczył dokonania wcześniejszych Jagiellonów, którzy szlachtę trzymali w ryzach, nie pozwalając jej panoszyć się na całego.

Tymczasem to nowy król rozhulał się nieograniczenie. Kochanek miał bez liku, dwórki, mieszczki, prostytutki. Od jednej z nich zaraził się syfilisem, wówczas nieuleczalną chorobą. Ożenek odkładał na później i w efekcie umarł bezpotomnie. Codziennie biesiadował, aż stał się alkoholikiem. Zaczął szybko wpadać w gniew, przeradzający się w okrucieństwo. Na Wawelu zapanowała atmosfera grozy. Olbracht potrafił poddanego skazać na śmierć tylko dlatego, że się mu nie podobał. Później przyglądał się jego egzekucji. Opowiadano, że to lubił.

Klęska pod Koźmiczem

Polskie granice na wschodzie i południu, dzięki rozważnej polityce Jagiellonów, były bezpieczne i niezagrożone. Za panowania Jana Olbrachta problemem stały się stosunki polsko-tureckie i polsko-mołdawskie. Turcy zajęli dwa porty na Dniestrze, przy ujściu do Morza Czarnego: Kilię i Białogród. To zagrażało polskiemu handlowi zbożem. Król Olbracht postanowił odbić porty i odzyskać dostęp do Morza Czarnego.

Zanim Jan Olbracht został królem, pełnił stanowisko namiestnika królewskiego w Rusi. Jego zadaniem była obrona kraju przed Tatarami. Zwyciężył ich w niewielkiej bitwie pod Kopystynem na Podolu. Zyskał, na wyrost, opinię dobrego wodza. Dlatego gdy postanowił ruszyć na wyprawę przeciwko Turcji, łatwo uzyskał od szlachty zgodę na podatek wojenny.

Stutysięczne wojsko polskie, w tym 50 tysięcy to herbowe rycerstwo, ruszyło w kierunku Morza Czarnego. Wodzem armii był król Olbracht, już odczuwający skutki choroby wenerycznej i rozpasanego życia. Po drodze chciał usunąć z tronu mołdawskiego hospodara Stefana i osadzić na jego miejscu swojego młodszego brata, Zygmunta. Gdy Polacy wkroczyli do Mołdawii, przebiegły hospodar Stefan ogłosił się lennikiem sułtana tureckiego i w jego imieniu zażądał, aby Jan Olbracht opuścił Mołdawię. W tej sytuacji król ruszył na stolicę Mołdawii – Suczawę. Zaczął oblegać to miasto.

Polskie wojsko, w większości ochotnicy z pospolitego ruszenia, nie potrafiło zdobyć Suczawy. Oblężenie przeciągało się. W końcu za pośrednictwem posłów węgierskich Olbracht zaczął rokowania ze Stefanem. Zawarto rozejm. Wojsko polskie miało opuścić Mołdawię, nic nie wygrawszy. O portach na Dniestrze jakby zapomniano. Lecz rozejm nie obejmował przebywających na terenie Mołdawii Turków, Tatarów i Wołochów. Hospodar Stefan lojalnie ostrzegał Polaków przed zasadzkami z ich strony. Doradzał marsz wyłącznie przez otwarte tereny.

Jednak Olbracht spieszył się do domu. Zadufany w sobie zdecydował ruszyć do kraju przez górzyste okolice Bukowiny. Rzekomo zachorował na febrę i przemieszczał się w wozie lub na noszach. Prawdopodobnie cały czas był pijany i zadawał się z markietankami. Nie wiadomo, kto wtedy dowodził wojskiem.

Pod koniec października Tatarzy, Wołosi i Turcy napadli na polskie oddziały w jednym z wąskich, zalesionych wąwozów niedaleko Koźmicza. Urządzili Polakom rzeź. Oprócz chłopstwa, zginęło 5 tysięcy szlachciców. Polacy stracili bogate tabory. Miesiąc później Jan Olbracht i jego rozproszona armia przekroczyli granicę Polski. Po drodze byli nieustannie nękani przez Tatarów.

Po tej klęsce popularne stało się powiedzenie, że „za króla Olbrachta wyginęła szlachta”. Było w tym dużo przesady. Oni nie wymarli. Zostało ich jeszcze wielu do dojenia Polski.

Z powodu klęski pod Koźmiczem Polska utraciła opinię mocnego państwa. Rok później Rzeczpospolitą najechali Tatarzy, dotarli aż do Łańcuta. Był to pierwszy tak wielki najazd tatarski na polską ziemię.

Po klęsce mołdawskiej Jan Olbracht stracił kontrolę nad samym sobą. Pił na umór i urządzał gorszące poddanych orgie. Trawiony syfilisem i chorobą alkoholową umarł po dziewięciu latach panowania. Do historii przeszedł jako jeden z najgorszych i najbardziej wyuzdanych monarchów Rzeczypospolitej.

Ryszard Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama