Jaka jest najważniejsza lekcja, jaką otrzymałeś od swojego ojca? To na pozór proste pytanie zadaliśmy dorosłym dzieciom znanych nam dziewięćdziesięcio- i stulatków, weteranom polskich i amerykańskich wojen. Dla niektórych odpowiedź nie była prosta. Odchodzące powoli pokolenie naznaczone przeżyciami wojny i emigracji może być skomplikowane, co nieraz może odbijać się na ich ojcostwie. Synowie i córki seniorów-weteranów, którzy dorastali, słuchając opowieści o wojnie, po latach patrzą na swoich ojców przez pryzmat własnych doświadczeń dorosłego życia, własnych rodzin, a nawet pracy zawodowej.
Tadeusz Gubała, 93 lata, Chicago
Pseudonim „Tabaka”. Goniec, łącznik i obserwator w czasie powstania warszawskiego. Były żołnierz Armii Krajowej i weteran armii amerykańskiej. Rodowity warszawiak. Ojciec dwóch córek – Małgosi i Ewy.
Małgosia Gubała-Hagopian i Ewa Gubała-Koukol, córki 93-letniego Tadeusza Gubały, uważają się za szczęściary. Mimo zaawansowanego wieku, ich ojcu dopisuje zdrowie, zachowuje on samodzielność i niezależność, a nawet prowadzi samochód. Żartują, że ma bardziej rozwinięte życie towarzyskie niż one, gdyż jest aktywny w organizacjach polonijnych i często zapraszany na różne uroczystości.
– Prawdziwym skarbem otrzymanym od tatusia jest język polski. Gdy byłyśmy dziećmi, naciskał, abyśmy chodziły do polskiej szkoły, mimo że koledzy w tym czasie oglądali telewizję lub bawili się w parku. Teraz wiemy, jaki to skarb. Dwujęzyczność pomogła nam w pracy, umożliwiała też pomaganie innym. Tatuś nauczył nas szacunku do ludzi, do zwierząt i do przyrody – opowiadają córki.
Są również wdzięczne za to, że mimo trudnych przeżyć II wojny światowej ojciec przez całe życie zachował poczucie humoru i pogodę ducha. Przyznają, że w dzieciństwie opowieści o wojnie były męczące, ale w dorosłym życiu pokazały, że można zachować radość mimo trudnych przejść.
– To, co przeżył, nie zmieniło go, a przecież mogło. Tata zawsze opowiadał kawały, rozśmieszał nas, bawił się z nami w przebierańców i wygłupiał. Ciężko byłoby znaleźć zdjęcie, na którym wszyscy jesteśmy poważni – śmieją się córki.
Stary kufer z piwnicy rodzinnego domu stał się dla córek symbolem jeszcze jednej życiowej lekcji – że dobra materialne nie decydują o szczęściu.
– Bałam się tego kufra, lecz zawsze chciałam wiedzieć, co w nim jest – opowiada Gubała-Hagopian. – Otworzyłam go jako dorosła – były w nim pamiątki z wojny, mundury, dokumenty i nieliczne przedmioty, które ojciec przywiózł ze sobą do Ameryki na początku lat 50. To był wówczas cały jego dorobek. Gdy patrzę na ten kufer, zawsze myślę sobie, że tata sam niewiele miał, a tak dużo nam dał – wykształcenie i szczęśliwe życie.
Śp. Feliks Rembiałkowski*
Zmarł 16 czerwca 2022 roku w wieku 102 lat. Weteran Armii Polskiej, działacz wielu organizacji polonijnych, założyciel koła Związku Przyjaciół Wsi Polskiej, członek Związku Narodowego Polskiego. Ojciec córki Margaret „Marge” i syna Franka.
– Ojciec już w bardzo młodym wieku wpajał nam, że powinniśmy być dumni z naszego polskiego dziedzictwa – mówią o swoim ojcu, Feliksie Rembiałkowskim, jego dzieci Marge i Frank. – Był zaangażowany w działalność niezliczonych organizacji polonijnych. Nauczył nas, jak ważny jest szacunek dla weteranów za poświęcenia, których dokonali dla swojego kraju i jego mieszkańców. Nauczył nas też, jak być niezależnymi jednostkami o silnej woli i że zawsze należy myśleć nieszablonowo.
Po II wojnie światowej tata wyjechał do Anglii, gdzie pracował jako szef kuchni dla bardzo ważnych osobistości. Zawsze opowiadał nam, dzieciom, o ważnych osobach, dla których gotował. Pewnego dnia postanowił udowodnić swoje kulinarne talenty i upiec dla nas szarlotkę. Wszystko wyglądało wspaniale do momentu, kiedy wzięliśmy do ust pierwszy kawałek. Odkryliśmy, że zamiast cukru użył soli! Gdy tata wrócił do domu, nie mógł zrozumieć, dlaczego zostało tyle ciasta. Wszystko stało się jasne, gdy sam spróbował – wspominają dzieci.
*W czwartek, 16 czerwca, dotarła do nas smutna wiadomość, że Pan Feliks Rembiałkowski zmarł tego dnia rano. Było to w chwili przygotowywania bieżącego wydania gazety do druku. Rozmowa z córką weterana odbyła się wcześniej w tygodniu, gdy jej ojciec przebywał w szpitalu. Rodzinie Zmarłego przekazujemy szczere wyrazy współczucia. Niech spoczywa w pokoju. Cześć Jego Pamięci!
Henryk Komendowski, 97 lat
Emerytowany inżynier, wynalazca, autor około dwudziestu specjalistycznych patentów. Były partyzant Armii Krajowej z czasów II wojny światowej. Bohater walki z Sowietami pod Domaradzem w 1945 roku. Ojciec Aliny, Stanleya i Piotra.
„Największym darem, jaki dał mi mój ojciec, jest miłość do przyrody i lasu” – napisał o swoim 97-letnim ojcu syn Stanley Komendowski. „W lesie zawsze był spokojny, a spacery z nim i z wujkiem to moje najlepsze wspomnienia. Tata był majsterkowiczem, a ja dorastałem, podając mu narzędzia i czyszcząc części samochodowe, gdy dokonywał napraw. To sprawiło, że sam stałem się ekspertem rzemieślnikiem. Chyba miał nadzieję, że zostanę inżynierem, ale życie potoczyło się inaczej. Jednak mam jego smykałkę do wynalazków, co daje mi sporą przewagę w pracy”.
Drugi syn Komendowskiego, Piotr, pracuje z trudną młodzieżą. W swoim wspomnieniu napisał, że spośród wielu cennych lekcji otrzymanych od ojca najważniejszą była ta, jak skutki dorastania w czasie wojny mogą wciąż być żywe po wielu latach.
„Ojciec był młodym nastolatkiem, kiedy wojna dotarła do jego rodzinnych stron pod Lwowem. Można sobie wyobrazić blizny emocjonalne, które pozostają na duszy dziecka w czasie wojny. To, czego doświadczył, dorastając w czasie wojny, nadal odbija się w jego życiu w wieku 97 lat. (…) Jest dobrym ojcem, dobrym człowiekiem, udało mu się odnieść sukces, założyć rodzinę i cieszyć wspaniałym życiem w Ameryce.
Znając go jako syn, zdałem sobie sprawę, że nosi w sobie straszliwy ciężar wspomnień z dzieciństwa z wydarzeń, których nikt nie powinien przeżyć. To nie jest jego wada. To świadectwo tego, co dzieje się z dziećmi, które są narażone na okropności wojny. Przetrwanie doprowadziło go do sukcesu (…) Wytrzymać, rozwijać się i jednocześnie ukrywać ból przez ponad pół wieku to ogromne osiągnięcie. Stosuję tę lekcję do każdego dziecka i rodziny, z którymi pracuję, a które doświadczyły traumy w dzieciństwie. Wiem, dzięki nauce otrzymanej od mojego ojca, że musimy ciężko pracować, aby uchronić nasze dzieci i cały świat przed okrucieństwami przemocy i wojny” – napisał syn Piotr.
Córka Alina dodaje: „Ojciec opowiadał wiele historii z czasów wojny, niektóre ze smutkiem, ale większość z wielką dumą, ponieważ czuł, że wraz z kolegami z Armii Krajowej przyczynił się do walki o wolność swoją i swojego narodu. Opowiadał też o swoim przyjeździe do Ameryki i o możliwościach, jakie się przed nim otworzyły. Często mówił o hojności polskiej parafii, która sponsorowała jego przyjazd do Ameryki, początkach pracy, życzliwości pracodawców i drodze do kariery inżyniera w nowym kraju, w którym panują zupełnie inne swobody i wolności osobiste. Lekcja, która płynęła z tych opowieści, jest następująca: nie traktuj swoich swobód, możliwości i wyborów jako oczywistości – nie każdy je ma”.
Śp. Zbigniew Zielinski (George Green)
Zmarł 5 grudnia 2021 r. w wieku 92 lat. Weteran Armii Krajowej, w latach II wojny światowej najmłodszy na swoim terenie członek Sił Zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego. W Stanach Zjednoczonych uznany i nagradzany inżynier, wieloletni pracownik firmy United Technologies, znany pod nazwiskiem George Green.
Choć Zbigniew Zielinski nie miał własnych dzieci, przez ostatnią dekadę był „jak ojciec” dla przybranej córki, Dorothy Anasinski. Mimo że poznała go już jako dorosła, zapamiętała jego opowieści o wojnie jako cenną lekcję. Mówi, że Zielinski często wspominał też własnego ojca i zasady, jakie mu on wpoił.
„Pan Zbyszek był dzieckiem, gdy jego ojciec zginął w Katyniu. Bardzo dobrze pamiętał, jak matka czytała mu listy od ojca, w których podkreślał, jak ważne jest wykształcenie i dobra nauka w szkole. Pan Zbyszek świetnie się uczył i w końcu został cenionym inżynierem. Trudny okres wojny uświadomił mu, jak ważne są cechy dobrego charakteru – uczciwość, dotrzymywanie słowa, opowiadanie się za tym, co słuszne i posiadanie silnych zasad moralnych. Te ważne wartości i pozytywne cechy charakteru zaszczepił i wzmocnił także we mnie. Myślę, że w dzisiejszym społeczeństwie przekazywanie ich z pokolenia na pokolenie jest bardzo ważne” – napisała w swoim wspomnieniu Anasinski.