Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 00:29
Reklama KD Market
Reklama

Powrót plemienia Rappahannock

Ze stanu Wirginia napłynęła wiadomość, że indiańskie plemię Rappahannock odzyska prawo własności tzw. Fones Cliff, obszaru o powierzchni 465 akrów. Jest to duży sukces działaczy plemiennych. Sekretarz Zasobów Wewnętrznych, Deb Haaland, która sama jest pochodzenia indiańskiego, wygłosiła odpowiednie oświadczenie w tej sprawie. Odbyła się też uroczystość podpisania dokumentów z udziałem obecnego przywódcy plemienia, Anne Richardson...

Wygnani i zabijani

Dla plemienia Rappahannock obszar Fones Cliff w okolicach Zatoki Chesapeake, na terenie Rappahannock River Valley National Wildlife Refuge, jest miejscem niezwykle ważnym, związanym z historią i odwiecznymi wierzeniami oraz zwyczajami. Po odzyskaniu własności Indianie zamierzają umożliwiać swobodny dostęp do osiedli i będą zezwalać turystom na zwiedzanie okolic. A jest to miejsce interesujące między innymi dlatego, iż istnieje tam jedno z największych lęgowisk orłów bielików.

Plemię Rappahannock osiedliło się w tej części przyszłych Stanów Zjednoczonych na początku XVI stulecia, a zatem na długo przed pojawieniem się tam białych kolonistów. W roku 1608 Indianie bronili skutecznie swoich osad przez inwazją kapitana Johna Smitha, który później odegrał zasadniczą rolę w tworzeniu jednej z pierwszych stałych kolonii, Jamestown. Jednak 60 lat później plemię zostało wyparte przez Anglików.

Powrót Indian na te ziemie stał się możliwy głównie w wyniku starań rodziny Williama Dodge’a Angle’a, która sfinansowała zakup 465 akrów ziemi od Chesapeake Conservancy. Dodatkowo transakcję tę wsparł federalna organizacja National Fish and Wildlife Foundation oraz koncern Walmart.

Odzyskanie przez plemię Rappahannock obszaru Fones Cliff jest kontynuacją trendu, który obserwujemy w Stanach Zjednoczonych od kilku lat. W roku 2019 plemię Wiyot odzyskało kontrolę nad wyspą Dulawat u północnego wybrzeża Kalifornii, a w tym samym stanie Indianie wrócili do 500-akrowego lasu, który przed czterema stuleciami należał do nich.

Są to bez wątpienia drobne sukcesy, które jednak nie mogą przysłonić faktu, iż w XVII i XVIII wieku amerykańscy Indianie padli ofiarą ludobójstwa. – Wydaje się, iż nie ma końca hordom przybywającym wciąż zza morza – mówił w 1878 roku Washakie, wódz plemienia Szoszonów, w przemówieniu wygłoszonym przed amerykańskim gubernatorem terytorium Wyoming. – W końcu nasi ojcowie zostali wygnani lub zamordowani. My, ich synowie, żałosne tylko resztki plemion niegdyś potężnych, jesteśmy zapędzeni na małe skrawki ziemi, które też nie są nasze – jak przestępcy, więźniowie, dozorowani przez ludzi z bronią, którzy czekają na to, aby nas wszystkich powybijać.

Kiedy Washakie wygłaszał swoją mowę, proces stopniowej eksterminacji Indian osiągnął punkt szczytowy. Po pierwszym etapie kolonizacji i narodzinach niepodległych Stanów Zjednoczonych i po spisie powszechnym w 1800 roku liczbę Indian w USA szacowano na 600 tysięcy. Sto lat później doliczono się ich ok. 200 tysięcy.

Klęski i odrodzenie

Pomysł, aby zamknąć ich wszystkich w rezerwatach, narodził się już w 1638 roku, gdy purytanie z kolonii New Haven postanowili oddzielić tubylców od białych. Na opanowanym przez siebie terytorium wydzielili dla nich rezerwat. Przez następne 150 lat udawało się tworzyć rezerwaty tylko sporadycznie, gdyż indiańskie plemiona były zbyt liczne i waleczne. Ich osłabianie następowało więc stopniowo, wraz z napływem do Stanów Zjednoczonych kolejnych fal imigrantów ze Starego Kontynentu. To oni, szukając nowych miejsc do zasiedlenia, wydzierali pod osłoną armii USA kolejne ziemie rdzennym mieszkańcom, spychając ich na gorsze, w głębi kontynentu. Kiedy zaś kolejne ludy chwytały za broń, ich powstania prędzej czy później kończyły się klęską.

Ostatecznie pętla wokół rdzennych plemion zaczęła zaciskać się zaraz po wojnie secesyjnej. Przez terytoria Indian prowadzono nowe szlaki kolejowe, przy okazji wymuszając na wodzach renegocjowanie zawartych wcześniej z rządem USA traktatów. Gdy ci odmawiali podpisywania niekorzystnych umów i chwytali za broń, wysyłano przeciwko nim zaprawioną w bojach kawalerię U.S. Army.

Jeszcze skuteczniejszym sposobem okazało się masowe wybijanie bizonów. Były one głównym źródłem pożywienia dla większości zajmujących się łowiectwem plemion. Poza tym z ich skór wytwarzano odzież oraz służące do mieszkania wigwamy i tipi. Wybicie bizonów przyniosło głód i chłód. Na to nałożyła się epidemia gruźlicy, która zaczęła się wówczas szerzyć wśród rdzennych mieszkańców Ameryki.

W 1890 roku administracja prezydenta Benjamina Harrisona rozpoczęła tworzenie ponad 200 rezerwatów dla niedobitków. Udało się w nich zamknąć ok. 133 tysięcy rdzennych Amerykanów. Wspomniany Washakie opisał te procesy tak: – Biały człowiek, który jest właścicielem tego kraju od morza do morza, który wędruje po nim zgodnie z własnym życzeniem i opuszcza go, kiedy ma na to ochotę, nie może pojąć, jak czujemy się uwięzieni na tym małym skrawku ziemi, mając wciąż w pamięci fakt, o którym wiecie tak samo dobrze jak my, że każda piędź tej ziemi, którą wy nazywacie dziś dumnie Ameryką, nie tak dawno temu należała do nas.

Po przeszło stuleciu klęsk i nieszczęść na początku lat 30. XX wieku w Stanach Zjednoczonych żyło niecałe 300 tysięcy Indian, co stanowiło 0,2 proc. populacji kraju. Istotne zmiany zostały wprowadzone za rządów Franklina D. Roosevelta, który w 1934 roku podpisał ustawę o nazwie Indian Reorganization Act. Nowe prawo nadawało poszczególnym plemionom status samodzielnych jednostek politycznych. Odtąd mogły posiadać one własny rząd oraz oddzielne sądownictwo, stanowić lokalne przepisy, a nawet uchwalać plemienne konstytucje. Znoszono też zakaz opuszczania rezerwatów, uprawiania pogańskich kultów religijnych oraz kultywowania własnego języka i tradycji.

Do roku 1978 roku Indianie odzyskali 4 miliony akrów swoich ziem, a ich populacja wzrosła do ponad 2 milionów. Jednak do pełnego odrodzenia jest jeszcze daleko.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama