Do Lwowa przyjeżdża codziennie ze wschodu około 2,5 tys. uciekających przed wojną. Tysiąc osób z nich zostaje w mieście. Historia każdej z nich jest tragiczna – powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową mer Lwowa Andrij Sadowy.
Jak podają ukraińskie władze, położony na zachodzie Ukrainy Lwów jest największym centrum uchodźczym w tym kraju. Schronienie znalazło tu już ponad 200 tys. osób. Mer Lwowa, rozmawiając z korespondentem PAP zauważył, że część Ukraińców, którzy uciekli przed rosyjskimi bombami do tego miasta z okolic Kijowa, już wróciła do swoich domów. Podkreślił przy tym, że nadal każdego dnia do Lwowa przybywają nowi uchodźcy ze wschodu kraju. „Codziennie przyjmujemy około 2,5 tys. uchodźców. Z tego tysiąc osób jedzie dalej do Europy, 500 rozjeżdża się po obwodzie lwowskim, a tysiąc zostaje we Lwowie” – powiedział.
Dopytywany, czy miasto jest gotowe na stały napływ i przyjęcie takiej liczby ludzi odparł: „Musimy. To jest nasza odpowiedzialność. Oni uciekali przed bombami i rakietami. Każda historia życia tych ludzi jest bardzo tragiczna” – podkreślił mer.
Sadowy otworzył w piątek we Lwowie drugie miasteczko kontenerowe dla tych, którzy uciekli przed rosyjską inwazją. W ośrodku zamieszkało już 220 uchodźców, na kolejnych czeka jeszcze około 100 wolnych miejsc. Kontenery stanęły dzięki pomocy polskiego rządu.
W rozmowie z PAP mer Lwowa zwrócił uwagę, że przed dwoma tygodniami podobny ośrodek otworzył razem z premierem Mateuszem Morawieckim w Parku Stryjskim. "Teraz powstała druga lokacja, a trzecią planujemy otworzyć za tydzień. Każda z nich jest lepsza. Kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy tu się sprowadzają to widzę, że oni są szczęśliwi” – powiedział.
Jak dodał, w rozmowie z nowymi mieszkańcami miasteczka kontenerowego usłyszał słowa wdzięczności. „Oni po prostu dziękują, a dzieci chcą zostać we Lwowie. Warunki może nie są idealne, ale przedtem ci ludzie mieszkali w np. w szkole, a teraz mają swoje cztery ściany i parę metrów” – mówił mer.
Sadowy podkreślił jednak, że należy myśleć o bardziej rozległym planie pomocy uchodźcom. „Musimy myśleć o tym, co będzie dalej. Tutaj być może do września będzie można mieszkać. A później trzeba będzie tym ludziom zapewnić normalne mieszkania” – powiedział.
Dopytywany przekazał, że władze Lwowa we współpracy z władzami centralnymi pracują nad takimi rozwiązaniem. „Razem z rządem pracujemy nad programem i finansowaniem. Nasze firmy budowalne już pracują, ale ktoś musi opłacić to przedsięwzięcie” – dodał.
Ze Lwowa Mateusz Mikowski (PAP)