Polska doskonale wie, że gdy ktoś ją napadnie, Polska i Ukraina będą razem; jesteśmy silni w Europie, w której jesteśmy razem - powiedział w piątek w czasie briefingu prasowego zorganizowanego w Kijowie dla PAP i przedstawicieli sześciu polskich mediów prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Ukraiński przywódca mówił o głębokiej potrzebie zjednoczenia się w obliczu rosyjskiej agresji. Według niego Europa wymaga jedności i partnerstwa, dzięki którym choćby małe kraje bałtyckie będą mogły czuć się bezpiecznie w obliczu zagrożenia.
Podziękował też zarówno Polsce i narodowi polskiemu za bezprecedensową pomoc niesioną Ukrainie i Ukraińcom, jak i prezydentowi Andrzejowi Dudzie oraz pierwszej damie Agacie Kornhauser-Dudzie za nieustanny kontakt i wsparcie.
"Jedynie w domu możemy czuć się +jak w domu+, ale Polacy robią wszystko, by Ukraińcy tak właśnie czuli się w Polsce" - zauważył Zełenski, odpowiadając na pytanie zadane przez reportera PAP. Zapewnił, że ukraińscy uchodźcy przyjęci w Polsce są tylko gośćmi, a po wojnie powrócą do domów.
Odnosząc się do obecnej polityki Węgier wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę, polityk ocenił, że Węgrzy zdają się nie rozumieć zagrożenia stwarzanego przez Rosję, ale możliwe jest, że i Węgrzy "prędzej czy później będą musieli się bronić". Zełenski zwrócił uwagę, że według jego informacji na Węgrzech i w wielu innych krajach Europy działa ogromna liczba rosyjskich mediów. Jego zdaniem problemem jest jednak to, że liderzy krajów, w których obecne są te media, nie walczą z nimi, a ich przekaz wpływa na społeczeństwa i niejako dzieli narody od wewnątrz.
"Gdybym zwracał uwagę na to, co mówi każdy rosyjski polityk, to pewnie wszystkie moje myśli zostałyby z rosyjskimi politykami. Nie mam czasu myśleć o tym, że oni coś mówią. Ich wiadomości to takie informacyjne rakiety mające wywołać panikę" - skomentował ukraiński przywódca, odnosząc się do rosyjskich doniesień, według których m.in. mogłoby dojść do podziału Ukrainy i oddania jej zachodniej części Polsce.
Podkreślił, że "oczywiście kraje cywilizowane nie biorą tego typu informacji na poważnie", ale jego zdaniem wiele europejskich państw wciąż nie rozumie tego, co robi Rosja, nie jest w stanie pojąć obcej mentalności ani uwierzyć w to, że Rosja jest agresorem.
Zełenski powiedział, że rosyjskie podejście do wojny jest niezwykle metodyczne i cyniczne, także w trakcie negocjacji pokojowych. Ostatecznie, jego zdaniem, o wszystkim decyduje jeden człowiek - rosyjski prezydent Władimir Putin. Zełenski wyraził jednak przekonanie, że rozmowy są konieczne, a prowadzenie dialogu jest jego obowiązkiem jako przywódcy kraju.
Według niego podobnie metodycznie Rosjanie postępują w kwestii zabijania Ukraińców, "w taki sam sposób na różnych terytoriach kraju". Wskazał zarazem, że "jedyne, co uzyskała Rosja w wyniku zbrodni w Buczy, to zjednoczenie narodu ukraińskiego".
Zełenski wymienił także inne rosyjskie zagrożenia na terytorium Ukrainy, w tym przejęcie elektrowni atomowych. Wskazał m.in., że po 36 latach, w rocznicę katastrofy czarnobylskiej, rosyjskie rakiety przeleciały nad trzema ukraińskimi elektrowniami jądrowymi. Jak zaznaczył, pociski nie uderzyły w zakłady.
Prezydent mówił ponadto o potrzebie zemsty, jaką w ukraińskim społeczeństwie budzą rosyjskie zbrodnie podobne do tych w podkijowskiej Buczy czy w Mariupolu nad Morzem Azowskim. Zaznaczył, że w rozpoczętej przez Rosję inwazji Ukraińcy stracili całe rodziny. Podkreślił, że o wiele ważniejsze niż zemsta jednostki jest wymierzenie sprawiedliwości agresorowi. Udowodnienie zbrodni przed sądami międzynarodowymi jest konieczne, aby nigdy więcej doszło do takich tragedii, jakich w ostatnim czasie doświadczyła Ukraina - podkreślił.
Przekonywał, że jednym z wniosków płynących z wojny na Ukrainie jest konieczność otrzymania przez jego kraj gwarancji bezpieczeństwa.
"My mówimy krótko z własnego doświadczenia - potrzebujemy gwarancji bezpieczeństwa" - podsumował Zełenski.
Z Kijowa Jakub Bawołek, z Warszawy Katarzyna Muszyńska (PAP)