Setki agentów FBI skierowano do poszukiwania małej armii chińskich agentów wykradających informacje o technologii wojskowej i programach biznesowych. Nowa strategia kontrwywiadu odzwierciedla rosnący niepokój o szkody wyrządzone przez szpiegów ukrytych wśród 700,000 Chińczyków przekraczających corocznie granicę Stanów Zjednoczonych.
W rozmowie z Wall Street Journal zca dyrektora działu FBI ds. kontrterroryzmu David Szady powiedział: "Chiny są dziś dla USA największym zagrożeniem".
Próba opanowania szeroko zakrojonych akcji szpiegowskich Chin jest obecnie jednym z głównych zadań wywiadu obok zmagań z terroryzmem. Podczas gdy działania te przypominają wysiłki jakie podejmowano w związku z zagrożeniem ze strony komunistycznej Rosji, to zadanie to jest znacznie trudniejsze nie tylko z powodu liczby chińskich obywateli na ziemi amerykańskiej, ale również bariery lingwistycznej i kulturalnej, która skutecznie chroni chińskich agentów przed wykryciem.
Jednym z największych problemów agentów kontrwywiadu jest to, że szpiegowanie uprawiają amatorzy związani z chińskim wywiadem i sektorem biznesowym.
W wywiadzie z PBS Van Magers, do 2002 roku odpowiedzialny za "chiński program" FBI powiedział: "Osoby, które zbierają informacje nie przechodzą tradycyjnego szkolenia dla szpiegów. Po prostu przed wyjazdem do USA mają powiedziane, ażeby wysyłali do kraju wszytko o czym sądzą, że może zainteresować chińskie władze. W ten sposób zneutralizowano zimnowojenne techniki wykrywania zagranicznych szpiegów".
FBI szacuje, że obywatele Chin założyli w USA ponad 3000 fikcyjnych kompanii służących do zbierania amerykańskich sekretów militarnych i ekonomicznych.
W świetle powyższych informacji zapowiedź przewodniczącego U.S. Nuclear Regulatory Commission o zgodzie komisji na sprzedaż przez Westinghouse Electric Co. dwóch nuklearnych reaktorów do Chin jest nieco szokująca. O zgodę na tę transakcję zabiegał osobiście wiceprezydent Dick Cheney. Dobre posunięcie dla prywatnego biznesu.
Westinghouse zarobi $2.4 miliarda. Cheney jest wielkim przeciwnikiem zaistnienia reaktorów w Iranie. Nie wierzy, że Irańczycy chcą wykorzystać nuklearną technologię wyłącznie w celach pokojowych, lecz jest przekonany, że przystąpią do produkcji broni. Dlatego przedstawia próby wznowienia programu wzbogacenia uranu w Iranie jako bliskie zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.
Jak pisał Washington Post analizy wszystkich amerykańskich agencji wywiadu wskazują, że Iran potrzebuje jeszcze 10 lat na wyprodukowanie głównego składnika do tego typu broni. Tak więc alarmistyczne oświadczenia Białego Domu pozostają w sprzeczności z ocenami wywiadu.
Magazyn The American Conservative, w wydaniu na 1 sierpnia, pisał: "W Waszyngtonie nie jest sekretem, że ci sami ludzie z administracji i ludzie z nią związani, którzy wpuścili nas w wojnę z Irakiem przygotowują się do identycznego kroku przeciw Iranowi.
Na polecenie wiceprezydenta Cheney Pentagon obciążył United States Strategic Command (STRATCOM) opracowaniem planu działania na wypadek nowego ataku terrorystycznego na USA. Plan przewiduje nalot na Iran na dużą skalę, z użyciem broni konwencjonalnej i nuklearnej. W Iranie znajduje się ponad 450 celów strategicznych, w tym miejsca podejrzane o prace nad rozwojem programu broni nuklearnej. Wiele z nich jest usytuowanych pod ziemią. Nie zniszczy ich broń konwencjonalna, w związku z czym przewidziano opcję nuklearną.
Tak samo jak w przypadku Iraku, reakcja na atak nie będzie uzależniona od tego, czy Iran był zaaangażowany w akt terroryzmu przeciw Stanom Zjednoczonym. Kilku wyższych rangą oficerów Air Force którzy brali udział w opracowaniu tego planu jest przerażonych tym co robią, mianowicie wyznaczeniem Iranu na cel ataku nuklearnego bez prowokacji z jego strony. Nikt jednak nie chce zrujnować swojej kariery poprzez otwarte wysunięcie obiekcji." Przecieki w tej sprawie mają na celu ostrzeżenie społeczeństwa nieświadomego planów swego rządu. Oprócz The American Conservative media bardziej interesują się dziewczyną zaginioną na Arubie i romansem Breda Pitt z Angeliną Jolie niż potencjalnym rozszerzeniem coraz mniej popularnej wojny.
Pozostaje jeszcze pytanie: dlaczego Dick Cheney widzi w reaktorach nuklearnych w Iranie groźbę dla USA, a nie dostrzega jej w przypadku Chin, choć wiadomo, że w pośpiechu rozbudowują siły zbrojne? Generał Zhu Chenghu na oficjalnym brifingu pod koniec ub. miesiąca ostrzegł, że za wtrącanie się do wewnętrznych spraw Chin, albo przeszkadzanie w zjednoczeniu z Tajwanem, Chiny odpowiedzą atakiem z bronią nuklearną na Stany Zjednoczone. "Jeśli Amerykanie są zdecydowani wtrącać się w nasze sprawy, to my jesteśmy zdecydowani na odpowiedź. Chińczycy przygotują się na zniszczenie wszystkich miast na wschód od Xianu. Oczywiście, Amerykanie będą musieli być przygotowani na to, że położymy w gruzy setki amerykańskich miast", oświadczył gen. Zhu Chenghu.
Chiny już są światową potęgą. Trzymają w swoich rękach wystarczająco dużo długów amerykańskiego rządu, by manipulować wysokością stopy procentowej w USA i decydować o sile nabywczej dolara. Jeśli Chiny na razie nie posiadają broni nuklearnej (wypowiedź generała świadczy o czymś przeciwnym), to tak jak Iran mogą ją zdobyć zaczynając od nuklearnych reaktorów, co jednak Cheney'ego nie martwi. Kierując się jego własną logiką, rzec można, że wraz z nuklearną komisją regulacyjną wiceprezydent przyczyni się do nuklearnego uzbrojenia Chin.
Elżbieta Glinka
Nuklearne rozdwojenie jaźni
- 08/12/2005 06:04 PM
Reklama