Matka ofiary: Nigdy ci nie wybaczę
Na 33 lata więzienia skazał w środę sąd powiatu Cook Mateusza Zabrzeńskiego, Polaka ekstradowanego do Stanów Zjednoczonych w grudniu 2019 r. w sprawie śmierci Czeszki Sary Krasilovej latem 2013 r. w mieszkaniu na północnym zachodzie Chicago. W grudniu ława przysięgłych uznała Zabrzeńskiego za winnego morderstwa pierwszego stopnia. Zabrzeński ma odsiedzieć karę w całości. Na odczytaniu wyroku była obecna zdalnie matka i rodzeństwo ofiary.
Wyrok dla Mateusza Zabrzeńskiego zapadł osiem i pół roku od śmierci Sary Krasilovej i ponad dwa lata od ekstradycji Polaka do Stanów Zjednoczonych. Skazując Zabrzeńskiego w środę, 16 marca, na 33 lata w stanowym zakładzie karnym i 3 lata nadzoru sądowego, sędzia okręgowy powiatu Cook Lawrence Flood nazwał jego działania „brutalnymi, bezmyślnymi i wyrachowanymi”. Podkreślił, że ofiara miała liczne rany kłute i ślady od duszenia oraz że Zabrzeński opuścił nie tylko mieszkanie, zostawiając tam nieprzytomną dziewczynę, lecz również kraj, uciekając przed odpowiedzialnością.
– Oboje byliście imigrantami z dwóch różnych krajów – Czech i Polski, oboje pracowaliście na wasz American Dream. Przyjaźniliście się, lecz dla was obojga ta przyjaźń bardzo źle się skończyła – mówił bezpośrednio do Zabrzeńskiego sędzia Flood. – Nie ma większej zbrodni niż odebranie komuś życia. Po tym nie ma już powrotu i tylko wszyscy cierpią.
33-letni Zabrzeński nie wyraził żadnych emocji, gdy usłyszał wyrok i zachował spokój i powagę, choć wcześniej był poruszony i ocierał łzy na wspomnienie swojej matki i gdy odczytywano listy poparcia napisane przez jego przyjaciół. Wysoki i szczupły Zabrzeński na sali sądowej pojawił tym razem z ogoloną głową i zapuszczoną brodą, w okularach i bez kajdanek. Krótki rękaw beżowego więziennego uniformu odsłaniał kolorowe tatuaże na obu przedramionach, w tym pokaźny Sears Tower na prawym.
Przed odczytaniem wyroku Zabrzeński jeszcze raz miał okazję zabrać głos. Wstał, zwrócił się bezpośrednio do sędziego i obficie gestykulując, z przejęciem oświadczył, że mimo wielu przemyśleń, nie jest w stanie powiedzieć nic, co mogłoby zmienić sytuację lub cofnąć czas.
– Odkąd to się stało, codziennie myślę o Sarze. Przeczytałem gdzieś, że jeśli zabierasz czyjeś życie, to rozrywasz swoją duszę i to jest prawda. Kiedyś byłem szczęśliwy, lecz odkąd to się stało, moje życie nie jest takie samo i nigdy już nie będzie. Tyle tylko mogę powiedzieć, Wysoki Sądzie – zakończył Zabrzeński.
Zabrzeński nie zwrócił się do matki ofiary, Marii Vozdovej, która obserwowała ponad dwugodzinne przesłuchanie z rodzinnych Czech na Zoomie, wraz z dwoma młodszymi braćmi Sary Krasilovej. Vozdova ocierała łzy, gdy obecny również na Zoomie konsul generalny Republiki Czeskiej w Chicago Ondřej Pometlo odczytywał jej oświadczenie – najpierw po czesku, a potem tłumaczenie po angielsku.
Vozdova pisała w nim, że Sara była jej jedyną córką i wniosła wiele szczęścia w jej życie do momentu, kiedy „zabrał je jeden człowiek”. Opisywała, jak śmierć Sary zamieniła życie w koszmar i rozpacz. „Ten zły człowiek zasługuje na najwyższy wymiar kary. Zasługuje na potępienie. Nigdy ci nie wybaczę. Mam nadzieję, że kiedyś odnajdę pokój w sercu”.
Dobry przyjaciel czy arogancki narcyz
Apelując do sędziego o łagodny wyrok, obrona opisywała dzieciństwo i dorastanie swojego klienta – jedynaka bardzo blisko związanego z matką i babcią, dorastającego praktycznie bez ojca. Przywołała jego późniejsze problemy z alkoholem i nadużywaniem leków, a po powrocie ze Stanów zmaganie się z traumą, w tym dwie próby samobójcze. Wspominała o problemach psychicznych Zabrzenskiego w więzieniu powiatu Cook, diagnozę lekkiego stresu pourazowego, stanów lękowych i depresji. Przypomniała, że Zabrzeński nigdy nie był karany i współpracował z policją, gdy ci przyjechali do Krakowa go przesłuchiwać, a także, że klient skończył liceum i trochę studiował, a w Chicago udzielał się w organizacjach charytatywnych. Po nagłej śmierci matki w Chicago, jego jedyną rodziną jest mieszkająca w Krakowie babcia, do której regularnie dzwoni z więzienia – podkreśliła obrończyni Brett Balmer. Tłumaczyła też, że po incydencie Zabrzeński poleciał do Polski z powodu „paniki i desperacji”, lecz podejmował wysiłki, żeby wziąć odpowiedzialność za śmierć Krasilovej. Obrona odczytała też listy czterech przyjaciółek Zabrzeńskiego, w tym trzech mieszkających w Polsce, które opisują go jako życzliwego, pomocnego, wesołego i lojalnego przyjaciela.
Innego zdania był asystent prokuratora stanowego John Brassil, który nazwał Zabrzeńskiego „aroganckim i ekstremalnie narcystycznym”, a jego działania „wyrachowanymi”. Przypomniał, że oskarżony okłamywał ławę przysięgłych, twierdząc, że Krasilova sama nabiła się na nóż, który Zabrzeński ukrył potem w domu matki i nie pamiętał, co wydarzyło się tragicznej nocy. Zdaniem prokuratury Polak do końca próbował winić ofiarę. Prokuratura nie domagała się konkretnej kary, lecz przypomniała, że za morderstwo pierwszego stopnia grozi od 20 do 60 lat i zaapelowała do sądu o sprawiedliwy wyrok.
Po ogłoszeniu wyroku Brassil powiedział „Dziennikowi Związkowemu”, że jest „wdzięczny, że sąd odpowiednio rozważył fakty i wydał wyrok, który w mojej opinii jest sprawiedliwy”. Zapytany o możliwość odsiadywania kary w Polsce, co było częścią umowy ekstradycyjnej, Brassil odpowiedział, że jest to możliwe na życzenie skazanego dopiero po wyczerpaniu wszystkich dróg apelacji na miejscu, co najpewniej potrwa kilka lat.
Jednak obrończyni Zabrzeńskiego Brett Balmer powiedziała nam, że „nie sądzi, żeby (Zabrzeński) był tym zainteresowany”. Jak powiedziała, wyrok 33 lat więzienia nie był dla niej zaskoczeniem, choć obrona miała nadzieję, na przedział między 20 a 30 lat. Po odczytaniu wyroku obrona natychmiast zapowiedziała apelację i złożyła odpowiednie wnioski.
Wyprowadzany z sali Zabrzeński skinął symbolicznie w stronę obecnego również na sali polskiego konsula z Chicago Jacka Bryniaka, który od początku obserwował sprawę. Obecność konsula na rozprawie ma charakter czysto symboliczny i może nastąpić na życzenie oskarżonego obywatela czy też ofiary danego kraju. Zadaniem konsula jest upewnienie się, że dany obywatel jest traktowany uczciwie i sprawiedliwie. Po wyroku Bryniak powiedział nam, że nie ma zastrzeżeń do zachowania stron wobec polskiego obywatela i było ono „profesjonalne”, zaś całą sprawę nazwał „tragedią dwóch rodzin”.
„Ja się tylko broniłem”
Proces 33-letniego Mateusza Zabrzeńskiego odbył się w grudniu 2021 r. Rozprawa toczyła się przez pięć dni w sądzie karnym powiatu Cook przy 26th Street i California, i zakończyła 10 grudnia uznaniem Polaka za winnego zarzutu morderstwa pierwszego stopnia po niecałych dwóch godzinach obrad ławy przysięgłych.
Prokuratura wezwała na świadków przyjaciółki Zabrzeńskiego, które po zdarzeniu odmówiły mu pomocy w zorganizowaniu wyjazdu do Polski, śledczego kryminalistycznego, który przeprowadzał dokumentację miejsca zbrodni, jednego z detektywów prowadzącego sprawę, który przesłuchiwał Zabrzeńskiego w Krakowie, eksperta od DNA oraz lekarkę sądową, która przeprowadzała sekcję zwłok Sary Krasilovej.
Ze strony obrony zeznawały znajome ofiary, według których Krasilova miała w przeszłości problemy z agresją i alkoholem. Zeznawał też sam oskarżony, Mateusz Zabrzeński, który przekonywał ławę przysięgłych, że działał w samoobronie. „Chciała mnie zabić. Ja się tylko broniłem” – przekonywał ławę przysięgłych.
W mowach końcowych asystenci prokuratora stanowego przekonywali ławę przysięgłych, że Zabrzeński „okłamuje każdego, kogo widzi”, a jego historia „po prostu nie trzyma się kupy”. Dla odmiany, jak podkreślał prokurator, „dowody naukowe nie kłamią”, wyliczając DNA Zabrzeńskiego za paznokciami ofiary, nóż kuchenny zabrany z miejsca zdarzenia i schowany w mieszkaniu matki, i zeznania eksperta medycyny sądowej dotyczące obrażeń kobiety.
Obrona podczas procesu podważała wiarygodność świadków prokuratury, w tym detektywa i lekarz sądowej, i przekonywała, że jej klient odpierał tylko atak rozwścieczonej i pijanej przyjaciółki, kiedy sytuacja wymknęła się spod kontroli. Powoływała się na szczerość Zabrzeńskiego, który płakał przy składaniu zeznań na wspomnienie przyjaciółki „bliskiej jak siostra”, nie zaprzeczał, że Krasilova była wielokrotnie dźgnięta nożem, lecz nie pamiętał sekwencji wydarzeń i nie potrafił wytłumaczyć poszczególnych obrażeń na jej ciele.
Tragiczny finał imigranckiej przyjaźni
Do zdarzenia doszło 24 czerwca 2013 r. nad ranem w mieszkaniu 24-letniej Krasilovej w apartamentowcu przy 6557 W. Addison St. na północnym zachodzie Chicago, gdzie tymczasowo wprowadził się Zabrzeński. Dziewczyna miała wrócić pijana do domu i wdać się w kłótnię ze współlokatorem. Doszło do szarpaniny, podczas której Zabrzeński wielokrotnie ugodził ją nożem i udusił. Następnie Zabrzeński udał się do mieszkania swojej matki, której wyznał, że zaatakował kobietę i poprosił o pieniądze na bilet do Polski. Matka ukryła narzędzie zbrodni – nóż rzeźniczy, który przyniósł ze sobą i pożyczyła 2380 dolarów na bilet lotniczy. W ciągu 24 godzin Zabrzeński załatwił w polskim konsulacie paszport, kupił bilet i był na pokładzie samolotu do Krakowa.
Miesiąc po tym, jak Zabrzeński uciekł do Polski, do Krakowa przybyli dwaj przedstawiciele policji z Chicago. Spotkali się z Mateuszem Zabrzeńskim w krakowskim hotelu, gdzie został przesłuchany i sfilmowany. Informacja o tym spotkaniu znalazła się w dokumentacji wniosku o ekstradycję do USA, lecz zgodnie z umową, miała nie być poruszana podczas rozprawy.
W kwietniu 2014 roku Mateusz Zabrzeński został zatrzymany w Krakowie na wniosek Stanów Zjednoczonych. Podczas przesłuchania zeznał, że został zaatakowany przez kobietę, która weszła do mieszkania, rozbijając drzwi. Postępowanie ekstradycyjne trwało kilka lat, aż latem 2018 r. krakowski sąd okręgowy stwierdził ostatecznie dopuszczalność ekstradycji Mateusza Zabrzeńskiego do USA. Jak zawsze w takich przypadkach, ostateczną decyzję w sprawie wydania polskiego obywatela podjął minister sprawiedliwości.
Od czasu ekstradycji 12 grudnia 2019 r. do dziś Mateusz Zabrzeński przebywa w więzieniu powiatowym przy California i 26th Street. Nie wiadomo jeszcze, do którego stanowego zakładu karnego zostanie skierowany.