Do czwartku po południu chicagowska policja nie miała nowych informacji w sprawie śmierci Jacka Rudnickiego, syna znanego polonijnego lekarza, działacza i b. kandydata na senatora RP, prof. Marka Rudnickiego. Rodzinie powiedziała, że podejrzewa, że padł ofiarą carjackingu. 44-latek został zastrzelony w niedzielę nad ranem na południu śródmieścia Chicago. Uroczystości pogrzebowe zaplanowane są na sobotę.
Pogrzeb Jacka Rudnickiego odbędzie się w sobotę 12 lutego o 11 am w Bazylice św. Jacka przy 3636 W. Wolfram St. w Chicago.
Do tragicznego zdarzenia doszło w niedzielę 6 lutego nad ranem na rogu Michigan Avenue i 24th Street, w rejonie McCormick Place. Jak oświadczyła chicagowska policja, Jacek Rudnicki został znaleziony nieprzytomny na ulicy w śniegu i odłamkach zakrwawionego szkła, z dwiema ranami postrzałowymi dolnej części ciała. Jego śmierć stwierdzono na miejscu; miał przy sobie portfel i telefon.
Według informacji udzielonych nam przez biuro lekarza sądowego powiatu Cook, przyczyną śmierci Rudnickiego była rana postrzałowa w biodro zadana przez inną osobę. Śmierć została uznana za zabójstwo.
Mercedes, którym poruszał się tej nocy Jacek Rudnicki, a który należał do jego matki, został skradziony, lecz dr Rudnicki potwierdził, że policja zlokalizowała go później w niedzielę 6 lutego na południu Chicago dzięki urządzeniu GPS. W czwartek 10 lutego auto było ciągle przedmiotem kryminalistycznych badań policji pod kątem dowodów w sprawie.
Policja powiedziała Rudnickim, że podejrzewa, że ich syn padł ofiarą carjackingu, lecz nie potwierdziła tego w oficjalnym komunikacie. Do czwartku po południu – jak powiedziała nam policja – okoliczności incydentu ciągle były przedmiotem śledztwa i nikogo nie aresztowano.
Młodszy Rudnicki mieszkał z rodzicami w centrum Chicago w wieżowcu przy Harbor Drive, około dwóch mil na północ od miejsca zdarzenia. Rodzice ostatni raz widzieli syna w sobotę 5 lutego późnym wieczorem. Dr Rudnicki nie wie, co tragicznej nocy syn robił w miejscu zdarzenia, ale amerykańskie media podawały, na podstawie relacji świadków, że mógł być w drodze na przyjęcie na południu Chicago.
Telewizja ABC 7 CHICAGO informowała we wtorek 9 lutego, że do zabójstwa Rudnickiego doszło niecałe dwa dni po tym, jak z zamkniętego, strzeżonego parkingu wieżowca, w którym mieszkają Rudniccy, skradziono 9 samochodów, lecz nie ich mercedesa. Sekwencję czasową incydentów telewizja nazywa „wręcz nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności”. Według ABC 7 CHICAGO, policja analizuje zapisy z kamer monitoringu i nie podaje, czy sprawy są ze sobą powiązane.
O śmierci syna państwo Ruddniccy dowiedzieli się podczas wizyty policjantów w ich mieszkaniu w niedzielę 6 lutego około 9 rano. Zapytany o reakcję na wstrząsającą wiadomość, prof. Rudnicki odpowiedział, że zareagował „tak, jak reagują rodzice, których jedyny syn został zastrzelony w czasie pokoju w centrum Chicago, w którym mieszkamy od dwudziestu kilku lat”.
W czwartek rodzina Rudnickich wystosowała następujące oświadczenie: „Z wielkim smutkiem w naszych sercach informujemy, że nasz syn Jacek Rudnicki, 44, zmarł tragicznie 6 lutego zastrzelony w centrum Chicago. Wspieramy Chicago Police Department w śledztwie dotyczącym tego incydentu. Bardzo prosimy o uszanowanie naszej prywatności w tym trudnym okresie żalu po stracie Jacka i możliwość wsparcia Chicago Police Memorial Foundation”.
Rodzina złożyła również podziękowania wszystkim, którzy łączą się z nią w bólu po stracie syna.
Jacek Rudnicki pracował w branży komputerowej i doraźnie jeździł Uberem. „Był taką szlachetną duszą” – napisał na Facebooku przyjaciel zmarłego, Mark Rivera. „Tym razem przemoc w Chicago uderzyła naprawdę blisko”.
Policja apeluje do osób mogących posiadać informacje w sprawie tragicznego zdarzenia o kontakt pod numerem tel.: 833-408-0069 lub 312-746-7330.