12 lutego 2011
I znowu, jak co roku w środku mroźnego lutego nadchodzi dzień zakochanych. Święto, jak twierdzą niektórzy wymyślone dla celów czysto komercyjnych. Zarabiają na nim bowiem restauratorzy, kwiaciarnie, jubilerzy, perfumerie, cukiernie, sklepy z bielizną. Firmy prześcigają się w pomysłach wykorzystania Walentynek do pomnożenia wpływów.
Dzień Zakochanych to następny przykład amerykanizacji świata; bo tak naprawdę właśnie tu w Ameryce rozpoczął się zwyczaj dawania ukochanej osobie kartki z wyznaniem miłosnym, pięknie napisanym wierszem, słowami, które ktoś za nas wymyślił. W końcu nie każdy z nas jest poetą, a kochać może każdy.
Jedna z amerykańskich firm produkujących kartki szacuje, że z okazji Walentynek na całym świecie wysyłanych jest około miliarda pocztówek, co daje Walentynkom drugie miejsce w rankingu świąt (pierwsze należy do Bożego Narodzenia). Co ciekawe, około 85 proc. z tych życzeń wysyłają kobiety. Jest to kolejny dowodów na to, że mężczyźni są zazwyczaj bardziej praktyczni i przygotowują pachnący drobiazg. Jednak kartka z wyznaniem jest też miłym dodatkiem.
Śmieszą mnie stwierdzenia typu, „nie obchodzę Walentynek”, „jesteśmy już ze sobą zbyt długo, żeby bawić się w takie rzeczy i wydawać pieniądze na kartki i kwiaty”. A przecież wcale nie muszą to być kwiaty, może być coś, co szczególnie oboje lubimy; wypad na narty, butelka ulubionego wina, albo zwyczajnie miły wieczór przy herbacie lub w łóżku. Być może wszystko to brzmi jak frazes, ale czy nie jest to kolejna okazja do świętowania miłości, a tych okazji w codziennym, zabieganym życiu nie mamy aż tak dużo.
Życzę wszystkim, żeby Walentynki trwały cały rok, a Walentynka czy Walenty ciągle okazywał się tym wyśnionym, wymarzonym.
Pozwalając sobie na odrobinę prywaty, chcę zapewnić mojego Walentego o mojej miłości i życzyć wielu lat szczęścia ze mną.
Karolina