Wrak małego samolotu, na pokładzie którego znajdowała się czteroosobowa rodzina z Minneapolis został zlokalizowany w górzystm regionie stanu Wyoming. Poszukiwania awionetki, którą leciał ojciec z trzema synami trwały od tygodnia. Nikt nie przeżył katastrofy.
Ekipy poszukiwawcze zlokalizowały wrak samolotu Mooney 20J w poniedziałek późnym wieczorem. Maszyna leżała na ostrym zboczu, na wysokości około 11 tys. stóp nad poziomem morza, w łacuchu górskim Wind River – poinformowało biuro szeryfa powiatu Fremont w Wyoming. Samolot był częściowo zasypany śniegiem.
Maszyna wyleciała tydzień temu poniedziałek po południu z lotniska Jackson Holew Wyoming i kierowała się do portu docelowego Minneapolis-St. Paul. Za sterami siedział 40-letni Luke Bucklin, dyrektor wykonawczy firmy komputerowej z siedzibą w Minnesocie. Na pokładzie znajdowało się trzech jego synów: 14-letnie bliźniaki Nate i Nick oraz 12-letni Noah. Pilot zgłosił wieży kontrolnej na lotnisku w Riverton w Wyoming silne turbulencje, z którymi nie mógł sobie poradzić.
Don Loucks, kontroler, który po raz ostatni komunikował się z maszyną, przyznał, że mały jednosilnikowy samolot typu Mooney nie był odpowiednio przystosowany do poradzenia sobie w ekstremalnych warunkach pogodowych.
Ginger Bucklin, żona pilota oraz matka trzech chłopców, którzy zginęli w wypadku wystosowała we wtorek oświadczenie, w którym dziekuje ekipom ratunkowym za ogromny wysiłek włożony w poszukiwania oraz bliskim i znajomym za ich wsparcie, jakie okazali jej w tych wyjątkowo trudnych chwilach.
Rodzina Bucklin’ów wybrała się ponad tydzień temu do Jackson na ślub znajomych. Ginger Bucklin i jej najmłodszy syn wrócili do Minneapolis samolotem rejsowym – jej mąż i trzej starci synowie lecieli do domu prywatną awionetką.
MNP (AP)
Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.