Policja była przekonana, że w związku z wojną w Gazie dojdzie do krwawych starć na Świątynnym Wzgórzu, ale Arabowie wybrali inne miejsce w Jerozolimie.
Piątek jest świętym dniem muzułmanów. Zdarza się, że na piątkowe modlitwy na Świątynnym Wzgórzu przychodzi prawie pół miliona wiernych. Teren, na którym znajduje się meczet El Akca i meczet Omara, należy do najbardziej zapalnych punktów na świecie. Zwykłe pstryknięcie zapalniczką może podpalić cały Bliski Wschód. Nic więc dziwnego, że władze z niepokojem oczekiwały na rozwój wydarzeń. Okazało się jednak, że nie doszło tam do niczego groźnego i że Arabowie postanowili działać w innych punktach Jerozolimy.
To co się stało poza murami miasta, koło Muzeum Rockefellera, przypominało raczej sceny z filmu akcji, niż zwykłą demonstrację. Kilka tysięcy mieszkańców wschodniej Jerozolimy ruszyło na dzielnicę żydowską, paląc po drodze sklepy, samochody i lokale gastronomiczne. Na czele tej demonstracji, która szybko zderzyła się z policją, kroczyły nastolatki uzbrojone w butelki zapalające, młoty, pręty i rogatki (proce arabskie). W starciach zostało rannych kilkadziesiąt osób. Ustały one dopiero wtedy, gdy grupa szejków przybyła na miejsce i wezwały tłumy do rozejścia się. W chwili pisania tej korespondencji do starć doszło w innych dzielnicach Jerozolimy. Do gwałtownych demonstracji doszło prawie na całym Zachodnim Brzegu. W Ramalii interweniowało wojsko i specjalne jednostki policyjne, a w Nablusie, Dżeninie i Jerychu na ulice wyszły tłumy z flagami Hamasu.
Podczas gdy na styku izraelsko-palestyńskim dzieją się dramatyczne rzeczy, lider Autonomii, Abu Mazen, przebywa głównie w powietrzu rozjeżdżając się po Europie i Bliskim Wschodzie.
Obserwując nastroje wśród ludności palestyńskiej, zarówno w Strefie Gazy jak i na Zachodnim Brzegu, trudno oprzeć się refleksji, że Hamas nie tylko nie zamierza teraz wywiesić białej flagi, ale czuje się wzmocniony i coraz bardziej popularny na palestyńskiej ulicy. Na obecnym etapie odnosi się wrażenie, że mimo nalotów lotniczych, operacji lądowych, mimo strasznego zniszczenia infrastruktury w Strefie Gazy, również pion wojskowo-terrorystyczny tej organizacji nie poniósł większych strat. Dla porównania, siły zbrojne Hamasu liczą ponad 20 tys. ludzi. Według danych izraelskiego rzecznika wojskowego, w starciach zginęło dotychczas 500 terrorystów, zaledwie kilka procent.
Henryk Szafir