Każdy, kto obserwował fluktuacje na giełdzie, może podejrzewać, że coś więcej niż zimny, pozbawiony emocji racjonalizm dyktuje wzrosty i upadki na rynkach finansowych.
Różnorodne badania wskazują, że w zawodzie maklera pracują ludzie o pewnym profilu psychologicznym, zbliżonym do osobowości psychopaty, którą cechuje towarzyskość, impulsywność, obojętność na uczucia innych i nieuczciwość.
Z badań przeprowadzonych przez University of St. Gallen w Szwajcarii pod kierownictwem eksperta sądowego, Pascala Sherrera, i administratora więzień, Thomasa Noll, wynika, że pod względem rywalizacji i podejmowaniem ryzyka zawodowi maklerzy przebijają zdiagnozowanych psychopatów. Jak pisze Der Spiegel, takie wnioski wyciągnięto na podstawie szeregu testów na grupie 28 maklerów i przez porównanie wyników z rezultatami testów grupy psychopatów. Okazało się, że maklerzy chętniej podejmują ryzykowne kroki i nie mają hamulców w szkodzeniu innym, jeśli przyniesie im to korzyści.
Sherrer i Noll nie są pierwszymi, którzy sugerują związek między sukcesem na Wall Street a mentalną patologią.
W 2005 roku wykryto, że maklerzy, którzy z powodu uszkodzenia mózgu nie byli w stanie w pełni odczuwać emocji, lepiej dawali sobie radę na giełdzie niż inni, prawdopodobnie dlatego, że nie doświadczali niepokoju i wielkości podejmowanego ryzyka. W tym czasie profesor neurologii nazwał maklerów „sprawnymi psychopatami”.
Autorzy innych, zakończonych w 1996 roku badań, doszli do konkluzji, że maklerzy i politycy mają wiele cech charakterystycznych dla osobowości psychopatycznej.
Podczas gdy finansowa profesja przyciąga i wynagradza ludzi z cechami psychopaty, to dowody wskazują, że praca na Wall Street może przyczynić się do słabego zdrowia psychicznego. Młodzi maklerzy zazwyczaj nie dosypiają, przychodzą do pracy wtedy nawet, gdy chorują i znacznie częściej zapadają na depresję niż ludzie innych zawodów.
(HP – eg)