Chicago (Inf. wł.) – Szef policji Garry McCarthy oświadczył w ostatni weekend, że nie poprosi burmistrza Rahma Emanuela o pozwolenie na zatrudnienie większej liczby policjantów dopóki nie sprawdzi, że istniejące zasoby ludzkie są w pełni wykorzystane.
Nadinspektor policji McCarthy stwierdził też, że burmistrz Emanuel nigdy nie obiecywał zatrudnienia tysiąca policjantów, a tylko obiecywał oddelegować większą liczbę funkcjonariuszy do poszczególnych dystryktów i patroli dzielnicowych.
Pod tym względem – twierdzi McCarthy – burmistrz wywiązał się z przyrzeczenia, ponieważ przeniósl oficerów pracujących za biurkami w komendach policji do patrolowania ulic.
McCarthy nie powiedział jednak o tym, że burmistrz przeniósł do niebezpiecznych dzielnic oficerów, którzy już patrolowali ulice w specjalnych oddziałach patrolujących całe miasto, a w ramach transferu zostali przypisani do określonych dzielnic i rejonów patrolowych.
W policji chicagowskiej pozostaje nieobsadzonych ponad tysiąc etatów. Na dodatek liczba wakatów stale powiększa się – w miarę, jak oficerowie przechodzą na emeryturę.
Władze policji planują przeszkolić w tym miesiącu około 50 rekrutów, którymi zostanie obsadzona znikoma część wakatów.
To kropla w morzu potrzeb miasta, w którym dzieci i młodzież – w zachodnich i południowych dzielnicach – boją się chodzić na piechotę do i ze szkoły, z powodu częstych strzelanin i wojen między gangami.
(ao)