W nowojorskiej siedzibie Zgromadzenia Ogόlnego Narodόw Zjednoczonych amerykańska sekretarz stanu, Hillary Clinton 19 września zmierzyła się nie tylko z problemem powodzi w Pakistanie, czy też z sytuacją w Haiti, ale niestety po raz kolejny udowodniła, że tak naprawdę mało ją obchodzi opinia innych na temat jej wizerunku.
Intensywny niebieski kolor żakietu – niejednokrotnie już przerabiany przez „modne” kobiety polityki – wywrόcił do gόry nogami porządek rzeczy oraz wiele par oczu.
Włosy spięte klipsem na czubku głowy udowodniły, jak bardzo zapracowaną osobą jest pani Clinton i jak bardzo ceni wygodę. No a poza tym, że jest jedną z nas, bo przecież my znamy ten klips; używamy go do spinania włosów przy myciu podłogi, nakładaniu maseczki, zmywaniu makijażu, domowych porządkach,…
Ale, czy naprawdę Hillary Clinton musi do tego stopnia demonstrować swoją normalność ? A może to nadmierna dowolność, a może niedbałość?
Oczywiście są dni, kiedy możemy czuć się gorzej, są dni kiedy włosy nie chcą leżeć tak, jakbyśmy sobie tego życzyły, a czasami po prostu nam się nic nie chce, czasami…ale tylko wtedy, kiedy nie jesteśmy osobą publiczną.Wtedy możemy pozwolić sobie na małe szaleństwa, ale takie szaleństwa osobom publicznym po prostu nie przystoją. To nie licuje z pracą, która wykonują, a w dodatku mają one na sobie oczy całego świata. I to dosłownie.
A może Hillary Clinton szuka zmiany? W końcu każdy z nas od czasu do czasu powinien „odświeżyć” swόj wygląd, żeby czuć się inaczej. No cόż, zmiana jest dobrą rzeczą, ale wtedy, kiedy zmierza w dobrym kierunku. Tutaj, niestety, zapodział się gdzieś złoty środek.
Czy będziemy w przyszłości świadkami przemian pani Hillary? Czy może nas jeszcze czymś zaskoczyć po klipsiku i rażącym niebieskim garniturze? Warto zacytować w tym miejscu ją samą, wprawdzie w innym kontekście, ale odpowiednio do sytuacji: „…those who expect progress immediately are unrealistic…”
IO
Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.