W czasie samotnego pobytu w chatce zaszytej w północnym Ontario sen. Lamar Alexander zastanawiał się nad umową zawartą między Kongresem a prezydentem Brackiem Obamą w sprawie pułapu zadłużeń państwa, przemyślał nadchodzące debaty w roku wyborczym, sprawy najbliższe jego sercu i własną przyszłość w Senacie.
Następnie 71-letni republikanin z Tennessee napisał i odłożył na bok przemówienie. W ostatni wtorek wygłosił je na forum Senatu.
Alexander zrezygnował z pozycji numer 3 wśród liderów GOP-u, by mieć wolną rękę, gdyby zaszła potrzeba opracowania ustaw wspólnie z demokratami. „Chcę zrobić więcej, chcę żeby Senat skuteczniej przyłożył się do ważnych spraw”, powiedział. Jego wystąpienie, choć przyjęte z dużym uznaniem, niewiele zmieni, jeśli republikanie nadal będą postępować zgodnie z zasadą ustanowioną przez lidera senackiej mniejszości republikańskiej, Mitcha McConnella, który na początku prezydentury Obamy wyznał, że głównym priorytetem politycznym GOP-u jest niedopuszczenie do drugiej kadencji Obamy w Białym Domu.
Oświadczenie senatora było oczywistym odrzuceniem jednostronności, jaka zapanowała w izbie Kongresu, której zadaniem jest rozwiązywanie najtrudniejszych problemów państwa.
Zapowiadane odejście doty- chczasowego „whipa” GOP-u, sen. Jona Kyl z Arizony, otwierało przed Alexandrem możliwość objęcia miejsca numer 2 w senackiej hierarchii republikańskiej, co jednak zmusiłoby go do potencjalnie ostrej walki z innym kandydatem na to miejsce , sen. Johnem Cornyn z Teksasu.
W 2006 roku Alexander przegrał starania o stanowisko republikańskiego „whipa”. Objął je były senator Trent Lott z Mississippi. Od tego czasu senaccy republikanie stali się bardziej konserwatywni.
O miejsce zwolnione przez Alexandra będzie ubiegać się sen. John Thune z Dakoty Południowej.
(HP – eg)
