Barack Obama zdobył 303 głosy elektorskie, Mitt Romney – 206. Na prezydenta oddało głosy 60,097,107 wyborców, na jego republikańskiego rywala 57,412,778.
Niezależne grupy konserwatywne, które w 2012 roku wydały ponad $800 milionów na obronę republikańskiego nominata i oczernianie prezydenta muszą pogodzić się z faktem, że ich wysiłki nie przyniosły pożądanego rezultatu.
Grupy popierające Mitta Romneya wydały o $260 milionów więcej niż sprzymierzeńcy Baracka Obamy, a mimo to ich kandydat poniósł porażkę. Można zatem wnioskować, że pieniądze
są ważne, lecz nie najważniejsze, a wyborców nie można kupić. Ostatecznie we władzach federalnych nie doszło do żadnych drastycznych zmian.
Barack Obama nadal jest prezydentem, Senat pozostał w rękach demokratów, a Izba Reprezentantów utrzymała republikańską przewagę.
W 113 Kongresie zasiądzie najwyższa w historii USA liczba kobiet.
Do Senatu bez trudu dostała się Elizabeth Warren z Massachusetts. Profesor prawa z Harvardu pobiła przystojnego (byłego modela) i popularnego republikanina Scotta Browna, który objął miejsce zmarłego sen. Edwarda Kennedy. Po manipulacjach bankowych, które spowodowały krach na giełdzie i rynku nieruchomości Warren zaproponowała stworzenie Biura Finansowej Ochrony Konsumenta. Prof. Warren tymczasowo stanęła na czele biura, lecz nie uzyskała nominacji na to stanowisko z powodu sprzeciwu republikańskich kongresmanów i Departamentu Skarbu, którym zarządza były szef nowojorskiego Fed, Timothy Geithner.
Poza Elizabeth Warren do Senatu weszła republikanka z Nebraski Deb Fisher oraz demokratki, Tammy Baldwin z Wisconsin, Mazie Hirono z Hawajów oraz pochodząca z bardzo „czerwonego” okręgu w Dakocie Północnej Heidi Heitkamp.
Sześć demokratek – sen. Maria Cantwell z Waszyngtonu, Dianne Feinstein z Kalifornii, Kirsten Gillibrand z Nowego Jorku, Amy Klobuchar z Minnesoty, Claire McCaskill z Missouri i Debbie Stabenow z Michigan – wygrało reelekcję.
Demokratka z Newady kongr. Shelley Berkley przegrała wybory z Dea-nem Hellerem.
Porażkę poniosło również pięć republikańskich kandydatek, w tym Linda McMahon. Była CEO World Wrestling Entertainment z własnej kieszeni wydała na kampanię $42.6 milionów. McMahon wykonała ciekawe posunięcie. Choć ubiegała się o wejście do Senatu z ramienia Partii Republikańskiej, to w ostatnich dniach nawoływała swoich zwolenników do głosowania na nią i prezydenta Obamę.
Kobiety gremialnie przyczyniły się do zwy-cięstwa prezydenta. Nie dlatego – jak bezmyślnie sugerują konserwatywni komentatorzy –, że czaruje swoim uśmiechem, lecz w obronie własnego interesu.
Najlepszym tego przykładem jest porażka popieranego przez Tea Party republikanina z Missouri, kongr. Todda Akina, który w wyścigu z demokratką sen. Claire McCaskill prowadził aż do sierpnia, kiedy to wypowiedział się za całkowitym zakazem aborcji dodając, że kobiety nigdy nie zachodzą w ciążę w wyniku gwałtu.
Identyczny los spotkał kandydata do Senatu, republikanina z Indiany Richarda Mourdocka. Szef stanowego departamentu skarbu, Mourdock prowadził w wyścigu z demokratą kongr. Joe Donnelly. Role odwróciły się z chwilą, gdy republikanin wyraził identyczne stanowisko jak Akin. Na dodatek wyznał, że skoro ciąża jest wynikiem gwałtu, to było to coś, co „leżało w zamiarach Boga”.
Donnelly wejdzie na miejsce umiarkowanego republikanina, sen. Richarda Lugara, który przegrał z Mourdockiem w prawyborach GOP-u.
Powyższą filozofię podzielał również popierany przez Tea Party kongresman z Illinois, Joe Walsh. Poniósł porażkę w wyścigu z demokratką Tammy Duckworth.
Reakcja elektoratu na ultrakonserwatywne podejście do spraw ważnych dla kobiet powinna nauczyć kandydatów na wybieralne stanowiska, że kobiety nie życzą sobie, by mężczyźni decydowali o ich ciele i zabierali głos w kwestiach, o których nie mają pojęcia.
Sygnałem świadczącym o słabnących wpływach Tea Party jest zwycięstwo byłego kongresmana z Florydy, demokraty Ala- na Graysona, który w 2008 roku przegrał z kandydatem „herbaciarzy” Toddem Long. Tym razem Grayson miał 18-procentową przewagę nad republikańskim rywalem.
Miejsce w Kongresie stracił również czarnoskóry republikański ekstremista kongr. Allen West z Florydy, znany z ostrego języka. Swego czasu West nazwał demokratkę z Florydy kongr. Debbie Wasserman Schultz „podłym niegodziwcem” dodając, że „nie zachowuje się jak dama”. Twierdził, że 80 demokratów w Izbie Reprezentantów należy do partii komunistycznej, a minister propagandy nazistów, Joseph Goebbels, byłby dumny z dzisiejszej Partii Demokratycznej.
Kongr. Paul Ryan z Wisconsin stracił nadzieję na wiceprezydenturę, lecz utrzymał miejsce w Izbie Reprezentantów.
Była kandydatka na prezydenta, kongr. Michele Bachmann z Minnesoty, niewielką przewagą głosów pokonała demokratę Jima Gravesa. Na kampanię wydała dwunastokrotnie więcej niż jej rywal.
Warto nadmienić, że mieszkańcy stanów Kolorado i Waszyngton głosowali za legalizacją marihuany.
Wyborcy Maine, Maryland i Minnesoty opowiedzieli się za legalizacją małżeństw między osobami tej samej płci.
(eg)