Każdy konsument zaprawiony w zakupowych bojach wie, że w piątek – dzień po Święcie Dziękczynienia, zwany Czarnym Piątkiem – rozpoczyna się świąteczny szał zakupów. Sklepy kuszą wyprzedażami, a rabaty i obniżki cen sięgają nawet 70 procent. Analitycy rynku twierdzą, że w tym roku kupujących (a właściwie szturmujących sklepy) ma być o 2,6 procent więcej niż w roku ubiegłym. Tego dnia do sklepów ma ruszyć 200 mln klientów. Natomiast kolejne 100 mln doceni wygodę zakupów wirtualnych.
- fot.Croixboy/ Nie sztuka w tym, żeby swoje wyczekać…
Określenie Czarny Piątek (Black Friday) powstało w latach 60. i odnosiło się do ogromnych korków, które sparaliżowały tego dnia ruch na drogach Filadelfii, po tym jak konsumenci szutrem ruszyli do sklepów. Jednak istnieje też druga wersja, która głosi, że nazwa Czarny Piątek wywodzi się od koloru atramentu, jakim w księgach finansowych zapisuje się zyski, w odróżnieniu od atramentu czerwonego – używanego do zapisywania strat.
W myśl zasady „kto rano wstaje temu…” Amerykanie jeszcze przed zjedzeniem świątecznego indyka, zaczynają obmyślać strategię zakupów. Najbardziej wytrwali nie śpią w nocy z czwartku na piątek, pakują się do śpiworów i tak koczują pod sklepami kilka godzin w nadziei, że będą tymi pierwszymi, którzy upolują upragniony towar… A skąd my to znamy? Czyż nie przypominają nam się czasy komunistyczne? Przecież kolejki stanowiły część naszej polskiej egzystencji. To w kolejkach spędzano czas w oczekiwaniu, że „rzucą” upragniony towar…
No cóż, czasy są inne, towaru niemało, ale zdarza się, że i tutaj kupujący odchodzą z przysłowiowym kwitkiem. Okazuje się, że branżowcy łapią się wszelkich im znanych sposobów, aby zdobyć potencjalnego klienta. Telewizor LCD za 500 dolarów, diamentowe kolczyki za 100. Oferty są bardzo atrakcyjne. Ale, czy na pewno? Eksperci twierdzą, że za ofertami kryje się wiele niejasności. Zdarza się na przykład, że sklep zapomniał nadmienić w ofercie, że telewizorów wystarczy tylko dla pierwszych czterech czekających w kolejce osób, a diamenty nie zawsze będą tymi, które nas olśnią.
- www.mysears.com/ …Czarny Piątek trzeba później przeżyć
Otóż sprzedawcy mają nadzieję, że jeżeli nie upolowałeś swojego produktu, a jesteś już w sklepie, to prawdopodobnie kupisz inny, często podobny towar po obniżonej cenie. A, że posiada mniejszą liczbę funkcji niż standardowy model… Różnica jest tak minimalna, że większość klientów jej nie zauważy. Właśnie na to liczy sprzedawca.
Jednak dla mniej cierpliwych istnieje alternatywa e-zakupów. Otóż z sondażu przeprowadzonego przez CouponMountain.com wynika, że aż 129 mln Amerykanów planuje świąteczne zakupy, a przynajmniej ich część, w formie online. Jako zalety zakupów przez internet ankietowani podawali głównie możliwość dokonania zakupu o dowolnej godzinie, w dowolnym miejscu, łatwość porównywania cen oraz większą liczbę zniżek i lepszą dostępność produktów.
Konsumenci online planują wydać na święta średnio 700 dolarów, jak wynika z danych Krajowej Federacji Sprzedawców Detalicznych (National Retail Federation – NRF). Sprzedaż internetowa ma wzrosnąć w tym roku od 9 do 16 proc.
Ta sama organizacja przewiduje, że konsumenci wydadzą w okresie świątecznych zakupów łącznie 447,1 mld dolarów. I znaczna cześć zysków trafi do internetowych sprzedawców. 64 proc. deklaruje zakupy w branży rozrywkowej, 55 proc. będzie szukać odzieży i akcesoriów, 47 proc. – produktów elektronicznych, 43 proc. – zabawek i gier planszowych, a 28 proc. – biżuterii i zegarków. Warto dodać, że wydatki konsumpcyjne są kluczowe dla amerykańskiej gospodarki. Wytwarzają aż dwie trzecie produktu krajowego brutto.
Zatem konsumentom online – jak największej liczby „promocyjnych” kliknięć. A dla tradycjonalistów, którzy są gotowi na „polowanie” w ścisku, hałasie i napięciu – kawa do termosu, ciepła kurtka na plecy i niech udzieli się nam ten przedświąteczny nastrój w amerykańskim wydaniu jak przystało na zdobywców Dzikiego Zachodu…
I.O., as (inf.wł, CNNMoney.com, www.marketwatch.com)
