Stolica USA z niezadowoleniem przyjęła umowę ustawodawców zawartą celem niedopuszczenia do zamknięcia placówek rządowych. Przedstawiciele Waszyngtonu D.C. uważają, że ograniczenie federalnych wydatków w budżecie na resztę tego roku fiskalnego jest niesprawiedliwe, a miasto zostało potraktowane jak kozioł ofiarny.
Zdenerwowani tym, że Kongres zmierza do odebrania autonomii udzielonej stolicy kilka lat temu, burmistrz Vincent Gray i sześciu członków rady miejskiej wraz z przewodniczącym wzięli udział w proteście pod Kapitolem. Gray znalazł się w grupie 41 aresztowanych osób. Burmistrz twierdzi, że umowa zawarta w ub. piątek jest nie do przyjęcia.
Wiele wskazuje na to, że miasto nie będzie mogło wydawać własnych pieniędzy na aborcję dla ubogich kobiet ani na program wymiany strzykawek dla narkomanów, co znacznie ogranicza rozprzestrzenianie się AIDS w dystrykcie, gdzie choroba ta jest bliska epidemii.
Zmiany te postrzegane są jako odbieranie swobody działania władzom tego unikalnego miasta, którego budżet i prawa ustala Kongres.
Washington D.C. cieszył się względną niezależnością w ostatnich czterech latach, gdy demokraci dominowali w Izbie Reprezentantów i w Senacie. Partia Demokratyczna tradycyjnie jest bardziej podatna na prośby o większą autonomię dla zdecydowanie demokratycznego miasta.
Władze miejskie doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że po wyborczym zwycięstwie republikanów – w listopadzie ub. roku – nastąpią zmiany. Nie spodziewały się zmian drastycznych.
Vincent Gray i członkowie rady miejskiej protestowali przed biurami senackimi. Policja kongresowa aresztowała ich za blokowanie ulicy i bezprawne zgromadzenie.
(HP – eg)
