6 listopada Amerykanie wybierali nie tylko prezydenta, ale i 1/3 składu Senatu oraz swoich przedstawicieli do Izby Reprezentantów. Wstępnie wyniki wyborów pokazują, że Demokraci utrzymali większość w Senacie – posiadają 51 głosów, natomiast Republikanie kontroluję Izbę Reprezentantów.
Z możliwych do zdobycia 33 miejsc w Senacie Partia Demokratyczna zdobyła przynajmniej 21 (wyniki z trzech stanów wciąż nie są pewne). W połączeniu z 30 zajmowanymi przez przedstawicieli Demokratów daje to partii kontrolę nad Senatem. Republikanie wygrali wybory do Senatu w 7 wypadkach i łącznie mają 45 senatorów. W stanie Vermont i Maine wygrali kandydaci nieprzynależący do żadnej z dwóch głównych partii.
Wybory do Izby Reprezentantów zdecydowanie wygrali Republikanie. Zdobyli 232 głosy, podczas gdy Demokraci 191. Do kontroli nad Izbą konieczne jest zdobycie 218 mandatów.
Nie zdobył miejsca w Senacie Republikanin Richard Mourdock, który na tydzień przed wyborami oświadczył, że jeśli w wyniku gwałtu doszło do zapłodnienia, to taka była wola Boga. Wyborcy do Senatu wybrali na kolejną kadencję Demokratę Joe Donnelly’ego.
W stanach Maryland i Maine wyborcy w referendach towarzyszących wyborom zalegalizowali małżeństwa homoseksualne. Są one już legalne w siedmiu stanach i w stolicy USA, Waszyngtonie. Natomiast w stanach Kolorado i Waszyngton w plebiscytach zaaprobowano rekreacyjne zażywanie marihuany. W USA po raz pierwszy zalegalizowano ją tym samym nie tylko dla celów medycznych.
Mieszkańcy stanu Oregon wypowiedzieli się natomiast przeciwko legalizacji uprawie, sprzedaży i posiadaniu marihuany. W Kalifornii w plebiscycie mieszkańcy odrzucili propozycję zniesienia kary śmierci w tym stanie.
Według wstępnych danych frekwencja wyborcza wyniosła 117 mln. Na pełne dane trzeba będzie poczekać nawet kilka tygodni. Dla porównania w 2008 roku było to 131 milionów.
W Chicago frekwencja wyniosła 72,59 proc. i była porównywalna z tą sprzed czterech lat ( 72,8 proc.).