REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportLinsanity. I znów głośno o NBA

Linsanity. I znów głośno o NBA

-

Jeszcze trzy tygodnie był anonimowym rezerwowym, a dziś odwraca uwagę od wielkich nazwisk NBA, a już na pewno porusza azjatycką społeczność w USA. Ekonomista z dyplomem z Harvardu i rozgrywający New York Knicks, Jeremy Lin, jeszcze dobrze nie pokazał, co potrafi na parkiecie, a już będzie walczył o prawa autorskie do sloganu „Linsanity” – czyli ogarniającej sportowy rynek „Linmanii”.

fot.nikk_la/ Jeremy Lin z dnia na dzień został supergwiazdą NBA

Zanosi się na wojnę o znak firmowy dotyczący sloganu opisującego szalejącą wokół gracza obsesję. Od 4 lutego do amerykańskiego Biura Patentów i Znaków Towarowych wpłynęło siedem wniosków o zarejestrowanie określenia „Linsanity”. Jeden z nich zgłosiła Pamela Deese, prawniczka reprezentująca Lina.

REKLAMA

Zgłoszenia dotyczą wykorzystania hasła na wszelkiego rodzaju produktach, od telefonów komórkowych po stroje sportowe. Procedura wydania patentu trwa około roku.

Niestety sława 24-letniego Lina przyszła trochę za późno, by załapać się na niedzielny All-Star Game w Orlando. Żeby jednak za bardzo nie stracić na weekendzie z gwiazdami, NBA przyznało Linowi w piątek osobną konferencję prasową, przywilej przysługujący zazwyczaj tylko szefowi ligi Davidowi Sternowi.

W międzyczasie NBA już liczy zyski ze schodzących na pniu bluz sportowych Jeremy’ego i planuje sprzedaż kolejnych „hitów” takich jak figurki bobble czy pluszaki z jego nazwiskiem. Nie mówiąc o tym, że w Chinach oglądalność meczy NBA wzrosła o 39 procent w porównaniu do ubiegłego sezonu. A „Foreign Policy” spekulował nawet o potencjalnym wpływie fenomenu zawodnika na relacje chińsko-amerykańskie…

Pierwszy zawodnik w NBA o tajwańskich korzeniach chce odnosić sukcesy ze swoim zespołem i skupić się na grze. Ale jak odpuścić Azjacie w NBA, który do i tak skromnych o sobie komentarzy, co chwilę dorzuca wstawki o religii? A pomyśleć, że jeszcze niedawno Lin rozważał trzy opcje: grę za granicą, w D-League lub zrezygnowanie z koszykówki.

Skąd ta nagła „Linmania”? W pierwszych dziewięciu meczach z New York Knicks (od Bożego Narodzenia) Lin zagrał łącznie… sześć minut. Potem nagle zaczął zdobywać po 20-kilka punktów z New Jersey, Utah, Los Angeles… i stał się fenomenem.

Całe szczęście jeszcze przed rozpoczęciem weekendu z gwiazdami w ostatni czwartek Miami Heat rozgromiło New York Knicks, a blady występ Lina pozwolił zatrzymać nieco azjatycką falę i pokazać sportowca w bardziej ludzkim świetle.

Na razie „Knicks” mają na koncie 17 wygranych i 18 porażek, i zajmują 7. pozycję w Konferencji Wschodniej. Także Lin może dopiero pokazać na co go stać, gdy uda mu wprowadzić zespół do playoff po sześcioletniej przerwie.

as

Zdjęcie na stronie głównej: Yu-wen Cheng, VOA

REKLAMA

2091110835 views

REKLAMA

2091111135 views

REKLAMA

2092907594 views

REKLAMA

2091111416 views

Wielkanocny napad

Mieszkanie dla Phila

Dzieci tyranów

Kanał śmierci

Powrót na szczyt

REKLAMA

2091111562 views

REKLAMA

2091111706 views