REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportLekkoatletyczne MŚ - kosmiczna kula, afrykańskie podium w maratonie

Lekkoatletyczne MŚ – kosmiczna kula, afrykańskie podium w maratonie

-

Finał pchnięcia kulą, nie tylko był na kosmicznym poziomie, ale i miał swoją dramaturgię fot.Ali Haider/EPA-EFE/REX/Shutterstock

Jeszcze nigdy w historii finał pchnięcia kulą mistrzostw świata, nie stał na tak wysokim poziomie. Amerykanin Joe Kovacs uzyskał 22,91 i o jeden centymetr pokonał swojego rodaka Ryana Crousera i Nowozelandczyka Tomasa Walsha. Drugi złoty medal, tym razem na 1500 m, wybiegała Sifan Hassan.

Po takim konkursie kulomiotów szósty Konrad Bukowiecki (21,46) schodził mocno zdemotywowany. Jak powiedział, pierwszy raz dotarło do niego, że nawet gdyby wszystko zrobił perfekcyjnie, nie zdobyłby medalu.

REKLAMA

„A ja zostałem stworzony do wygrywania” – podkreślił. On ma dopiero 22 lata i jak mówią eksperci – jeszcze czas, by namieszać w czołówce. „Ile razy mogę słuchać takiego argumentu?!” – pytał nieco rozgoryczony.

Finał pchnięcia kulą, nie tylko był na kosmicznym poziomie, ale i miał swoją dramaturgię. Trudno byłoby wymyślić lepszy scenariusz. Od pierwszej do ostatniej kolejki prowadził Walsh wynikiem 22,90. I nagle wszystko zaczęło się tasować. Czwarty przed ostatnim pchnięciem Kovacs poprawił się o niemal metr (z 21,95 na 22,91) i zepchnął Nowozelandczyka na drugie miejsce. Po nim wszedł do koła Crouser i… 22,90. Walsh nie zdołał odpowiedzieć. Spalił ostatnią próbę i musiał zadowolić się brązem.

„Brak mi słów, żeby opisać, co się działo” – przyznał Bukowiecki.

Sobota okazała się brutalna dla mistrzów olimpijskich z Rio de Janeiro. Aż trójka z nich finały swoich konkurencji będzie oglądać z trybun. Chodzi o niemieckiego oszczepnika Thomasa Roehlera, skaczącą w dal Amerykankę Brittney Reese i jej rodaczkę biegającą na 100 m ppł Briannę McNeal, która popełniła falstart i została zdykswalifikowana już w eliminacjach.

O szczęściu może za to mówić Marcin Krukowski. Polak rzucił oszczepem na 82,44 i schodził ze stadionu przekonany o tym, że nie dostał się do finału.

„To był wypadek przy pracy. Szkoda, bo jestem w zyciowej formie. Chciałem poprawić rekord Polski” – mówił. Parę godzin później okazało się, że w drugiej grupie eliminacyjnej rzucali słabiej i Polak z 11. wynikiem wystąpi w niedzielę.

I jeśli faktycznie uda mu się poprawić własny rekord Polski, który wynosi 88,09, to ma szansę nawet stanąć na podium.

Zadowolona ze swojego występu była Karolina Kołeczek. 100 m przez płotki przebiegła w 12,78 i dostała się do niedzielnego półfinału.

W finale pobiegnie kobieca sztafeta 4×400 m. W jakim składzie? Jeszcze nie wiadomo, bo trener Aleksander Matusiński lubi zaskakiwać.

Znakomicie zaprezentowała się na 1500 m Hassan. Holenderka etiopskiego pochodzenia osiągnęła czas 3.51,95. To rekord mistrzostw świata. Bieg był niezwykle szybki. Rekord Polski Lidii Chojeckiej 3.59,22, dałby jej w tej stawce dopiero dziewiątą lokatę.

Nad Hassan wiszą jednak ciemne chmury. Ona trenowała bowiem z Alebrto Salazarem w Oregonie. A amerykański trener został w trakcie mistrzostw świata zawieszony za podawanie swoim zawodnikom niedozwolonych środków.

Na 5000 m zwyciężyła, także z rekordem imprezy, Kenijka Hellen Obiri – 14.26,72. W trójskoku najdalej wylądowała Wenezuelka Yulimar Rojas. Jej wynik 15,37 jest jedynie o 13 cm słabszy od rekordu świata, który od 1995 roku należy do Ukrainki Inessy Krawiec.

Jak zwykle emocjonujące były sztafety 4×100 m, ale tym razem nie doszło do niespodzianek. Wśród kobiet triumfowała Jamajka, a u mężczyzn Amerykanie.

Etiopczyk Lelisa Desisa wynikiem 2:10.40 został mistrzem świata w maratonie. Bieg rozgrywany był w środku nocy ze względu na warunki atmosferyczne. Na mecie wyprzedził rodaka Mosineta Geremewa – 2:10.44 oraz Kenijczyka Amosa Kipruto – 2:10.51.

Po raz drugi z rzędu czwartą lokatę zajął Callum Hawkins – 2:10.57. Brytyjczyk prowadził jeszcze na dwa kilometry przed metą, ale nie utrzymał tempa i na samej końcówce zaczęli wyprzedzać go rywale z Afryki.

To największy sukces Desisy w karierze. W mistrzostwach świata startował po raz trzeci. W 2013 roku w Moskwie był drugi, a dwa lata później w Pekinie siódmy.

Polacy w maratonie nie wystąpili, a obrońca tytułu Kenijczyk Geoffrey Kirui był czternasty – 2:13.54.

(PAP)

REKLAMA

2091101587 views

REKLAMA

2091101886 views

REKLAMA

2092898345 views

REKLAMA

2091102167 views

Umysł rozszerzony

Wielkanocny napad

Mieszkanie dla Phila

Dzieci tyranów

Kanał śmierci

REKLAMA

2091102313 views

REKLAMA

2091102457 views