Prowadzący przed 26. kolejką ekstraklasy piłkarze Rakowa Częstochowa w sobotę zremisowali u siebie z aktualnym mistrzem kraju Legią Warszawa 1:1. Liderem jest teraz Pogoń Szczecin, która w piątek pokonała Wisłę Kraków 4:1. Oprócz Rakowa punkt mniej od Pogoni ma też Lech Poznań.
Raków nie przegrał żadnego z ostatnich ośmiu meczów. Legia natomiast po fatalnej pierwszej części sezonu wraca do formy. Przed spotkaniem w Częstochowie mogła się pochwalić czterema zwycięstwami z rzędu.
Goście objęli prowadzenie tuż przed przerwą. Maciej Rosołek pognał lewym skrzydłem niemal do linii końcowej i posłał piłkę wzdłuż bramki Rakowa, zaś nabiegający z przeciwnej strony Paweł Wszołek z bliska pokonał Vladana Kovacevicia. Raków wyrównał za sprawą Iviego Lopeza, który w 71. min. pewnie wykorzystał rzut karny.
Od 83. min. częstochowianie musieli grać w dziesiątkę, bo drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Giannis Papanikolaou. Mimo to gospodarze nadal atakowali i byli bliżsi zwycięstwa. Mógł je dać zaskakujący strzał Lopeza w drugiej minucie czasu doliczonego przez arbitra, lecz piłka trafiła w poprzeczkę.
„Jesteśmy trochę rozczarowani, bo uważam, że zrobiliśmy dość dużo, żeby wygrać ten mecz. Stworzyliśmy w pierwszej połowie sporo sytuacji i można było oczekiwać, że gol to tylko kwestia czasu. Legia to jednak mistrz Polski i mam nadzieję, że urwie punkty również naszym najgroźniejszym rywalom” – przyznał trener Rakowa Marek Papszun.
„Niby człowiek spodziewa się trudnego meczu, ale dopiero gdy drużyna walczy na boisku, można się faktycznie przekonać jak trudnym i wymagającym rywalem jest Raków. W pierwszej połowie stworzyliśmy jedną sytuację i objęliśmy prowadzenie. W drugiej mieliśmy kilka okazji, a goli nie było. Potem jeden błąd i Raków wyrównał, a później zaczął się +nakręcać+ i nawet mógł wygrać. Podział punktów to chyba wynik sprawiedliwy” – stwierdził szkoleniowiec Legii Aleksandar Vukovic.
Za niespełna trzy tygodnie, 6 kwietnia, Raków i Legia ponownie spotkają się w Częstochowie – tym razem w półfinale Pucharu Polski.
Wynik w Częstochowie najwięcej radości wywołał chyba w Szczecinie. Pogoń dzięki piątkowemu zwycięstwu 4:1 z Wisłą Kraków i remisie Rakowa jest bowiem liderem. Aż dwie bramki dla „Portowców” padły po samobójczych trafieniach piłkarzy Wisły. Własnego bramkarza pokonali Joseph Colley i Konrad Gruszkowski.
Z goli dla gospodarzy cieszyli się także Kamil Drygas oraz Michał Kucharczyk. Autorem honorowej bramki dla „Białej Gwiazdy” był natomiast Luis Fernandez.
W sobotni wieczór kontakt z czołową dwójka utrzymał Lech. „Kolejorz” po pierwszej połowie bezbramkowo remisował u siebie z Jagiellonią Białystok, ale ostatecznie wygrał przekonująco – 3:0. Na listę strzelców wpisali się kolejno: Mikael Ishak, Joao Amaral i Dawid Kownacki.
Ishak i Lopez z Rakowa z 14 golami przewodzą klasyfikacji strzelców.
W kontekście walki o utrzymanie coraz trudniejsza sytuacja jest nie tylko Wisły Kraków, ale również Górnika Łęczna, który przegrał na wyjeździe z Lechią Gdańsk 0:2 po golach Christiana Clemensa i Łukasza Zwolińskiego.
Wisła i Górnik z 24 punktami zajmują 16. i 17. miejsce. Za nimi jest tylko Bruk-Bet Termalica Nieciecza (22 pkt), która w niedzielę zagra na wyjeździe z Górnikiem Zabrze.
Tuż nad strefą spadkową, z czterema punktami przewagi, jest Zagłębie Lubin. „Miedziowi” ulegli u siebie także broniącej się przed spadkiem Warcie Poznań 0:4.
Jesienią sytuacja „Zielonych” wydawała się bardzo trudna, jednak od grudnia, z dziesięciu ostatnich spotkań, przegrali tylko jedno. W Lubinie dwie bramki zdobył dla nich Adam Zrelak, a po jednej dołożyli Miguel Luis i Frank Castaneda.
Od strefy spadkowej zdołał się odbić także Śląsk Wrocław, który wygrał na wyjeździe z Wisłą Płock 2:1 po golu Fabiana Piaseckiego w doliczonym przez sędziego czasie gry. Warta i Śląsk mają teraz sześć punktów więcej od Wisły Kraków i Górnika Łączna.
W pozostałych niedzielnych meczach Radomiak Radom podejmie Stal Mielec, a Cracovia u siebie zmierzy się z Piastem Gliwice.
(PAP)
