REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaAmerykaCzas samotnych wilków

Czas samotnych wilków

-

Miejsce pamięci poświęcone ofiarom strzelaniny w nocnym klubie Pulse powstało przy centrum medycznym w Orlando. Mieszkańcy składają tam kwiaty, przychodzą się pomodlić fot.John Taggart/EPA
Miejsce pamięci poświęcone ofiarom strzelaniny w nocnym klubie Pulse powstało przy centrum medycznym w Orlando. Mieszkańcy składają kwiaty, przychodzą się pomodlić fot.John Taggart/EPA

 

Do USA nie muszą już przyjeżdżać terroryści z Bliskiego Wschodu, aby dokonać krwawych aktów przemocy. Zamachowcy są wśród nas. Tu na amerykańskiej ziemi. Z paszportami potwierdzającymi obywatelstwo USA w szufladach.

REKLAMA

W Orlando urodzony w USA zabójca otworzył ogień do gości bawiących się w klubie dla gejów. To była prawdziwa masakra. Wcześniej zamachowiec – Omar Mateen – zadzwonił na numer 911 i zadeklarował swoją lojalność wobec Państwa Islamskiego (IS).

Zamachów z 11 września 2001 roku dokonali obcy. Ale wszystkie incydenty zakwalifikowane w Stanach Zjednoczonych jako terroryzm w ciągu minionych 10 lat były dziełem obywateli USA albo legalnych rezydentów. I jeśli podłożem ataków był radykalizm islamski – zamachowcy nie utrzymywali formalnych kontaktów ani z Al-Kaidą, ani z IS. Tak było w przypadku braci Carnajewów, którzy zdetonowali bombę podczas Maratonu Bostońskiego w 2013 roku, a także Nidala Hasana, majora armii USA, który w 2009 roku zabił 13 osób w Fort Hood w Teksasie. W przypadku Tamerlana Carnajewa służby amerykańskie otrzymały w 2011 roku ostrzeżenie od Rosjan o jego możliwych powiązaniach z radykalnym islamem. Nidal Hasan też zwrócił na siebie uwagę FBI, kiedy na rok przed zamachem zaczął wymieniać e-maile z muzułmańskim duchownym w Jemenie.

Jak się wymknąć FBI?

W tym kontekście nie dziwi informacja, że również Omar Mateen znalazł się pod lupą Federalnego Biura Śledczego, ale doszło ono do konkluzji, że nie stanowi on zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Sprzyjał mu też fakt, że pracował dla firmy ochroniarskiej o globalnym zasięgu oraz miał licencję ochroniarza na Florydzie. Na pewno sprawiło to, że był mniej podejrzany od innych osób typowanych przez służby na potencjalnych terrorystów. Mateen urodził się w Nowym Jorku. Jego rodzice przyjechali do USA z Afganistanu. W 2013 FBI zajęło się nim, kiedy wypowiedział w obecności swoich kolegów z pracy kilka nieostrożnych słów. Rok później badano jego powiązania z Monerem Abu Salhą, bojownikiem Al-Kaidy, który zginął śmiercią samobójczą w Syrii. Ale tak jak w przypadku Carnajewów i Hasana działania te nie zapobiegły zamachom.

W przypadku Mateena sprawa powiązań nie jest jednak tak prosta. FBI nie posiada dowodów na jego kontakty z IS, ale za to twierdzi, iż napastnik z Orlando deklarował kiedyś przynależność do Hezbollahu i do Nusra Front, a jego rodzicie mieli powiązania z Al-Kaidą. Grupy te rywalizują z Państwem Islamskim. Sytuacja się jeszcze komplikuje, gdy weźmiemy pod uwagę zeznania osób z otoczenia zamachowca. Była żona Mateena określiła go jako niezrównoważonego psychicznie, agresywnego i niestroniącego od trunków. Inni podkreślali jego agresywne uwagi pod adresem homoseksualistów. Jak na męczennika islamu – wizerunek mało budujący.

[blockquote style=”4″]Samotne wilki nie kontaktują się z organizacjami terrorystycznymi z innych krajów za pomocą poczty elektronicznej, telefonów komórkowych i SMS-ów. Nie tworzą też konspiracyjnych komórek. Nie zostawiają więc śladów, które mogłyby wzbudzić zainteresowanie wywiadu i FBI[/blockquote]

Omar Mateen fot.Orlando Police/Handout/EPA
Omar Mateen fot.Orlando Police/Handout/EPA

IS obejmie wszystko

Rzeczywiste powiązania Mateena z islamistami byłyby jak widać trudne do udowodnienia. Państwo Islamskie nie narzuca sztywnych reguł walki pod swoimi sztandarami. Wzywa jednocześnie swoich zwolenników do prowadzenia dżihadu wszędzie tam, gdzie mieszkają. Ostatnio zrobił to w internecie rzecznik organizacji Abu Mohammed al-Adnani. Po udanych atakach IS bierze za nie współodpowiedzialność. Tak było w ubiegłym roku po zamachu w San Bernardino, gdzie zradykalizowane małżeństwo (Rizwan Farook i jego żona Tashfeen Malik) otworzyło ogień do uczestników bożonarodzeniowego przyjęcia. Para zamachowców przez lata nie wzbudzała podejrzeń wśród sąsiadów. Także i oni przed atakiem zadeklarowali lojalność wobec tzw. Państwa Islamskiego.

Tak jest i tym razem – po prawdziwej rzezi w klubie dla mniejszości seksualnych (grupie nietolerowanej przez radykalny islam) IS uznało, iż jest to dzieło ich zwolennika.

Igła w stogu siana

W takich okoliczności FBI nie ukrywa, że próby znalezienia samotnych wilków przypominają szukanie igły w stogu siana. Potencjalni amerykańscy terroryści stanowią poważny problem dla służb – wskazują eksperci. Samotne wilki nie kontaktują się z organizacjami terrorystycznymi z innych krajów za pomocą poczty elektronicznej, telefonów komórkowych i SMS-ów. Nie tworzą też konspiracyjnych komórek. Nie zostawiają więc śladów, które mogłyby wzbudzić zainteresowanie wywiadu i FBI. Często żyją bogobojnie w środowiskach muzułmańskich, świetnie się maskując.

Brak bezpośrednich powiązań amerykańskich zamachowców z radykalnymi organizacjami islamskimi jest więcej niż niepokojący. Świadczy o tym, że terroryzm rodzi się w USA tylko pod wpływem haseł i inspiracji. Sprawa Mateena nie różni się tu od innych przypadków. Według zestawienia CNN od 11 września w Stanach Zjednoczonych toczyło się ponad 300 spraw związanych z radykalnym terroryzmem islamskim. Średni wiek aresztowanych wynosił 28 lat (Mateen miał 29), a co trzeci potencjalny i rzeczywisty zamachowiec był żonaty i miał dzieci.

Wystarczyły jedynie luźne związki za pośrednictwem stron internetowych, aby IS nie zwlekało z uznaniem, że zamachowiec to ich człowiek. Państwo Islamskie nie zawaha się z przypisaniem sobie kolejnych sukcesów, tym bardziej, że udane zamachy odwracają uwagę od niepowodzeń na Bliskim Wschodzie.

W odróżnieniu od Al-Kaidy IS nie szkoli bojowników i nie planuje dokładnego przebiegu operacji pojedynczych zamachowców. Przynajmniej w USA, bo we Francji i Belgii zamachy miały charakter grupowy i zorganizowany. Ale w Ameryce to terrorystyczna „franczyza”, pod którą można podciągnąć właściwie każdego, kto ma broń, powołuje się na islam i chce zginąć, pociągając za sobą jak najwięcej ofiar. Nawet jeśli zamachowiec nigdy nie był w Syrii, Iraku, Jemenie, czy w którymś z obozów dla terrorystów rozsianych po Bliskim Wschodzie.

Ataki samotnych wilków, w odróżnieniu od zamachów dokonywanych przez zorganizowane komórki terrorystyczne, są z reguły mniej krwawe (to, co stało się w Orlando, to raczej wyjątek). Ale też o wiele trudniej je przewidzieć. I niestety może się okazać, że to dopiero początek. W miarę jak samozwańczy kalifat będzie tracił grunt pod nogami, będzie częściej wykorzystywał propagandowo akty terroru dokonywane przez zradykalizowane jednostki.

Jolanta Telega

[email protected]

Czuwanie w hołdzie ofiar strzelaniny w Orlando fot.Lukas Schulze/EPA
Czuwanie w hołdzie ofiar strzelaniny w Orlando fot.Lukas Schulze/EPA
Demonstracja w Waszyngtonie fot.Jim Lo Scalzo/EPA
Demonstracja w Waszyngtonie fot.Jim Lo Scalzo/EPA

REKLAMA

2091149659 views

REKLAMA

2091149963 views

REKLAMA

2092946424 views

REKLAMA

2091150247 views

REKLAMA

2091150396 views

Kto pyta, nie błądzi

Co mają rządy do TikToka

Bigos Ziutki

Rolada ze schabu

REKLAMA

2091150546 views