REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaWreszcie rząd większościowy

Wreszcie rząd większościowy

-

(Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Warszawa – W siedem miesiący od ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych Polska wreszcie ma większościowy rząd koalicyjny. Czy to powód do dumy i zadowolenia, czy smutku i goryczy? Wszystkie te uczucia krążą po polskiej scenie politycznej i wokół niej. Póki co, może najsłuszniejszą postawą jest baczne przyglądanie się nowej koalicji przed stawianiem pochopnych ocen. Mniej więcej w takim duchu b. premier Jerzy Buzek (Akcja Wyborcza „Solidarność”) ocenił powstanie nowej, nieco kontrowersyjnej koalicji Prawa i Sprawiedliwości braci Kaczyńskich z Samoobroną Andrzeja Leppera i Ligą Polskich Rodzin Romana Giertycha.

Buzek, obecnie eurodeputowany z ramienia Platformy Obywatelskiej, zaznaczył, że zdaje sobie sprawę, iż w Polsce rządzą m.in ludzie, którzy przez wiele lat zachowywali się nieodpowiedzialnie, ale dodał: „Poczekajmy, dajmy szansę temu rządowi. Każdemu rządowi trzeba dać szansę. Szkoda tylko, że to trwało tak długo, że straciliśmy już siedem miesięcy, to czas trudny do nadrobienia. (…) Z oceną działań nowego gabinetu należy poczekać kilka tygodni lub nawet kilka miesięcy, ponieważ zawsze jest dużo niewiadomych odnośnie nowej koalicji, którą się tworzy”. Na własnym doświadczeniu b. premier opiera tę radę, ponieważ jako szef rządu w latach 19972001 miał niemało problemów z krnąbrnymi koalicjantami z Unii Wolności jak i ze strony samej AWS, która pod koniec kadencji się rozpadła.

Ale nowej koalicji nie zamierzał dać szansy niedoszły „prezydent z Kaszub” Donald Tusk, który nieprzerwanie atakuje braci Kaczyńskich oraz wszystko i wszystkich z nimi i ich partią związanych. „Koalicja rządowa PiSSamobronaLPR naraża na szwank dobre imię i interes Rzeczypospolitej  grzmiał Tusk zanim nawet nowy rząd odbył pierwsze cotygodniowe posiedzenie.  Prezydent Lech Kaczyński robi wszystko, żeby brata chronić i żeby wskazywać winnych, ale każdy, kto ma odrobinę oleju w głowie, widzi dokładnie, kto jest sprawcą tego zamieszania. (…) Jarosław Kaczyński przekroczył pewną granicę i dzisiaj bez żadnego zażenowania, pod hasłem walki z układem, daje władzę nie tylko Andrzejowi Lepperowi, ale jego współpracownikom, i co ciekawe, nie tylko z dawnego PZPR, z SLD, ale Wojskowych Służb Informacyjnych. Z tego widać wyraźnie, że dla władzy prezes Kaczyński jest gotów złamać wszystkie publiczne przyrzeczenia”.

Warto jednak pamiętać, że dla PiS koalicja z Lepperem i Giertychem była złem koniecznym. „Obecny rząd jest wynikiem odmowy Platformy Obywatelskiej, która trzykrotnie odrzuciła propozycję PiS w sprawie utworzenia wspólnego gabinetu”  prezydent powiedział podczas wywiadu dla Polskiego Radia. Nawet na samej uroczystości wręczania nowym członkom rządu nominacji prezydent Kaczyński powiedział, że nie taka miała być koalicja, wskazując na upór PO jako praprzyczyną tego mariału z konieczności. Tą koniecznością jest posiadanie 240 głosów w 460osobowym Sejmie, co powinno umożliwić rządowi normalne rządzenie i uchwalanie ustaw. Czy będzie to możliwe przy udziale w procesie rządzenia tak kontrowersyjnych postaci politycznych?
Liderzy populistycznej Samoobrony jak i katolickonacjonalistycznej Ligi zarówno w okresie powstawania koalicji jak i po jej zatwierdzeniu wyraźnie stonowali swoją retorykę. Samoobrona zadeklarowała, że chce utrzymania deficytu budżetowego na poziomie 30 miliardów złotych, a dotychczas przeciwna wprowadzeniu wspólnej unijnej waluty (euro) w Polsce Liga oświadczyła, że wymogi związane z przystąpieniem do strefy euro wpływają dyscyplinująco na gospodarkę.

Lepper oświadczył rolnikom, stanowiącym główne zaplecze polityczne SO, że jako minister rolnictwa zrobi dla nich co będzie mógł, ale to nie jest rząd Samoobrony i jego możliwości są ograniczone. „Na tym etapie nie ma możliwości wprowadzenia naszych koncepcji podatku obrotowego i minimum socjalnego. Umowa koalicyjna zawiera także kotwicę budżetową w wysokości 30 miliardów złotych, której nie będziemy naruszać”. „Trzeba było głosować na Samoobronę”  powiedział, dając do zrozumienia, że jako premier rządzącej partii mógłby o wiele więcej zdziałać. Obiecał jednak wykorzystać swoje dobre kontakty z Rosją, aby otworzyć dla polskich producentów rosyjskiego rynku mięsnego.

Wicepremier Lepper, którego partia dostała ministerstwa rolnictwa, budownictwa i pracy, od dłuższego czasu robi wszystko, by oddalić od siebie wizerunek dawnego watahy wysypującego zboże, blokującego drogi i okupującego mównicę sejmową. Dyscyplinują go własne ambicje polityczne. Wcale nie kryje się z tym, że zamierza startować w następnych wyborach prezydenckich w 2010 r. Dobrze przy tym wie, że większość elektoratu kojarzy najwyższy urząd w państwie z rozwagą, umiarem i statecznością, nie z ostrą retoryką i wybujałym radykalizmem.

Podobnie Giertych w roli wicepremiera złagodził swą antyunijną retorykę. Już nie mówi o wycofaniu Polski z Unii Europejskiej, ale o wynegocjowaniu korzystniejszych warunków członkostwa. Ale najwięcej kontrowersji wzbudziła jego nominacja na ministra edukacji. Wielu przeciwników tej decyzji twierdzi, że jest on pierwszym człowiekiem na tym stanowisku, który nigdy nie miał nic wspólnego z nauczaniem. Kiedy LPR się zgodziła przystąpić do koalicji i zapewnić rządowi większość, trzeba było jej liderowi powierzyć jakieś ministerstwo. Nieobsadzony pozostał jedynie resort oświaty.

Ale najkrzykliwszym adwersarzom Giertycha nie chodzi o jego brak kwalifikacji pedagogicznych, lecz o prawicową ideologię Młodzieży Wszechpolskiej, z której się wywodzi. Nazajutrz po jego zaprzysiężeniu ok. stuosobowa grupa uczniów z formacji lewackoanarchistycznych przemaszerowała przez śródmieście Warszawy na znak protestu przeciwko jego nominacji na szefa resortu oświaty. „Giertych to nacjonalista i faszysta. Taki ktoś nie powinien być ministrem edukacji”, wyjaśnił powód protestu Paweł Lewandowski, 16letni gimnazjalista. Pikietujący pod Sejmem i Ministerstwem Edukacji Narodowej skandowali: „Precz z Giertychem!” i „Precz z religią w szkole!”
Garstka anarchizującej młodzieży może nie spędziłaby Giertychowi snu z powiek, gdyby nie to, że zastrzeżenia do jego nominacji zgłasza wielu nauczycieli, członkowie grupy zawodowej znanej najczęściej z orientacji liberalnej i lewicowej. Na spotkaniu z dotychczasowymi pracownikami Ministerstwa Edukacji Giertych zapewnił, że nie przewiduje czystek ani drastycznych zmian personalnych. Uspokajał też nauczycieli, podkreślając, że główną jego troską jest uporanie się z przemocą i narkotykami w polskich szkołach. Gdyby udało się Giertychowi podnieść głodowe na ogół pensje nauczycieli, na pewno zjednałby poparcie wielu z nich. Na to się jednak nie zanosi, bo hamulcem jest 30miliardowy deficyt, którego koalicjanci zobowiązali się nie powiększać.

Zarówno dla Leppera jak i Giertycha stanowiska wicepremiera i ministra są wielkim awansem i nobilitacją otwierającą drogę do dalszej kariery politycznej. Ale pod paru warunkami. Ich udział w rządzie musi się przyczynić do sprawnego rządzenia i wprowadzania zmian i reform, oczyszczając kraj z korupcyjnych układów, jakie trawił społeczeństwo i zasoby narodowe od początków III RP. Jeżeli taki postęp Lepper i Giertych będą hamować nieodpowiedzialną działalnością, to drugiej takiej szansy mogą już nigdy nie otrzymać.

Z właściwym sobie optymizmem premier Marcinkiewicz uważa, że rząd ten będzie rządził do końca kadencji. „Realizujemy program Solidarnego Państwa, po to powoływaliśmy tę koalicję. To nie są żarty, to jest poważna szansa, przed którą Polska stoi, i tę szansę musimy wykorzystać i wykorzystamy”  powiedział podczas wizyty w swoim rodzinnym Gorzowie na zachodzie kraju. Na pytanie, jak tworzenie nowych ministerstw, aby dla koalicjantów starczyło, wpłynie na zasadę „taniego państwa”, premier wyjaśnił: „W związku ze zwiększeniem liczby ministerstw nie wydamy ani złotówki więcej na administrację rządową. Więcej, obniżymy koszty administracji jeszcze w tym roku o 56 procent”.

Większość mediów europejskich i podobne głosy polityków reprezentujących opcję liberalnolewicową zgłosiły różne pretensje do nowego rządu w Warszawie. Jednym nie odpowiada eurosceptycyzm niektórych jego członków. Inni za jego największe przewinienie uznają niechęć wobec wybujałej promocji homoseksualizmu. Gdzie niegdzie nawet padały ostrzeżenia przed rzekomą „faszyzacją” Polski pod rządami braci Kaczyńskich i ich współkoalicjantów. Na te głosy zagranicznej krytyki prezydent Lech Kaczyński odpowiedział: „Polska jest suwerennym państwem i to wynik wyborów zadecydował o układzie sił w parlamencie, nie świat, a Polki i Polacy”. A co z tego wszystkiego wyniknie prawdopodobnie pokażą, jak zasugerował b. premier Jerzy Buzek, najbliższe tygodnie albo miesiące.
Robert Strybel

REKLAMA

2090414542 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

REKLAMA

2090414842 views

REKLAMA

REKLAMA

2092211302 views

REKLAMA

2090415125 views

REKLAMA

2090415271 views

REKLAMA

2090415415 views