REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaPremier Tusk w Rosji

Premier Tusk w Rosji

-

Warszawa – Polski premier Donald Tusk dziś (piątek) odbywa swoją pierwszą wizytę w Moskwie. Jest to w ogóle pierwsze polsko-rosyjskie spotkanie na tak wysokim szczeblu od 2005 r., kiedy rosyjski prezydent Władimir Putin przyjechał na zaproszenie ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na uroczystości 60. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz.

Ze względu na ostatnią eskalację antypolskiej propagandy i próbę zastraszenia strony polskiej przez Rosjan, mało prawdopodobną się wydaje znaczna poprawa stosunków między Moskwą a Warszawą. Bodaj jedynym pocieszającym elementem obecnej sytuacji jest osiągnięty przez prezydenta i premiera RP mniej lub bardziej wspólny front wobec wschodniego sąsiada.

Taki był wynik półtoragodzinnej dyskusji premierem z prezydentem Lechem Kaczyńskim, jaka miała miejsce na kilka dni przed wizytą Tuska w Moskwie. Dotychczas między Tuskiem a Kaczyńskim trwała rywalizacja na odcinku spraw zagranicznych i nie tylko. Wzajemne ignorowanie się i sporadyczne iskrzenie były dotąd znacznie częstszym zjawiskiem niż partnerska współpraca. Nie trzeba dodawać, że działo się tak ze szkodą dla polityki zagranicznej Warszawy, wizerunku kraju w świecie i, co za tym idzie, dla polskich interesów narodowych.

„Cieszę się, że po raz pierwszy jestem szeroko konsultowany w sprawach związanych z polityką zagraniczną” – powiedział po spotkaniu z premierem prezydent Kaczyński. Bez zdradzania szczegółów taktycznych polskiej dyplomacji, Kaczyński stwierdził, że podstawowym tematem rozmów była polityka wschodnia – relacje z Rosją i Ukrainą, sprawa tarczy antyrakietowej oraz kwestie relacji między premierem a prezydentem.

Wyraźnie zadowolony prezydent stwierdził, że jeśli nadal będzie panowała taka atmosfera rozmów, to w sprawach zagranicznych i obronnych szybko osiągnięte zostanie porozumienie takie, jakie panowało do roku 2005. Była to nieoczekiwana pochwała poprzedniej prezydentury postkomunisty Kwaśniewskiego, który w dziedzinie spraw zagranicznych usiłował współdziałać w miarę harmonijnie z rządami różnych opcji politycznych.

Rozmowa Kaczyńskiego z Tuskiem dotyczyła w pierwszym rzędzie polityki wschodniej, konkretnie stosunków z Rosją i Ukrainą. Prezydent ujawnił, że poruszył z premierem kwestię tarczy antyrakietowej, ale rozmowa nie dotyczyła rosyjskich gróźb. Wprawdzie naciski i groźby ze strony Moskwy przeważają, ale czasem można odnieść wrażenie, że Rosjanie bawią się w grę zwaną „dobry policjant – zły policjant”. W zeszłym tygodniu minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przywiózł z Moskwy znamienne oświadczenie swego odpowiednika rosyjskiego Siergieja Ławrowa, który publicznie oświadczył: „Rosja nie będzie wywierać nacisku na Polskę w kwestii rozmieszczenia na jej terytorium elementów tarczy antyrakietowej. Rosja nie ma prawa weta wobec decyzji podejmowanych przez Polskę”.

Ale gdy Sikorski wkrótce potem oznajmił w Waszyngtonie, że w zasadzie osiągnięte zostało porozumienie z Amerykanami w sprawie tarczy, Moskwa nagle zmieniła swój ton. Widać, że Kreml się mocno zawiódł na rządzie Platformy, której zwycięstwo wyborcze entuzjastycznie powitał. Sądził bowiem, że Tusk, który zadeklarował chęć poprawy stosunków z sąsiadami, będzie bardziej ustępliwy i podatny na wpływy Kremla niż jego twardogłowy poprzednik. Teraz padają wręcz odwrotne oceny, że Kaczyński wprawdzie nie był przyjazny wobec Rosji, ale przynajmniej był przewidywalny. Tusk wypada w tym porównaniu nieco gorzej, bo nie wiadomo, co można po nim się spodziewać.

Mimo że kilka dni wcześniej zapewniano, że jedynie od Polski zależy rozmieszczenie bazy antyrakietowej na własnym terytorium, przedstawiciel Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin przypomniał „polskim kolegom ich niedawną historię, która dowodzi, że próby sytuowania Polski na linii konfrontacji” zawsze doprowadzały do tragedii. Jego zdaniem z tego powodu Polska straciła prawie jedną trzecią swojej ludności. Ponieważ Polska przed wybuchem wojny miała 35 milionów ludności, oznaczałoby to, że straciła prawie 12 milionów obywateli, a straciła ok. sześciu milionów.

Czy Rogozin pomylił liczby? Raczej nie. Straty w ludziach widocznie obliczał na podstawie zachodniej połowy Polski, okupowanej przez Hitlera, bo drugiej połowy Sowiety – jego zdaniem – nie najechały i nie zagarnęły. W rosyjskiej mentalności bowiem sowiecka okupacja wschodniej połowy terytorium przedwojennej Polski nadal funkcjonuje jako świetlany przykład „sprawiedliwości dziejowej”. Czerwona Armia po prostu „wyzwoliła” braci-Słowian spod jarzma „pańskiej Polski”.

Do historycznych niedorzeczności strona rosyjska dołączyła ostatnio mocno nieświeży, bo zbyt często odgrzewany „kotlet katyński”. Tym razem „Niezawisimmaja Gazjeta” („Niezależna Gazeta”) powtórzyła stalinowskie kłamstwo katyńskie, obwiniając Niemców za masakrę, a tym samym wybielając władze sowieckie. Pretekstem do publikacji negującej prawdę o mordzie na 22 tys. oficerów polskich w 1940 r. było nominowanie do Oscara filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy. NKWD nie używało takiej amunicji, jaka była użyta w Katyniu do uśmiercania ofiar, ani takiego sznurka, jakim krępowano im ręce, argumentuje dziennik.

Z kolei przewodniczący komitetu spraw zagranicznych Dumy Państwowej (izby niższej parlamentu rosyjskiego), Konstantin Kosaczow, ostrzegł Polskę i Czechy, że bazy antyrakietowe amerykańskie na ich terytorium będą nie tylko stale inwigilowane przez Rosjan, ale mogą stać się celem rosyjskiego systemu obronnego. „Nie ma żadnych wątpliwości, że celem Amerykanów nie jest Iran, lecz kontrola nad potencjałem nuklearnym Federacji Rosyjskiej – powiedział dziennikarzom Kosaczow. – Włączenie krajów trzecich, w tym przypadku Polski i Czech, czyni z tych państw zakładników sytuacji. Kraje te dokonują wyboru strategicznego, który będzie też dotyczyć ich bezpieczeństwa”.

Od samego początku Rosja kategorycznie sprzeciwia się rozmieszczeniu w Polsce i Republice Czeskiej części amerykańskiej tarczy antyrakietowej, które miałyby chronić Amerykanów i ich sojuszników przed atakiem ze strony „państw rozbójniczych”. Tak bowiem Waszyngton określa Iran i Koreę Północną. Moskwa jednak uparcie twierdzi, że plany te właściwie zagrażają jej bezpieczeństwu. Nie tak dawno wysoki rangą dowódca rosyjski straszył nawet odwetem nuklearnym, jeśli interesy rosyjskie zostaną zagrożone.

Czy oznacza to, że nieprzejednana postawa Moskwy w tej kwestii jest nie do ruszenia? Dużą rolę odgrywa tocząca się w Rosji kampania wyborcza, której gwiazdą jest sam Putin, przedstawiany przez propagandę kremlowską jako silny człowiek, twardo broniący wielkomocarstwowych interesów Federacji. Choć sam Putin po dwóch dopuszczalnych kadencjach nie startuje w rywalizacji prezydenckiej, powszechnie wiadomo, że wygra namaszczony przez niego następca. Putin prawdopodobnie zostanie premierem i wówczas główny ośrodek władzy przeniesie się z pałacu prezydenckiego do siedziby rządu. Tak czy inaczej, Tusk będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Czy dobrze się przygotował do rozmów, do których Putin zawsze przychodzi doskonale przygotowany?

Przewiduje się, że Tusk przedłoży stronie rosyjskiej projekty nowych gazociągów idących przez terytorium Polski i nie tak kosztownych jak niemiecko-rosyjski Gazociąg Północny. Ten ma zostać położony na dnie Bałtyku i ma zapewnić bezpośrednie dostawy gazu z Rosji do Niemiec z pominięciem terytorium państw bałtyckich oraz Polski. Jeszcze za rządów Jarosława Kaczyńskiego, Sikorski określił ten wspólny projekt niemiecko-rosyjski mianem „nowego Paktu Ribbentrop-Mołotow”.

Oprócz sprawy tarczy, która wywołuje najwięcej napięć polsko-rosyjskich, prawdopodobnie Tusk poruszy sprawę rosyjskiego embarga na polskie artykuły rolne. Strona rosyjska natomiast podniesie polskie weto na rozmowy handlowe Unii Europejskiej z Moskwą, czy wizy dla podróżnych rosyjskich związane z wejściem Polski do strefy Schengen. Nie wiadomo, czy na porządku obrad znajdą się uwięzione w Rosji dokumenty historyczne dotyczące spraw polskich, m.in. Katynia, i rosyjska blokada polskiego dostępu do Bałtyku przez Zalew Wiślany.

Zdaniem b. ministra spraw zagranicznych Adama Rotfelda, wizyta premiera Tuska w Moskwie będzie krokiem ku przywracaniu normalności w stosunkach polsko-rosyjskich, choć nie łudzi się jakimś większym przełomem. „Sam fakt, że prezydent Rosji zaprosił premiera, jest świadectwem woli obu stron znalezienia jakiegoś modus vivendi. (…) Po tak długim okresie nieobecności już samą obecność polskiego premiera w Moskwie można uznać za sukces”.
Robert Strybel

REKLAMA

2090408379 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

REKLAMA

2090408679 views

REKLAMA

REKLAMA

2092205139 views

REKLAMA

2090408962 views

REKLAMA

2090409108 views

REKLAMA

2090409252 views