REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaKontrowersyjne wypowiedzi Lecha Wałęsy

Kontrowersyjne wypowiedzi Lecha Wałęsy

-

(Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Warszawa  – Wielce zasłużony dla Polski i świata Lech Wałęsa wywołał ostatnio nową kontrowersję, gdy zaatakował braci Kaczyńskich na łamach wielkonakładowego tygodnika niemieckiego „Der Spiegel”. Atak ten znalazł się w wywiadzie, jakiego Wałęsa udzielił temu pismu. Były prezydent RP nazwał w nim braci Kaczyńskich „ludźmi z bardzo ograniczonym poczuciem humoru i z wieloma kompleksami. Dla mnie to bolesne, ale ludzie małego formatu tak reagują”.

Pytanie dotyczyło ostrej reakcji prezydenta Kaczyńskiego i ludzi z kręgu rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość na satyryczny artykuł, jaki się ukazał w trzeciorzędnym lewicowym niemieckim piśmie „Die Tageszeitung”. Artykuł pt. „Młode polskie kartofle  złodziejaszki, co chcą zawładnąć światem” zarzucał Kaczyńskiemu antysemickie uprzedzenia i szydził z jego niskiego wzrostu. Zgodnie z tytułem w opublikowanym obok artykułu zdjęciu, głowa prezydenta została tak ujęta, że faktycznie przypominała szary, okrąglasty, guzowaty ziemniak.

Wałęsa powiedział „Spieglowi”, że skoro mamy wolność słowa to jest rzeczą śmieszną, że polski rząd domaga się przeprosin od niemieckiego rządu za satyrę umieszczoną w prywatnej gazecie. Przy okazji stwierdził, że za mało Polaków poszło głosować, więc demokracja w Polsce nie jest reprezentatywna. Zapytany o IV Rzeczpospolitą, której zbudowanie jest celem Kaczyńskich, Wałęsa odpowiedział: „To tylko taki zwrot, gdyż tak naprawdę obaj nie mają żadnej recepty na Polskę. (…) Podczas zdobywania władzy w 1989 r. Kaczyńscy nie odgrywali większej roli. (…) Już wcześniej wyrzuciłem ich ze swojej kancelarii, ponieważ zawsze więcej popsuli, niż stworzyli. Nie doczekają do końca kadencji”.

By lepiej ocenić uwagi Wałęsy, trzeba by, choć z grubsza, przyjrzeć się artykułowi, który całą kontrowersję rozpętał. Według Petera Kohlera, autora satyry na prezydenta, Kaczyński, zanim przyjechał z pierwszą oficjalną wizytą do Berlina w marcu br., nie znał Niemiec poza toaletą na frankfurckim lotnisku, bo był w Niemczech jedynie przejazdem. Kaczyński uważa, że od średniowiecza Niemcy posuwają się na wschód, a skoro tak, to dlaczego polski prezydent wożony jest luksusowymi niemieckimi limuzynami marki BMW czy Audi.

Nawiązując do filmu („O dwóch takich, co ukradli księżyc”), w którym w dzieciństwie wystąpili bracia Kaczyńscy, niemiecki publicysta pisze, że „księżyc jest mu bliższy niż Niemcy i Rosja”, a Kaczyński tak jak wielu Polaków jest bardzo nieufny wobec wszystkiego, co nie jest polskie. Przy okazji przypomniał nigdy nieudowodnione zarzuty, jakoby bracia Kaczyńscy, gdy zakładali partię Porozumienie Centrum w latach 90, „ładowali pieniądze z budżetu państwa do własnego worka”. Z innej beczki Kohler stwierdził, że „wzorem do naśladowania dla Kaczyńskich był Józef Piłsudski i jego półfaszystowski reżim wojskowy”.

Swój gulasz oszczerstw i insynuacji Kohler doprawił garścią niesmacznych uszczypliwości obyczajowych, pisząc: „Kaczyńscy są polscy do szpiku kości. Obydwaj udowodnili, że z przodu i tyłu są czyści. Lech zabronił mężczyznom w Warszawie paradować z gołymi tyłkami (dotyczy to zakazu parady homoseksualistów w Warszawie RS), Jarosław zaś mieszka z własną matką, ale przynajmniej bez ślubu”. Według wysoko postawionego działacza PiS, posła Tadeusza Cymańskiego, ta ostatnia uwaga tak bardzo rozzłościła Kaczyńskich, dla których matka jest najwyższą świętością, że aż Lech się rozchorował i nie mógł pojechać na szczyt zrzeszającego Francję, Niemcy i Polskę Trójkąta Weimarskiego.

Cała sprawa wywołała prawdziwą burzę na polskiej scenie politycznej. Elita rządząca domagała się od władz Niemiec reakcji na artykuł i wszczęcia postępowania w sprawie znieważenia głowy państwa, bo taki paragraf istnieje w niemieckim kodeksie karnym. PiS zwrócił się do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, by zbadał, czy „Die Tageszeitung” dopuścił się znieważenia lub poniżenia prezydenta. Rzecznik rządu niemieckiego Ulrich Wilhelm powiedział, że jego rząd „z zasady” nie wypowiada się na temat publikacji prasowych dotyczących przedstawicieli innych krajów.

O kontrowersji „kartoflanej” rozpisała się cała prasa europejska, a po obu stronach granicy panuje zdziwienie, że sprawa urosła do rozmiarów afery międzynarodowej.

Oliwy do ognia dolało w liście otwartym ośmiu b. polskich ministrów spraw zagranicznych. „Odwołanie szczytu Trójkąta Weimarskiego bez istotnej przyczyny jest lekceważące wobec partnerów”  napisali, podkreślając, że współpraca z Niemcami i Francją leży w najlepiej pojętym interesie naszego kraju. Fakt, że do sygnatariuszy dołączył powszechnie szanowany b. więzień Auschwitz, Władysław Bartoszewski, szczególnie zaniepokoił prezydenta Kaczyńskiego, który wysłał do niego specjalny list wyjaśniający.

Reakcja rządzącej Warszawy na pewno była przesadzona, bo lepiej by było satyryczny atak w mało znanym piśmie niemieckim całkiem zlekceważyć, zamiast przysparzać mu nowych, zaintrygowanych kontrowersją czytelników. Gorsze rzeczy przecież wypisuje w swoim pornobluźnierczym szmatławcu „Nie” Jerzy Urban, ale nikt poważny z nim już nie polemizuje. Tak prawdopodobnie byłoby i tym razem, gdyby nie niesmaczna uszczypliwość pod adresem seniorki rodu, 79letniej Jadwigi Kaczyńskiej.

Z kolei wybryk Wałęsy też nie był najlepiej widziany w kraju. „Nie ma na świecie praktyki, by politycy tej rangi co prezydent Wałęsa krytykowali swój rząd w zagranicznych mediach  stwierdził szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Paweł Zalewski (PiS).  Historyczna rola, jaką odegrał prezydent Wałęsa, predestynuje go do promowania Polski za granicą. Przykro mi, że osobiste urazy wzięły górę nad interesem kraju”.

Europoseł Michał Kamiński (PiS) powiedział: „Słowa Lecha Wałęsy to nic nowego. Chciałbym, by stosował on metodę, którą Lech Kaczyński stosuje wobec swojego poprzednika: unika krytyki Aleksandra Kwaśniewskiego w kraju. Zwłaszcza nie wyobrażam sobie sytuacji, w której krytykowałby go za granicą”. Nikogo specjalnie nie dziwi, że Kamiński broni prezydenta wywodzącego się z tej samej PiSowskiej formacji politycznej, ale nawet Jan Rokita (PO), który rzadko kiedy coś pozytywnego mówi na temat obozu rządzącego podał następującą radę: „Im łagodniej się mówi o posunięciach własnego państwa poza granicami kraju, tym lepiej. Słowa Lecha Wałęsy są za ostre jak na tę sytuację”.

Osobiste urazy unoszącego się honorem prostego człowieka, jakim był i pozostaje Wałęsa, mogły mu wypaczyć myślenie o interesach i wizerunku własnego kraju. Znacznie poważniejsze szkody wyrządził Polsce przedstawiciel „różowych” elit, które dogadały się z czerwonymi przy okrągłym stole, tworząc oplatające dziś cały kraj układy i układziki, które chcą rozbić bracia Kaczyńscy.
Chodzi o profesora historii średniowiecznej i b. ministra spraw zagranicznych, Bronisława Geremka, który w artykule na łamach liberalnego niemieckiego dziennika „Die Welt” napisał, że Polska może stać się krajem nietolerancyjnym i lekceważącym prawa mniejszości. Na dotychczasowym wizerunku naszego kraju pojawiły się „głębokie widoczne rysy (…), czego następstwem była rezolucja Parlamentu Europejskiego. Jej autorzy uznali Polskę za kraj, w którym nastąpił wzrost nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią. Pomimo że jest to dla mnie bolesne, muszą stwierdzić, że Parlament Europejski miał jednak prawo do tak krytycznej reakcji na wypowiedzi przedstawicieli polskiego rządu”.

Jak wiadomo, w zupełnie innym duchu na rezolucję PE odpowiedział Sejm RP, wyrażając oburzenie z powodu nieprawdziwych i krzywdzących oskarżeń o wzrost nietolerancji w Polsce. „Występujące w Polsce przypadki nietolerancji mają charakter najzupełniej marginalny  czytamy w uchwale.  Dlatego stawianie Polski w jednym rządzie z krajami, w których dochodzi do zbrodni na tle rasowym jest nieuzasadnione i nieadekwatne (…) Uznanie Polski przez Parlament Europejski za kraj nietolerancji może być wyłącznie wynikiem złej woli i braku obiektywizmu”.

Powie ktoś, że działacze „Solidarności” na Jaruzelskim i jego sitwie psy wieszali zarówno w kraju jak i za granicą. Podobnie negatywny stosunek do łukaszenki głoszą obecnie białoruscy działacze niepodległościowi, zwołując na terenie Polski konferencje prasowe i inne imprezy. Jest jednak jedna bardzo ważna różnica. Obecnie rządzą w Polsce władze demokratycznie wybrane i sprawujące swoje urzędy z woli narodu. Krytykować je można i należy, ale chwytliwa i nieprzemyślana krytyka wobec żądnych sensacji zagranicznych mediów to nie zawsze najlepszy sposób promowania i obrony interesów własnego kraju.
Robert Strybel

REKLAMA

2090414609 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

REKLAMA

2090414909 views

REKLAMA

REKLAMA

2092211369 views

REKLAMA

2090415192 views

REKLAMA

2090415338 views

REKLAMA

2090415482 views