REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaKultura i RozrywkaMazowsze na Trójcowie - Koncert Zimowy Zespołu Pieśni i Tańca “Lajkonik”

Mazowsze na Trójcowie – Koncert Zimowy Zespołu Pieśni i Tańca “Lajkonik”

-

Chicago (Inf. wł.) – Mamy na Trójcowie prawdziwe Mazowsze – powiedział na zakończenie Koncertu Zimowego Zespołu Pieśni i Tańca „Lajkonik” dyrektor Misji Trójcy Świętej ks. Andrzej Maślejak. Nie ma chyba w tym stwierdzeniu ks. dyrektora zbytniej przesady, bo to, co pokazały w miniony weekend poszczególne grupy taneczne zespołu „Lajkonik”, chwytało za serce, a ręce same składały się do oklasków.
Osoby, które zdecydowały się na obejrzenie koncertu „Lajkonika”, miały właściwie okazję do przeżycia świąt Bożego Narodzenia jeszcze raz i to tak po staropolsku. Już sam wystrój zamienił scenę Vituum Theater w XIX-wieczną chatę na staropolskiej wsi z różnorodnymi sprzętami: kierzynką do wyrabiania masła, nazywaną w innych regionach Polski maselnicą, dzierzą do chleba, kołowrotkiem do snucia przędzy, blaszaną tarką do prania bielizny, żyrandolem ze słomy, pod którym dziewczęta przed Wigilią wieszały jabłka symbolizujące imiona narzeczonych, czy wreszcie masywnym drewnianym stołem z siankiem pod śnieżnobiałym obrusem i słomą na podłodze.
W chacie działo się wiele rzeczy: od błogosławieństwa chleba, dzielenia się opłatkiem, różańca, czytania Pisma Świętego, heblowania, haftowania, przędzenia, prasowania żelazkiem na duszę, robienia masła, aż do wyrabiania ciasta na chleb. Nie zabrakło też ścierki na plecach dorastających panien i męża od mającej oko na wszystko gospodyni, która tylko z pozoru była sroga, a w głębi serca była kochającą żoną i mamą.
Samo tylko oglądanie tej scenografii, jakże żywej i naturalnej przywodziło na myśl lata spędzone pod rodzinnymi strzechami na Podhalu, Kujawach czy innych regionach Polski, skąd emigrancki los przygnał wielu Polaków za ocean w poszukiwaniu lepszego jutra. Ośnieżone choinki wokół scenicznej zagrody i śnieżki nad głowami nie pozwoliły nikomu zapomnieć o białym Bożym Narodzeniu. Zamieszkująca ją rodzina, która przez cały czas koncertu prowadziła swoje codzienne życie, była przykładową lekcją tradycji i obrzędów bożonarodzeniowych. Rozmowy gospodyni z gospodarzem, wskazówki dawane młodszym dzieciom i pannom na wydaniu, przypomniały widzom wartości wyniesione z rodzinnych domów, które bardzo często na obczyźnie idą w zapomnienie.
Oczywiście wszystko rozpoczęło się rodzinną Wigilią. Zaraz potem w „odwiedziny” do gospodarzy przybyła Święta Rodzina: maleńki Jezus w objęciach Matki, a u boku Święty Józef ze swoim stolarskim warsztatem. Cały koncert miał bardzo specyficzny charakter. Był połączeniem tańca i śpiewu folklorystycznego z kolędowaniem i świętowaniem Wigilii na wzór staropolskich świąt.
Gdy w drugiej odsłonie koncertu na scenie pojawili się kolędnicy z postaciami tradycyjnych bohaterów, sala zareagowała burzą oklasków. Tak jak  w dawnych czasach rodziny oczekiwały na wizytę kolędników i czuły się nią zaszczycone, tak i na koncercie cieszyli się oni niesamowitym powodzeniem. Psikusy diabła, modlitwa starego Żyda, scenki z bocianem roznoszącym niemowlęta sprawiły widzom wiele uciechy i radości. Były oczywiście i życzenia: za kolędę dziękujemy, zdrowia szczęścia winszujemy na ten Nowy Rok! Jak kolędnicy, to i oczywiście poczęstunek podawany przez gospodarzy i omaszczony kropelką gorzałki dla kolędujących. To po prostu należało przeżyć. Rodzinna atmosfera panowała nie tylko na scenie, ale na całej sali wywołując śmiech i wzruszenie, łącznie ze łzami i oklaskami, którym nie było końca.
Wydarzenia w chacie działy się na drugim planie w odniesieniu do tego, co działo się na scenie głównej. Tutaj ponadstuosobowa grupa tancerek i tancerzy, od najmłodszych dzieciaków po dorosłych, zadziwiała publiczność ilością tańców, różnorodnością kostiumów i pięknym śpiewem. Maluchy ujęły widzów swoją odwagą, determinacją i sporą dyscypliną. Dorośli różnorodnością zaprezentowanych utworów tanecznych i wokalnych. Na widowni zawrzało, gdy młodzież zatańczyła „Siko Horespe Syrtaki” w choreografii Jakuba Zajączkowskiego, a ich młodsi koledzy wiązankę tańców amerykańskich. Zaangażowanie i profesjonalizm młodzieży, ich uśmiech i pasja, z jaką tańczyli, zapierała dech w piersiach, a ciekawy scenariusz i choreografia łącząca płynnie poszczególne punkty programu sprawiły, że całość wypadła bardzo spójnie i minęła wręcz w ekspresowym tempie, pomimo ponad dwugodzinnego występu.
Organizatorzy nie zapomnieli o publiczności, która w przerwie mogła napić się kawy, zjeść pączka i wpisać swoje życzenia, uwagi i spostrzeżenia do księgi pamiątkowej oraz przejrzeć wystawę zdjęć dokumentującą dotychczasowe osiągnięcia zespołu, który w przyszłym roku będzie celebrował 20. rocznicę istnienia.
– Jestem pod wrażeniem całego koncertu – wyznała Cecylia Rożnowska, choreograf i dyrektor artystyczny zespołów „Polonia”, która wraz z wnukiem oklaskiwała popisy „Lajkonika”. – Z przyjemnością pragnę pogratulować pani Halinie Misterce całego programu, w którym szczególnie mnie urzekły tańce rzeszowskie – podkreśliła pani Cecylia.
Podobnego zadnia byli inni goście, na czele z wiceprezeską Związku Narodowego Polskiego Teresą Abick i prezesem Zjednoczenia Polskiego Rzymsko-Katolickiego Wallace Ozogiem.
Radością napawa fakt, że Polacy na emigracji, na co dzień zapracowani, zabiegani i sfrustrowani, potrafią swoje dwujęzyczne dzieci zaangażować, aby z zapałem i profesjonalizmem przygotowały i wykonały taki program. Wielka w tym zasługa rodziców i choreografów. W tym konkretnym przypadku kierownika artystycznego i choreografa zespołów Haliny Misterki, która przygotowała scenariusz i spektakl wyreżyserowała, oraz choreograf Małgorzaty Łydy i akompaniatorki Marty Dudek wspartej przez męża Piotra i Polę Grzebień oraz Barbarę Ignas, która cały koncert prowadziła. Dyrektorem zespołu jest ks. Andrzej Maślejak, dyrektor Polskiej Misji Trójcy Świętej, gdzie młodzież ćwiczy i występuje, a duszą zespołu, która musi się borykać z wieloma kłopotami organizacyjnymi, no i oczywiście finansowymi, jest od wielu lat jedna z mam – Maria Grzebień. Pani Maria jest dyrektorem administracyjnym „Lajkonika”, zajmuje się wszystkim, nawet prowadzeniem kronik. 
Wymienione osoby, to oczywiście główna lokomotywa zespołu, ale oni mimo ogromnego zaangażowania, nie uczyniliby wiele, gdyby nie ponad setka dzieci i ich rodziców, którzy najczęściej czuwają nad całym zapleczem ekonomicznym zespołu, szukają sponsorów, szyją garderobę, a jak trzeba zakasują rękawy i ustawiają scenografię, wynoszą meble i wykonują całą „czarną” robotę, tak jak chociażby w ostatnią niedzielę, gdy w chacie po koncercie jeszcze częstowano pajdami chleba z masłem i smalcem, a już w ruch poszły młotki i obcęgi, bo trzeba było błyskawicznie zdemontować płotki, chatę i całą scenografię, aby wszystko pozabierać i w dwie godziny po niedzielnym występie zostawić salę posprzątaną.
Tekst i zdjęcia:
Andrzej Baraniak/NEWSRP
(Zdjęcia dostępne są na stronie: www.newsrp.smugmug.com)

REKLAMA

2090716359 views

REKLAMA

2090716659 views

REKLAMA

2092513119 views

REKLAMA

2090716942 views

REKLAMA

2090717088 views

REKLAMA

2090717232 views