REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaHeydukBo to się zwykle tak zaczyna...

Bo to się zwykle tak zaczyna…

-

Przed laty, jeszcze w szkole średniej, często zastanawiałem się w kontekście lekcji historii i licznych filmów dokumentalnych, jak to się stało, że niemiecki naród tak kompletnie i bez zastrzeżeń uległ w latach 20. i 30. minionego stulecia woli Adolfa Hitlera i pogrążył się w faszystowskim fanatyzmie, który zaprowadził Niemcy i świat do totalnej katastrofy. Trudno jest sobie dziś wyobrazić, w jaki sposób liczni światli i dobrze wykształceni Niemcy „kupili” osobowość führera i jego szaleńczy program. Ostatnio jednak wszystko to staje się w USA o wiele bardziej zrozumiałe.

Po roku 1919, czyli po podpisaniu Traktatu Wersalskiego, ostatecznie kończącego I wojnę światową, w Niemczech dominowało poczucie krzywdy i poniżenia, okraszone dodatkowo niekończącymi się problemami ekonomicznymi. W wielu kręgach niemieckiego społeczeństwa panował powszechny pesymizm, który czasami przejawiał się niemal jak publiczna desperacja. Ludzie tęsknili za „starymi, dobrymi czasami”, w których z Niemcami musiał się liczyć cały świat i w których wszystkim wiodło się w miarę dobrze.

REKLAMA

To właśnie wtedy na scenie publicznej pojawił się zadufany w sobie wieszcz. Zaczął zapewniać, że jest w stanie przywrócić narodowi dawną świetność, obdarzyć go ponownie międzynarodowym prestiżem, opartym na sile i zdecydowaniu, oraz zlikwidować szybko wszystkie problemy gospodarcze. Rzucał w zachwycony plebs populistycznym mięsem, a jednocześnie ostrzegał przed wszystkimi tymi, którzy zagrażali rzekomo krajowi: Żydami, Słowianami, Cyganami, komunistami, ludźmi ułomnymi i niepoczytalnymi itd. Tylko i wyłącznie pod jego przewodnictwem – argumentował – Niemcy zostaną uratowane i staną się ponownie dumną z siebie potęgą.

Masy chłonęły te hegemonistyczne, nacjonalistyczne bzdury bez żadnych zastrzeżeń, natomiast różnego rodzaju elity intelektualne i polityczne przez pewien czas się wahały, ale ostatecznie w większości uległy ogólnonarodowemu szałowi, który wydawał się nie mieć granic.

Współczesna Ameryka to na szczęście nie Niemcy z lat 20., a Donald Trump to nie Hitler. Jednak polityczny mechanizm, z którym mamy od lata ubiegłego roku do czynienia, do złudzenia przypomina ten, który w ruch wprawiła partia NSDAP. Ten sam entuzjazm „trumpistów” i to samo zaślepienie. Te same zagrywki, obliczone na zyskanie poparcia wszystkich co bardziej zirytowanych Amerykanów. Te same sny o potędze i narodowym przebudzeniu. Te same „zagrożenia” ze strony obcych, kolorowych i religijnie odmiennych. Każda fala szowinistycznego radykalizmu zawsze tak się zaczyna i niemal zawsze tak samo się kończy – fatalnie.

Być może amerykański elektorat posiada nadal odpowiednie zapasy zdrowego rozsądku, szczególnie dlatego, że jest dziś mocno zróżnicowany pod względem etnicznym i rasowym. Nie zmienia to jednak faktu, że obserwowanie obecnej kampanii wyborczej nie tylko pomaga zrozumieć to, w jaki sposób przed laty Niemcy dali się tak tragicznie nabrać, ale również jak łatwo jest zdemontować teoretycznie silną demokrację demagogią i populizmem.

Andrzej Heyduk

Na zdjęciu: Donald Trump fot.Erik S. Lesser/EPA

REKLAMA

2091096903 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091097202 views

REKLAMA

2092893662 views

REKLAMA

2091097485 views

REKLAMA

2091097631 views

Mieszkanie dla Phila

Dzieci tyranów

Kanał śmierci

Powrót na szczyt

REKLAMA

2091097776 views