W odpowiedzi na niedawne masowe zatrucie tlenkiem węgla dzieci i dorosłych w szkole Prussing kuratorium chicagowskich szkół publicznych (CPS) zapowiedziało instalację dodatkowych 5 tys. czujników.
W reakcji na zarzuty lokalnych radnych i rodziców zaczadzonych dzieci dyrektor kuratorium Forrest Claypool przyznał, iż „incydent w szkole Prussing w Jefferson Park był wynikiem serii błędów. Jednym z nich były wykrywacze tlenku węgla, które nie działały”.
Do wycieku tlenku węgla w szkole podstawowej Prussing w chicagowskiej dzielnicy Jefferson Park doszło rankiem 30 października. Przyczyną wycieku była awaria zaworu bojlera na wodę; tlenek węgla w powietrzu nie został wykryty, ponieważ nie zadziałały umieszczone w kotłowni czujniki.
Uczniowie i nauczyciele przez ponad dwie godziny byli nieświadomi wycieku i wystawieni na działanie zabójczego gazu. Szkołę ewakuowano, gdy dzieci zaczęły masowo zgłaszać nudności i zawroty głowy. Najciężej zatruci uczniowie nie byli w stanie samodzielnie chodzić, zostali wyniesieni z budynku. Wszystkim poszkodowanym okoliczne szpitale udzieliły pomocy medycznej.
Claypool zapewnił, że władze szkolne będą rygorystycznie przestrzegać miejskich przepisów mówiących, by na każde 10 tys. stóp kwadratowych (tysiąc m kw.) przypadał jeden wykrywacz tlenku węgla.
Instalacja 5 tys. nowych wykrywaczy tlenku węgla na baterie zakończy się w szkołach 1 grudnia. Claypool przyznał, że wykrywacze są już zainstalowane w wielu budynkach należących do CPS, lecz nie potrafił podać ich liczby. (ak)