REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaWywiadyOlimpiada po pekińsku - – rozmowa z Dariuszem Nowickim, psychologiem sportu, trenerem...

Olimpiada po pekińsku – – rozmowa z Dariuszem Nowickim, psychologiem sportu, trenerem i sędzią olimpijskim taekwondo Świat chce Chinom pokazać w Pekinie gest Kozakiewicza z Moskwy, a Chiny – światu. Dobrze byłoby, aby te igrzyska zapami

-

– Motyw naszej rozmowy ukazującej się wraz z początkiem olimpiady w Pekinie jest szerszy niż tylko psychologia sportu. Nie jest pan bowiem t y l k o jednym z najlepszych i najbardziej znanych w świecie polskich psychologów sportu, ale także znawców kultury Wschodu, w szczególności zaś sztuk walki, w jednej z których, teakwondo, posiada pan wysoki stopień mistrzowski – 5 dan, jest znanym trenerem (m.in. medalistów mistrzostw Europy i świata) i sędzią klasy międzynarodowej. Może pan spojrzeć na miejsce obecnych igrzysk olimpijskich inaczej niż zdecydowana większość konsumentów tego wydarzenia. Bardziej kompetentnie… Co pan ma robić w Pekinie?

To będą ważne dla mnie igrzyska. Wystąpię w nich w roli sędziego olimpijskiego sportu walki – taekwondo, a nie psychologa, gdyż akredytacja sędziowska wyklucza możliwość kontaktu z zawodnikami i trenerami. Jestem przekonany, że w roli sędziego będę mógł przeżyć atmosferę tego wydarzenia sportowego inaczej, może nawet pełniej, niż będąc psychologiem reprezentacji olimpijskiej 4 lata temu w Atenach. I będzie to cenne doświadczenie w warsztacie psychologa.

– Trudno było się zakwalifikować?
Jeżeli uznamy, że wybór w ciągu rocznego procesu 29 sędziów olimpijskich z 3000 sędziów międzynarodowych licencjonowanych przez Światową Federację Taekwondo to silna i ostra konkurencja.
– Polak sędziujący tak bardzo azjatycką dyscyplinę, jak koreańskie taekwondo, na olimpiadzie w Azji to chyba szczytowe uznanie kompetencji?
To chyba pytanie do komisji kwalifikującej sędziów… Ja mogę tylko powiedzieć, że osiągnąłem swój cel.
– Czy polscy zawodnicy taekwondo jadą do Pekinu?
Niestety nie. Kwalifikacje olimpijskie były trudne, no i trochę zabrakło szczęścia. Dwóch z czterech naszych reprezentantów biorących udział w kwalifikacjach wywalczyło czwarte miejsca, gdy bilet na igrzyska dawało miejsce w przedziale 1-3! W Pekinie zabraknie nie tylko Polaków – nie będzie tam również tradycyjnie mocnych w sportach walki Rosjan, Białorusinów czy Ukraińców.
– Ilu psychologów jest w polskiej ekipie? Komu mają pomagać?
W reprezentacji Polski będzie troje psychologów: Marek Graczyk, który jest koordynatorem przygotowań psychologicznych z ramienia PKOL oraz panie Beata Mieńkowska, związana z pływakami (w tym przede wszystkim z Otylią Jędrzejczak) i Agnieszka Pisarek, współpracująca głównie z łucznikami. Sądzę, że podobnie jak w Atenach, ta skromna grupka psychologów będzie do dyspozycji wszystkich zawodników i trenerów, którzy w gorącej atmosferze przedstartowej będą chcieli skorzystać z ich doradztwa.
– Czy inne ekipy mają większe wsparcie psychologiczne? Jakie i kto?
Psycholodzy już od wielu lat wywalczyli sobie stałe miejsce w ekipach olimpijskich. Dominują tu głównie Amerykanie, Kanadyjczycy, Anglicy i Niemcy, którzy tradycyjnie przywożą całe sztaby naukowe, w tym liczne zespoły psychologów.
– A Chińczycy?
Tu brak jest mi jednoznacznych danych. Co prawda w swych instytutach naukowych badających sportowców mają również laboratoria psychologiczne, ale głównie są one ukierunkowane na badania testowe służące selekcji do uprawiania sportu. Wydaje się, że mniejszy nacisk na razie kładą na psychologiczny trening mentalnie przygotowujący sportowca do startu. Wiele natomiast osiągają metodami zaczerpniętymi z tradycyjnej chińskiej medycyny, oddziałując na układ nerwowy m. innymi za pomocą akupresury i akupunktury.
– Zdążył pan nieźle poznać ich system przygotowań do olimpiady? Co pan może powiedzieć o jego profesjonalizmie? Jak daleko Chińczykom do innych krajów?
Jestem zaskoczony ich wysokim poziomem zorganizowania, który jest widoczny na każdym kroku. Już w lutym tego roku w trakcie przedolimpijskiego turnieju testowego w taekwondo miałem wrażenie, że byli gotowi, by rozpocząć Igrzyska. Igrzyska widać było na każdym kroku i to nie tylko w postaci wszechobecnych banerów z symboliką olimpijską, ale przede wszystkim w postaci gotowych aren olimpijskich oraz sztabów ludzi zaangażowanych w organizację. W przypadku turnieju taekwondo przy 128 zawodnikach biorących udział w teście przedolimpijskim zaangażowanych było aż 700 wolontariuszy, a spora ich grupa mówiła płynnie po angielsku.
– Podobno wpuścili pana do ich prestiżowej centralnej uczelni sportowej?
Miałem okazję odwiedzić Pekiński Uniwersytet Sportowy (odpowiednik naszego AWF) i byłem zaskoczony nowoczesnością i rozmachem obiektów sportowych oraz naukowych, badających sportowców. Obiekty te wręcz „pachną” świeżością. Są to inwestycje z okresu ostatnich dwóch lat i chyba na pozytywny efekt treningowy z ich użytkowania przyjdzie Chińczykom poczekać do Igrzysk w Londynie. W swych przygotowaniach do Igrzysk gospodarze zadbali o najdrobniejsze szczegóły, nawet o przygotowanie kibiców i zaopatrzenie ich w niezbędne akcesoria: kołatki, trąbki, banery z hasłami. Taka duża i zdyscyplinowana grupa kibiców na pewno będzie miała duży wpływ motywujący własnych zawodników do startu a rozpraszający przeciwników, nieprzyzwyczajonych do takich warunków.
– Czy oprócz motywowania psychologicznego Chińczycy mogą sięgnąć także po metody biofarmakologiczne. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) została dosłownie porażona filmem zrealizowanym przez dziennikarzy brytyjskich ukrytą kamerą w jednym z chińskich szpitali. Zaoferowano tam, wymyślonemu w ramach dziennikarskiej prowokacji, „pływakowi amerykańskiemu” terapię genową, pozwalającą na rewelacyjny wynik, niewykrywalną dostępnymi badaniami antydopingowymi. Za jedyne 24 tysiące dolarów. Szef WADA, informując o tym, był dosłownie przerażony. Czy pana zdaniem stosowanie takiego „koksu” genowego może być sukteczne i niewykrywalne. I czy może być w Pekinie praktykowane?
Trudno jest mi wypowiadać się w tej materii, gdyż mam niewiele informacji na ten temat. WADA, dmuchając na zimne, zakazała dopingu genetycznego już w 2003 roku. Sądzę, że terapia genowa w medycynie jest ciągle na etapie prób i błędów i trudno jest teraz mówić o gotowych strategiach dopingu genetycznego w sporcie, a ryzyko utraty zdrowia a nawet życia przez taką interwencję – zbyt wysokie. Czy zdolni do tego są Chińczycy? Trudno powiedzieć, na razie dysponują takim potencjałem ludzkim do selekcji w wybranych dyscyplinach sportu, że genetyka chyba będzie dopiero … w dalszych planach! Jeśli już do tego dojdzie, to na pewno wykrycie dopingu genetycznego będzie niezmiernie trudne. Sądzę jednak, że naukowcy związani z WADA już wkrótce zaproponują jakieś skuteczne strategie badawcze. Pamiętajmy, że na szczęście to nie tylko dzięki sile i wydolności zawodnik zwycięża rywalizację. Potrzebny jest szeroki zakres umiejętności technicznych i taktycznych oraz szeroka sfera umiejętności związanych z psychiką: odporności na stres, koncentracjia uwagi, spostrzegawczości i szybkiej analizy sytuacji oraz podejmowania właściwych decyzji. Tego nie da się osiągnąć nawet najlepszym „koksem”!
– Olimpiada jest dla Chin oczywistą formą emanacji ich potęgi pozasportowej tak jak niegdyś dla ZSRR, NRD czy Kuby. Na arenach sportowych toczyć się będzie walka o udowodnienie ideologicznej „słuszności” tego, co się dzieje w tym ponad 1,3-miliardowym kraju. Zwycięstwo w klasyfikacji drużynowej jest – jak już się mówi – warte wszelkiej ceny. Dostrzegł pan to w Pekinie?
Tak, bez wątpienia. Chiny są niezwykle silnie zmotywowane do sukcesu nie tylko w sferze sportowej igrzysk. Chcą, aby organizacyjnie wszystko zapięte było na ostatni guzik i przeprowadzone perfekcyjnie. Praktycznie mogliby zaczynać igrzyska już kilka miesięcy temu, bo już wtedy z dumą pokazywali obiekty olimpijskie gotowe pod każdym względem. W Atenach dzień przed otwarciem Igrzysk gorączkowo prowadzono jeszcze ostatnie prace porządkowe, a aby ukryć widok prowadzonych prac ustawiano plansze o treści olimpijskiej. Prócz sfery organizacyjnej, Pekinowi niezwykle, a może przede wszystkim, zależy na sferze propagandowej. Na pokazaniu, jak wielkiego sukcesu krajem są Chiny. Słyszałem powiedzenie, że każdy złoty medal jest wart… tysiąca srebrnych, a brązowy może być czasem uznany za… zdradę narodową. Jest w tym zawarta cała emfaza azjatycka i polityczna zarazem. Szkoda, że współczesny sport a szczególnie idea olimpizmu nie pozostały od tego wolne. Przestało już liczyć się „samo uczestnictwo” w tym wspaniałym sportowym wydarzeniu, a zdominowanie i pobicie innych.
– Czym jest olimpiada dla przeciętnego Chińczyka?
Dla lwiej części absolutnie najważniejszym wydarzeniem w ich życiu. Nie brakuje ludzi, którzy gotowi byliby oddać życie dla sukcesu chińskiego sportowca i są w tym zapale szczerzy.
– Jednak Pekin to także normalni „zachodni” młodzi ludzie, trudni do odróżnienia od nowojorczyków, londyńczyków czy rzymian…
W ciągu kilku ostatnich lat pekińska ulica zmieniła się diametralnie. Deptaki centrum Pekinu są wieczorami pełne spacerujących ludzi. Wielu młodych i uśmiechniętych mieszkańców cieszy się z wieczornego chłodu. Są ubrani „na modłę zachodnią”, często jeżdżą na desce lub rolkach, a nie na rowerze. Zresztą aktywność ruchowa mieszkańców Pekinu jest ogromna. Parki i place są pełne ćwiczących ludzi w różnym wieku. I nie są to wbrew stereotypom grupy doskonalące tai chi, lecz taniec lub aerobik!
– Bo chyba nie praktyki ćwiczeń Falun Gong?
Nie. Ruch Falun Gong jest w Chinach zabroniony od 1999 roku, a uprawianie go ścigane.
Oficjalnie określany jest jako „zorganizowana szajka kryminalistów”. Członkowie tego ruchu i orgnizacje praw człowieka przedstawiają dowody, że wielu praktykujących poddano torturom i uwięziono. Świat protestuje przeciwko tym represjom, jakie dosięgły ten ogromny, kilkudziesięciomilionowy ruch, a założyciel ruchu Li Hongzhi korzysta z azylu politycznego w Stanach Zjednoczonych. Ma dużą rzeszę zwolenników na całym świecie, podzielających opinię, że jest to praktyka ćwiczeń i stylu życia prowadząca ku relaksacji, samodoskonalenia i większej efektywności funkcjonowania. Przez Pekin Li Hongzhi uważany jest za wroga publicznego nr 1, co pogłębia paradoks i dysonans całej tej sytuacji. Podobnie ma się rzecz z przestrzeganiem praw człowieka w Tybecie, dla ogromnej większości demokratycznego świata trudne do zaakceptowania.
– Równocześnie do rangi symbolu urasta postawa Dalajlamy, który protestując przeciwko temu co Chiny wyczyniają z jego narodem, apelował, by olimpiady nie bojkotować…
… bowiem Chińczycy są wspaniałym narodem i na nią zasługują. Myślę, że ten wielki myśliciel wskazuje sedno problemu, jaki wyłania się przy okazji igrzysk. Czym innym jest naród, który zasługuje na olimpiadę, a czym innym władza, która czasami z ideałami olimpizmu niewiele ma wspólnego. W historii olimpizmu znamy takie dylematy. Choćby igrzyska w Moskwie, po napaści ZSRR na Afganistan. Zwykli Rosjanie z agresją nie mieli nic wspólnego, ale skutki bojkotu ze strony państw zachodnich odczuli bardzo silnie, bo godził także w ich honor. W odwecie blok wschodni zbojkotował następną olimpiadę w Los Angeles, co uraziło dumę Amerykanów. Myślę, że jest wiele form pokazania Pekinowi, że nie bojkotując olimpiady można bardzo bacznie śledzić, co się wokół niej dzieje i stosownie reagować.
– Władzy chińskiej zależy, aby Chiny i Chińczycy wyglądali jak najbardziej zachodnio. Tu nie chodzi nawet o nowoczesną architekturę i rozmach organizacji, a nawet zarządzenia porządkowe związane z tradycyjnym chińskim zachowaniem codziennym…
Walka o sferę wizerunkową jest dobrze widoczna. Realizowana jest w oparciu o kanony społecznej dyscypliny zbiorowej. Robotnikom napływowym z prowincji nakazano opuścić Pekin na czas olimpiady. Podobnie jak w trakcie Igrzysk w Seulu w 1988 roku zabroniono uboju psów, sprzedaży ich mięsa i podawania zeń potraw w restauracjach. Edukuje się Chińczyków, że w kontaktach z obcokrajowcami nie powinni się przepychać, wymachiwać rękami i krzyczeć. Zabronione jest plucie na ulicy i w miejscach publicznych, chodzenie po nich w… piżamach, równie silnie rekomendowane jest powstrzymywanie się od… wydawania odgłosów fizjologicznych. Nie wolno też nagabywać cudzoziemców pytaniami, jak się nazywają, skąd są, jaki jest stan ich rodziny i ile mają pieniędzy. Zachowania te, głęboko zakorzenione w codzienności chińskiej, nie mają wiele wspólnego z brakiem szacunku dla gości, czy chęcią sprawienia im despektu, ale ponieważ mogą szokować i wystawiać wizerunek Chin na szwank, zostały poddane „redukcji”. Jak to w Chinach często – nakazowej. O tych regułach przypominają liczne tablice informacyjne, umieszczone w pobliżu głównych ulic.
– Jak, jako sam człowiek wiele piszący (nie tylko książek, ale także tekstów popularyzatorskich i dziennikarskich), postrzega pan kwestię wolności mediów podczas imprezy pekińskiej? Internetowy dostęp do stron organizacji praw człowieka jest już dziennikarzom w Pekinie blokowany, podobnie do stron niektórych mediów (np. BBC po chińsku). Reporterzy są daktyloskopowani, bez przerwy towarzyszy asysta, obserwowany każdy krok, spisywane nawet numery banknotów euro i dolarów wymienianych na juany… Spodziewa się pan tego samego z wami, sędziami?
Zarówno w trakcie testu przedolimpijskiego w lutym tego roku, jak i w trakcie doszkolenia sędziowskiego w lipcu, mieliśmy pełny dostęp do internetu w hotelu i to zarówno w tzw. centrum biznesowym jak i w pokojach hotelowych. Rzeczywiście, wolontariusze opiekujący się nami starali się nie odstępować nas na krok, ale nie robili tego w sposób nachalny, lecz uprzejmy. Oczywiście obecna sytuacja jest inna. Wzrasta presja wystąpienia różnych niespodziewanych wydarzeń, a organizatorzy Igrzysk chcieliby mieć wszystko pod kontrolą – a to przy tak gigantycznym przedsięwzięciu po prostu nie jest możliwe. Myślę, że ta atmosfera może się zagęszczać…
– Idzie ku konfliktowi?
To sytuacja klasycznego wielopoziomowego konfliktu. Nie tylko sportowego, ale przede wszystkim – wartości. Część osób odwiedzających przy okazji Igrzysk Pekin będzie na pewno chciała zademonstrować na każdym kroku, iż świat pamięta i że prawda i tak wyjdzie na jaw, żeby nie wiem co Chińczycy robili. Z kolei Chiny będą chciały pokazać – nie narzucicie nam swego porządku, żeby nie wiem co. Uważam jednak, że nie powinno się do tego mieszać sportu i ludzi sportu. Od załatwiania konfliktów politycznych winni być ludzie polityki a nie sportowcy. Co powiedziawszy dodaję, że wiem, iż jest to pewien stan idealny, praktycznie niemożliwy do osiągnięcia.
– Bo zawsze się znajdzie jakiś Kozakiewicz… Nie trzeba być jasnowidzem, żeby dostrzegać, że świat chce Chinom pokazać w Pekinie gest Kozakiewicza z Moskwy, a Chiny – światu. Gdy rozmawiamy na trzy dni przed otwarciem igrzysk, telewizja przynosi newsa, że aresztowano właśnie pierwszych zachodnich studentów, którzy w Pekinie rozwiesili transparent domagający się praw dla Tybetu.
Wiem. Chciałbym jednak, aby olimpiadę pekińską zapamiętano dla innych powodów, jakkolwiek nie byłby nam bliski znany gest naszego rodaka z igrzysk moskiewskich.
– Czy dopuszcza pan możliwość wywierania jakiegoś wpływu na sędziów, by pomogli osiągnąć chińskim sportowcom sukces, na który tak czeka cały naród i jego „przewodnicy ”?
Proces ponad rocznej selekcji sędziowskiej do turnieju olimpijskiego taekwondo wyeliminował nierzetelnych i nieobiektywnych sędziów. Procedury wyznaczania 6 sędziów oceniających przebieg danego pojedynku taekwondo są skomputeryzowane i mają miejsce kilkanaście minut przed walką. Sędziowie są odseparowani od innych osób zaangażowanych w przebieg turnieju. Te wszystkie procedury minimalizują szanse na wywieranie wpływu na sędziów. Gospodarzom pozostaje tylko … gościnność i uprzejmość! Przynajmniej, mam taką nadzieję.
– Niech mi pan powie, czy decyzja o olimpiadzie w Pekinie spełnia oczekiwania społeczności międzynarodowej? Czy nie jawi się jako krok nadmiernie optymistyczny i pochopny?
Staram się patrzeć na to – mimo wszystko – optymistycznie. Miałem okazję odwiedzać inny azjatycki kraj, Koreę Południową, kilka lat przed Igrzyskami Seul’88, a następnie wielokrotnie w ciągu kolejnych lat po Igrzyskach i ten kraj zmienił się diametralnie. Z kraju rządzonego przez reżim wojskowy ewoluował zarówno politycznie i gospodarczo dołączając do światowej czołówki, a w Azji ustępując tylko Japonii. Mam nadzieję, że Chiny również ewoluują w kierunku demokracji i poszanowania praw ludzkich, a jednym z głównych czynników nadającym kierunek zmian będą właśnie Igrzyska Olimpijskie. Zakładać jednak, że to będzie proces łagodny i bezobjawowy jest naiwnością.
– Olimpiada pekińska jest wdzięcznym tematem dla karykaturzystów politycznych oraz plakatów organizacji obrony praw człowieka – Amnesty International, Human Rights Watch, Dziennikarze Bez Granic itd. Budzi to – delikatnie mówiąc – podeneriwowanie organizatorów…
Forma ekspresji graficznej jest jednym z elementów wojny psychologicznej. Chodzi tu przede wszystkim o szczególnie nośny gatunek ‘cartoons’. Motyw pięciu kół olimpijskich stwarza szczególne pole do inwencji i jest szeroko eksploatowany. Taka celna karykatura polityczna razi mocniej niż tekst o tysiącu słów. Chińczycy są na to – jak się zdążyłem zorientować – bardzo wyczuleni. Równocześnie demonstrują pewną bezradność polemiczną w obszarze tego gatunku. Zamiast ripostować rysunkiem satyrycznym, atakują oskarżeniami organizacji praw człowieka o ich „kryminalny charakter”, „mieszanie się w sprawy wewnętrzne” itd.
– Organizatorzy lansują dla olimpiady hasło „Jeden świat, jedno marzenie”. Czy istotnie świat marzy o tym, co się dzieje w Chinach? Czy już samo to hasło nie jest chińskim… marzeniem?
Jako człowiek sportu, kojarzę to hasło głównie z Igrzyskami Olimpijskimi. Uczestnictwo w Igrzyskach to naprawdę marzenie, któremu ludzie sportu podporządkowują na kilka lub kilkanaście lat całe swoje życie. Sam ponad 35 lat temu, stawiając pierwsze kroki w sporcie, marzyłem by być uczestnikiem Igrzysk. To marzenie spełniło się 4 lata temu w Atenach. A jako sędzia od 10 lat „walczyłem” o kwalifikację olimpijską i wiem, ile wyrzeczeń to kosztowało.
Człowiek potrzebuje marzeń, by godnie żyć! Dotyczy to też Chińczyków – oni też mają marzenia, które chcą, by pewnego dnia się spełniły. Oby były możliwie najbardziej podobne do marzeń innych narodów. Oby poza spełnieniem poczucia mocy zbiorowej, przynosiły także indywidualną odmianę ich losu, który dla ogromnej większości ich społeczeństwa nie jest łatwy.
– Zakończmy polskim akcentem. Ile medali przywiezie z Pekinu nasza ekipa? Ile, jakiego kruszcu? Którym z naszych zawieszą na szyi złoto?
Sądzę, że Igrzyska zostaną zdominowane przez kraje azjatyckie oraz kraje anglosaskie, głównie przez Chiny i Stany Zjednoczone. Polakom będzie bardzo trudno osiągnąć wyniki na skalę nawet występu w Atenach. Należy jednak pamiętać, iż Igrzyska Olimpijskie rządzą się swoimi prawami i są pełne niespodziewanych rezultatów i nieoczekiwanych mistrzów. Tak więc wszelkiego rodzaju przewidywania nie będą rzetelne i adekwatne. Trzymam kciuki za wszystkich naszych reprezentantów, życząc im życiowych występów w trakcie Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Patrząc optymistycznie, myślę, że wynik medalowy na poziomie 12-14 krążków jest możliwy, w tym 3-4 z najcenniejszego kruszcu. Mam na myśli pływanie, gry zespołowe, a ze sportów walki – białą broń kobiecą.
Rozmawiał:
Waldemar Piasecki, Nowy Jork
Dariusz Nowicki jest jednym z czołowych polskich psychologów sportu, o międzynarodowej renomie. Absolwent UMCS w Lublinie. Koordynator psychologicznego programu przygotowań olimpijskich Sydney 2000 (w latach 1997-2000). Wspólnie z Janem Blecharzem prowadził program przygotowań do olimpiady Salt Lake City 2002 (1998-2002). Psycholog polskiej reprezentacji na igrzyskach w Atenach 2004. W przygotowaniach olimpijskich Pekin 2008 zaangażowany w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego.
Autor własnej metody treningu mentalnego w sportach walki, opublikowanej w USA. Wykładowca na wielu uczelniach zagranicznych. Pracował z wieloma mistrzami i medalistami igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy, m.in.: Waldemarem Legieniem, Pawłem Nastulą, Robertem Korzeniowskim, Mateuszem Kusznierewiczem, dżudoczką Anetą Szczepańską, biegaczką Lidią Chojecką, łuczniczkami Justyną Mospinek i Iwoną Marcinkiewicz i strzelcami Agnieszką Staroń, Sylwią Bogacką i Andrzejem Głydą.
Posiadacz mistrzowskich pasów taekwondo, trener tej dyscypliny z medalowym dorobkiem wychowanków na ME i MŚ, sędzia klasy międzynarodowej. Autor wielu publikacji na temat tej sztuki walki.

REKLAMA

2090962208 views

REKLAMA

2090962508 views

REKLAMA

2092758968 views

REKLAMA

2090962791 views

REKLAMA

2090962937 views

REKLAMA

2090963081 views