Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 10 października 2024 03:19
Reklama KD Market

Pekin/snowboard - triumf Ledeckiej i Karla, Król i Kwiatkowski odpadli w 1/4 finału

Czeszka Ester Ledecka i Austriak Benjamin Karl wygrali rywalizację w swoich konkurencjach w snowboardowym slalomie gigancie równoległym igrzysk olimpijskich w Pekinie. Aleksandra Król oraz Oskar Kwiatkowski odpadli w ćwierćfinale, a Michał Nowaczyk w 1/8 finału.

Niespełna 27-letnia Ledecka, która w ćwierćfinale wyeliminowała Król, okazała się lepsza w pojedynku o złoty medal od Austriaczki Danieli Ulbing. Natomiast Karl wygrał w finale ze Słoweńcem Timem Mastnakiem, który z kolei wyeliminował w ćwierćfinale Kwiatkowskiego.

Słynna Czeszka zdobyła w tej konkurencji złoto również w 2018 roku w Pjongczangu. Triumfowała wówczas także w... alpejskim supergigancie. Została pierwszą kobietą, która na jednych zimowych igrzyskach zdobyła złote medale w dwóch różnych dyscyplinach.

"Wciąż jestem taka sama. Zjeżdżam po stokach i lubię to" – powiedziała niedawno podczas konferencji prasowej.

We wtorkowym finale znów była faworytką. Jej rywalka - Ulbing - nie dojechała do mety. W pojedynku o brązowy medal Słowenka Gloria Kotnik pokonała Holenderkę Michelle Dekker.

Z dobrej strony pokazała się Król, która w 1/8 finału była szybsza od Rosjanki Poliny Smolencowej o 0,16 s. W ćwierćfinale nie dała już rady Ledeckiej, wypadając z trasy na końcowym odcinku. Ostatecznie została sklasyfikowana na ósmej pozycji.

To trzecie w karierze igrzyska Król. Przed czterema laty w Pjongczangu odpadła w 1/8 finału i została sklasyfikowana na 11. miejscu.

Już w eliminacjach pekińskiej rywalizacji zakończyły występy Weronika Biela-Nowaczyk (zajęła 22. miejsce) i Aleksandra Michalik (24.).

Troszkę miałam pecha, że od razu na nią trafiłam. Miałam ciężki orzech do zgryzienia. Próbowałam ją cisnąć, wywierać na niej presję, walczyć do samego końca, ale wywróciłam się. Na treningach z nią wygrywałam. Nie jest niepokonana, bo w Pucharze Świata pokonywały ją niektóre dziewczyny, ale dzisiaj jeździła przepięknie, nie zrobiła żadnego błędu i zasłużyła na to złoto" - przyznała 31-letnia Polka.

"Niedosyt zawsze będzie, bo wiem, że mnie stać na lepszy wynik i wierzyłam w to, że będę walczyć tutaj o medal. Nie wyszło, taki jest sport. Przegrałam z najlepszą - to jedyne, małe pocieszenie" - dodała.

W najbliższym czasie Król nadal będzie starała się rywalizować na najwyższym poziomie w snowboardzie, jednak w dalszą przyszłość nie wybiega.

"Na razie będę jeździć dalej, czy do następnych igrzysk - tego nie wiem, nie obiecuję. Mam też inne plany, jak rodzina i dzieci. Ale jak widać koleżanka Słowenka Gloria Kotnik, zajęła trzecie miejsce, zdobyła brązowy medal, a urodziła dziecko rok temu. Wszystko jest możliwe. Będę jeździć tak długo, jak mnie to będzie cieszyć i sprawiać mi przyjemność" - zaznaczyła.

W finale mężczyzn, z udziałem dwóch doświadczonych zawodników, dość długo wydawało się, że po złoto może sięgnąć Mastnak. 31-letni Słoweniec prowadził przez większość dystansu, ale w dolnej części trasy popełnił kilka błędów i ostatecznie musiał uznać wyższość 36-letniego Karla. Przegrał o 0,82 s, ale krótko przed metą, zrezygnowany, wyraźnie zwolnił.

Austriak w 2010 roku zdobył w Vancouver wicemistrzostwo w tej konkurencji, a cztery lata później w Soczi był trzeci w slalomie równoległym.

Brązowy medal zdobył urodzony USA reprezentant Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Viktor Wild. Dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi z 2014 roku wygrał z weteranem stoków, 41-letnim Włochem Rolandem Fischnallerem.

Sporo emocji polscy kibice przeżywali w rywalizacji mężczyzn. Eliminacje przebrnęli obaj biało-czerwoni. W 1/8 finału Nowaczyk uległ nieznacznie, zaledwie o 0,09 s, Austriakowi Alexandrowi Payerowi.

Jeszcze dalej zaszedł Kwiatkowski, który w 2018 roku w Pjongczangu został sklasyfikowany w tej konkurencji na 13. miejscu. Tym razem dotarł do ćwierćfinału. Wcześniej wygrał z Włochem Mirko Felicettim, który nie ukończył przejazdu (ominął pod koniec trasy jedną z bramek).

W walce o półfinał 25-letni Kwiatkowski, najmłodszy z uczestników ćwierćfinału, jechał wolniej od Mastnaka, którego dobrze zna z częstej rywalizacji na stokach. W dolnej części trasy Polak zaryzykował, zaczął nieco odrabiać straty, ale wpadł na jedną z bramek i tym samym zakończył rywalizację.

"Widziałem, że Włoch najpierw popełnił błąd na górze i jechałem prawie całą trasę sam. Na ostatnim przełamaniu dostrzegłem go kątem oka i pomyślałem sobie: dogonił mnie, więc na pewno musi mieć większą prędkość. Chciałem zaryzykować, ale on też musiał, no i wypadł. Ja przez niego prawie też, ale jeszcze się zmieściłem do bramki. Było trochę nerwów" - przyznał Kwiatkowski.

Przed czterema laty w Pjongczangu zajął 13. miejsce, we wtorek został sklasyfikowany na siódmej pozycji.

"Za cztery lata w Cortinie d'Ampezzo będę musiał w końcu wylać te złości. W Pjongczangu byłem bardzo szczęśliwy, bo byłem młody, ale teraz jestem starszy i gotowy na więcej. Było trochę więcej, ale to jeszcze nie jest to, czego bym chciał. Apetyt rośnie w miarę jedzenia" - podkreślił Kwiatkowski.

Miał pretensję do samego siebie, że nie wytrzymał mentalnie ćwierćfinałowego wyścigu ze Słoweńcem Timem Mastnakiem.

"Zabrakło konsekwencji. Za ostatnim przełamaniem robiłem błędy, a mogłem trzymać się swojej dobrej linii. Jestem zły na swoją głowę, że nie wytrzymała do końca. Naprawdę mogło być lepiej. To nie jest tak, że coś mi się przypadkiem udało, tylko czułem się dziś szybki. Teraz, na gorąco, jestem zły, ale mam nadzieję, że z czasem sobie to poukładam i wyciągnę wnioski" - powiedział.

Zajął ostatecznie siódme miejsce, a Nowaczyka sklasyfikowano dwie pozycje niżej.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama