Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 10 października 2024 05:22
Reklama KD Market

Pekin/skoki narciarskie - Żyła trzeci w kwalifikacjach, wszyscy Polacy z awansem

Piotr Żyła uzyskał 102,5 m i zajął trzecie miejsce w kwalifikacjach do olimpijskiego konkursu na normalnej skoczni narciarskiej w Zhangjiakou. Awans wywalczyło także trzech pozostałych Polaków, a najlepszy w sobotę był Norweg Marius Lindvik - 100,5 m.

Rywalizacji towarzyszył dość silny, ale korzystny dla skoczków, wiejący pod narty wiatr. Na bardzo mocny podmuch trafił m.in. Żyła, którego 102,5 m długo było najdłuższym skokiem.

Ostatecznie dalej poszybować zdołał tylko Norweg Robert Johansson. 103 m jest nowym rekordem obiektu i dało mu drugie miejsce w kwalifikacjach.

Dawid Kubacki skoczył 94 m i zajął 16. miejsce. 27. był Stefan Hula - 90,5 m, a 36. Kamil Stoch - 83,5 m.

Do kwalifikacji przystąpiło 53 zawodników, co oznaczało, że tylko dla trzech zabraknie miejsca w zawodach. Odpadli Czech Filip Sakala, Ukrainiec Anton Korczuk i Chińczyk Qiwu Song.

Początek niedzielnej walki o medale zaplanowano na godzinę 12.00 czasu polskiego.

"Jestem zadowolony ze skoku, bo zrobiłem to tak, jak chciałem, jak zaplanowałem z trenerem. Pracuję nad tym, żeby było jak najlepiej. Czasem mi się zdarzało ściemniać, ale teraz naprawdę wziąłem się do roboty. Ale też trochę się znam i jutro... może być różnie" - powiedział Żyła..

Na razie nie odniósł on żadnych większych sukcesów w igrzyskach. Startował w Soczi, pojechał też do Pjongczangu, gdzie jednak ustępował kolegom formą i nie wystąpił.

"Szczerze, to mam to gdzieś. Przyjechałem, żeby tu poskakać, zrealizować to, co mam do zrobienia, zrobić swoją robotę. A reszta? Wiadomo, że by się chciało, ale czasem nie wychodzi. Dzisiaj trochę kręciło, raz wiało mocniej, raz słabiej... Ale co my możemy? Wieczorem może będzie trochę lepiej, ale za to zimniej" - dodał.

"Życzyłbym sobie, żeby jutro ten wiatr był dużo spokojniejszy, zrobił sobie przerwę. Niestety, póki co mamy takie warunki, a nie inne. To bardzo frustruje. Mam z tym doświadczenia sprzed czterech lat i nie chciałbym tego przeżyć po raz drugi, nikomu też tego nie życzę. Jeżeli warunki będą takie jak dziś, to dużo w rękach Borka Sedlaka dyrektora zawodów" - stwierdził Kubacki.

"Te warunki są śmieszne. Dostałem minus 14 punktów (za wiatr - PAP), ale tego nie czuć na tej skoczni. W Pjongczangu też była loteria, oby tutaj było inaczej. Szkoda, żeby impreza, która odbywa się raz na cztery lata, znowu się ciągnęła, miała bardzo dużo przerw i zależała od szczęścia" - wtórował mu Hula.

Stoch przyznał, że po swoim występie w sobotnich kwalifikacjach przez chwilę obawiał się, czy zdoła zakwalifikować się do niedzielnego konkursu. Trzykrotny złoty medalista olimpijski, uzyskał w sobotę 83,5 m. Dzień wcześniej na treningu Polak skoczył 101 m i zajął pierwszą pozycję.

"Jakby mi ktoś położył pustaki na narty... Nie było szans. Skok nie był idealny i trzeba zachować trzeźwość umysłu, nie wszystko można zwalać na warunki. Ale bez przesady - nie zapomniałem, jak się skacze, przez kilkanaście godzin. Konkurs będzie rozgrywany późno i mam nadzieję, że warunki będą bardziej stabilne i będziemy rywalizować sportowo, a nie na loterii" - powiedział Stoch.

Zapewnił, że mimo niepowodzenia nie stracił pewności siebie.

"Oczywiście, to denerwuje, bo nie cieszą mnie skoki na 80 metrów, ale nie robię sobie wyrzutów. Wiem, że potrafię skakać naprawdę dobrze" - podkreślił.

Zapytany, czy był zaskoczony po wylądowaniu, odparł: "Bardziej w locie. Po prostu się bałem, czy się zakwalifikuję, czy nie. Przeszła mi taka myśl przez głowę".

Przed niedzielnym konkursem Stoch, który do niedawna leczył kontuzję torebki stawowej, nie zamierza odbiegać od rutyny.

"Teraz mam trochę inaczej, bo mam cały czas jeszcze zabiegi na nogę, ale poza tym cały czas to samo. Nic nie zmieniam, bo nie chcę zmieniać. Mam wypracowany swój system relaksu i przygotowania do zawodów, który się sprawdza. Teraz czytam... coś tam z pamięcią... Zabójcza pamięć?. Taka pamięć, jak i moja - dobra, ale krótka" - żartował.

Cztery lata temu w Pjongczangu na normalnym obiekcie triumfował Niemiec Andreas Wellinger, a za nim uplasowali się Norweg Johann Andre Forfang i Johansson. Ponownie stanąć na podium szansę będzie miał tylko ostatni z wymienionych. Wellinger nie załapał się nawet do kadry, a Forfanga wykluczyło zakażenie koronawirusem.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama