Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 10:33
Reklama KD Market
Reklama

Kiedy gromadzą się czarne chmury…

Pamiętam z okresu dzieciństwa film w Telewizji Polskiej o znamiennym tytule: „Czarne chmury”. Zawsze kojarzył mi się z wojną i przemocą. Stąd tytułowe określenie funkcjonuje wciąż nie tylko w moim słowniku jako synonim realnego zagrożenia, które zbiera się nad jakimś konkretnym obszarem i zapowiada jakieś nieszczęście. Niestety, prawie wciąż gdzieś na świecie zbierają się kłęby „czarnych chmur”. Nie pomaga to, że już XXI wiek i cywilizacja tak bardzo rozwinięta. Wciąż są tacy, których niepohamowana żądza władzy i posiadania nie pozwala spać spokojnie. Chcą zdobywać, anektować, poszerzać przestrzeń, ćwiczyć, stawiać siebie na miejscu Boga. Dzisiaj jednak wiem, bardziej niż wcześniej, że sprawa jest bardziej złożona. Kłębiące się czarne chmury mają swoje ognisko w przestrzeni działania dobra i zła, a ta przechodzi przez serca poszczególnych ludzi. To tam jest pragnienie pokoju i to tam rodzi się myśl o wojnie. Kiedy zatem od kilku dni na profilach mediów społecznościowych pojawia się wezwanie do „Modlitwy za Ukrainę”, dobrze znane wezwanie, gdyż wraca ono co rusz w różnych kontekstach, przyjmuję je i traktuję nie tylko jako „hasło”, ale konkret, do którego chcę się ustosunkować. 

Papież Franciszek w niedzielnej modlitwie „Anioł Pański”, transmitowanej na cały świat 23 stycznia 2022 roku, skierował wezwanie: „Z niepokojem śledzę wzrost napięć, które grożą zadaniem nowego ciosu pokojowi na Ukrainie i stawiają pod znakiem zapytania bezpieczeństwo kontynentu europejskiego, z jeszcze szerszymi reperkusjami. Gorąco apeluję do wszystkich ludzi dobrej woli, by wznieśli modlitwę do Boga Wszechmogącego, aby każde działanie i inicjatywa polityczna służyły ludzkiemu braterstwu bardziej niż jednostronnym korzyściom. Ci, którzy realizują własne cele ze szkodą dla innych, gardzą własnym powołaniem bycia człowiekiem, ponieważ wszyscy zostaliśmy stworzeni braćmi. Z tego powodu, i z niepokojem w obliczu obecnych napięć, proponuję, aby najbliższa środa, 26 stycznia, była dniem modlitwy o pokój”. Wyjątkowo mocno zabrzmiały te słowa. Bo sprawa wbrew pozorom nie dotyczy tylko Ukrainy, ona kolejny raz dotyczy całej Europy i świata. 

W odpowiedzi na to wezwanie wielu biskupów zaproponowało, by podjąć w tej intencji modlitwę i post. To są dwa duchowe konkrety. Do zrealizowania nie tylko w jeden dzień, ale do powtarzania częściej. Modlitwa, jakaś specjalna, dodatkowa. Niech nią będzie różaniec, Koronka do Miłosierdzia Bożego, nawiedzenie Najświętszego Sakramentu albo jakikolwiek czas, w którym duchowo chcę wzmocnić moje siostry i braci żyjących w niepewności sytuacji, żołnierzy służących obronie i wszystkich, którzy dążą do pokojowego wygaszenia napięć. Przychodzi mi na myśl postać Mojżesza. Trwała obrona Izraelitów przed najazdem Amalekitów. Historia jest opisana w 17 rozdziale Księgi Wyjścia. „Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko”. Te wysoko podniesione ręce Mojżesza, jego modlitwa podtrzymywana przez innych, dały zwycięstwo niewinnym. Bo było to zwycięstwo nad złem. Modlitwa jest bardzo ważnym i mocnym wsparciem dla sprawy pokoju. Kilka dni temu bardzo ucieszyła mnie informacja, że w klasztorach kontemplacyjnych w Polsce żyje aktualnie około 1250 mniszek, w tym 1198 w klasztorach należących do konferencji klauzurowej”. Te siostry się modlą. To są podniesione ręce Mojżesza w tych wszystkich sprawach, które trzeba duchowo wspierać. A przecież każdy może do tego dzieła się włączyć.

Drugi duchowy konkret to post. To zresztą w pewnym sensie „modlitwa ciała”. Poczuć trochę głodu, odmówić sobie czegoś, co się lubi. Dobra i potrzebna praktyka o charakterze pokutnym. W wielu miejscach środa i piątek miały i mają taki pokutny charakter. Myślę, czy nie warto do tego świadomie wracać tak, aby zwyciężać zło w sobie, wokół siebie i w świecie? Czy to nie jest bardzo potrzebna dzisiaj modlitwa, zwłaszcza gdy się żyje w ciężkim od konsumpcyjnego przejedzenia świecie? Zło bardzo się boi takich konkretów, zwłaszcza gdy są podejmowane dobrowolnie, bez przymusu. To jest włączenie się w duchową walkę o zwycięstwo pokoju i dobra.

Oglądam telewizyjne informacje. Sporo o Ukrainie. Nie dziwi nic. Obok radzących polityków i szefów mocarstw, wypowiedzi zwyczajnych, prostych ludzi. Mają nadzieję, że w razie inwazji nie zostaną sami, że pomoże im Ameryka i kraje Unii Europejskiej. Chcą żyć. I tak sporo biedy i ubóstwa zaznali i wciąż to ich dotyka. To są zawsze przejmujące obrazki. Kiedy myślę o Ukrainie, to jest mi jakoś bliska. Tam pracują moi zakonni współbracia, znam sporo Ukraińców, którzy przyszli do Polski, których spotykam w USA. Przez kilka lat mieszkałem na Ziemiach Odzyskanych, gdzie przesiedlono mnóstwo ludzi z Kresów. We Lwowie przed II wojną światową studiował na Politechnice mój dziadek, Górnoślązak i zawsze powtarzał, że zapamiętał to miasto jako jedno z najpiękniejszych w ówczesnej Polsce. Nie tylko to jednak, byłoby to za mało. Tam żyją ludzie, którzy chcą być wolni i cieszyć się życiem! I to jest najważniejsze. Poza tym, jeśli czarne chmury będą się kłębić coraz bardziej, to istnieje niebezpieczeństwo zagrożenia w innych miejscach, także w Polsce, mojej Ojczyźnie.

Tu nie chodzi tylko o politykę, wpływy i pieniądze. Tu jest walka z bardzo konkretnym złem, o czym pisze św. Paweł do Efezjan: „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju”.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama