Napięcie wokół Ukrainy wciąż rośnie, a rosyjskie wojska gromadzą się pod pretekstem ćwiczeń również od strony granicy białorusko-ukraińskiej - powiedział w środę na konferencji prasowej w Brukseli sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
Stoltenberg zwołał konferencję prasową, by poinformować dziennikarzy, że NATO wysłało w środę do Moskwy pisemną odpowiedź na jej żądania dotyczące bezpieczeństwa.
"Jesteśmy gotowi wysłuchać obaw Rosji (dotyczących bezpieczeństwa) i zaangażować się z nią w rzeczywisty dialog (...) na temat zasad bezpieczeństwa europejskiego. (...) Rosja powinna jednak zaniechać demonstrowania siły, agresywnej retoryki i wrogich działań skierowanych przeciwko sojusznikom i innym państwom. Rosja powinna wycofać swoje wojska z Ukrainy, Gruzji i Mołdawii, gdzie są one rozlokowane bez zgody tych państw" - oświadczył sekretarz generalny Sojuszu.
"Rosja ucięła kontakty dyplomatyczne z NATO, co utrudnia dialog. Powinniśmy przywrócić biura swoich przedstawicieli w Moskwie i Brukseli. Powinniśmy też w pełni wykorzystywać istniejące kanały komunikacji między strukturami wojskowymi, by promować transparentność i zmniejszać ryzyko" - dodał Stoltenberg.
Poinformował również, że trwa koncentracja rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy i wokół tego państwa.
"Dotychczas rozmieszczonych zostało ponad 100 tys. żołnierzy i nadciągają kolejni. Znaczne siły są rozlokowane na terytorium Białorusi. Ponownie wzywamy Rosję do natychmiastowej deeskalacji sytuacji" - zaapelował Stoltenberg, podkreślając, że "NATO głęboko wierzy, że napięcia i spory powinny być rozwiązywane w drodze dialogu i dyplomacji, a nie przy pomocy siły, czy groźby użycia siły".
Pytany przez jednego z dziennikarzy, czy dziś jesteśmy bliżej wojny, niż dwa tygodnie temu, Stoltenberg odparł: "Nie widać oznak deeskalacji. (...) Widzieliśmy w przeszłości, w przypadku Krymu, że ćwiczenia (wojskowe) są pretekstem do przeprowadzenia ataku". Sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego wskazał w tym kontekście na rosyjskie wojska gromadzące się przy granicy białorusko-ukraińskiej.
Artur Ciechanowicz (PAP)