Skoczek był gościem specjalnym kanału telewizji NRK z okazji inauguracji Pucharu Świata w piątek w Lillehammer, gdzie mieszka.
Przyznał, że zarejestrował się jako bezrobotny.
”Mam tak mało do zrobienia codziennie, że ciężko jest mi wstać z łóżka, a później jak już to zrobię, to leżę cały dzień na kanapie. Nie mam żadnych planów, a przyszłość kojarzy mi się z pustką i ciemnością” - powiedział na antenie stacji.
Przyznał też, że zdał sobie sprawę, iż jego szanse na rynku pracy są wyjątkowo małe i pozostało mu tylko nazwisko: "Przez lata kariery mało myślałem o wykształceniu i o tym co będę robił po jej zakończeniu i teraz jestem w kropce”.
Wcześniej wyjawił, że cierpi na dysleksję i przez całe życie miał problemy z czytaniem i pisaniem. Do tego stopnia, że nie był w stanie zdawać klasówek i testów, ponieważ nie rozumiał pytań.
”Nienawidziłem szkoły i jedynym miejscem, gdzie czułem, że jestem sobą, była skocznia narciarska, lecz nie brałem pod uwagę upływu czasu i jak widać kariera, nie trwa długo” - dodał.
Federacja narciarska nie pozostawiła go jednak i został włączony do programu ”Neste steg” (następny krok) przy centrum sportu zawodowego Olympiatoppen w Oslo. Program pomaga byłym sportowcom odnaleźć się na rynku pracy po zakończeniu kariery.
30-letni Norweg, który startował w Pucharze Świata od 2013 roku,, jest mistrzem olimpijskim drużynowo z Pjongczangu (2018) oraz zdobył cztery złote medale mistrzostw świata w lotach narciarskich, trzy drużynowo i jeden indywidualnie.
Przyznał, że najważniejszym powodem jego decyzji o zakończeniu kariery były skutki upadku w Planicy przed ponad trzema laty.
25 marca 2021 Tande zaraz po wyjściu z progu runął na zeskok. Spod skoczni nieprzytomny został przetransportowany helikopterem do szpitala w Lublanie, gdzie został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną, w której znajdował się przez kilka dni.
"Po wybudzeniu zdałem sobie sprawę z tego, że tego dnia otarłem się o śmierć i pojawiła się bariera psychiczna. Udawało mi się ją wielokrotnie pokonać, lecz powracała, za każdym razem coraz silniej. W końcu strach okazał się silniejszy niż radość z uprawiania dyscypliny, która była całym moim życiem" - wyjaśnił.