Codziennie przeglądam i czytam wiadomości z Kościoła, świata i mojej Ojczyzny, Polski. To niejako stały punkt mojego programu. Zawsze uważałem, że trzeba być na bieżąco, życie mija bardzo dynamicznie, wiele się dzieje, a każdy jest w tym dynamizmie zanurzony. Ma to niewątpliwie wpływ na samopoczucie, relacje, reakcje i w ogóle wszelkie działanie. Myślę też, że należy mieć własny pogląd na to, co dzieje się wokół. Warto o tym rozmawiać, dyskutować, wymieniać poglądy, niekoniecznie twardo obstając przy swoim. Irytują mnie nieraz komentarze wpisywane pod zamieszczonymi informacjami, zwłaszcza te pełne nienawiści, pomówień i oszczerstw. One tylko świadczą o tych, którzy je wypisują, choć najczęściej pozostają anonimowi. W każdym razie „prasówkę” warto robić regularnie, a także w miarę możliwości słuchać jakichś audycji radiowych czy programów telewizyjnych. Moja codzienna „prasówka” zaczyna się dość wcześnie. O 6 rano czasu wschodniego, czyli w samo południe w Watykanie, zamieszczany jest Biuletyn informacyjny o działalności papieża, jego przemówienia, homilie, a także nominacje w diecezjach. Kiedyś mówiłem z przymrużeniem oka, że sprawdzam, czy mnie gdzieś nie mianowali. Oczywiście to żart.
Na lekcjach historii i wiedzy o społeczeństwie uczono mnie kiedyś w szkole, że zawsze warto sięgać do źródeł. W czasie studiów filozoficzno-teologicznych umocnił się ten pogląd. Analiza źródeł, także informacji, o tym, co się aktualnie dzieje, pozwala na włączenie samodzielnego myślenia, a nie tylko powtarzanie zasłyszanych opinii. To zresztą często staje się źródłem nieporozumień i konfliktów. Takich „papug” sporo w mediach społecznościowych, a zresztą także wokół, w rzeczywistości. Pomówienia są bardzo często krzywdzące i niszczą dobrą opinię innych. A jednak wielu funkcjonuje właśnie tak. Może dlatego, że nie potrafią lub nie chcą wygospodarować sobie czasu na posłuchanie informacji?
Życie chrześcijanina ma między innymi charakteryzować prawda. Wobec Prawdy, którą jest Bóg i w jej świetle, a chodzi o objawienie zawarte w Biblii, człowiek jest w stanie poznawać prawdę o samym sobie. Jest to najpierw prawda, która obiektywnie pokazuje mi, kim jestem, a następnie pokazuje mi, jaki jestem. Pan Jezus mówi w Ewangelii: „Prawda was wyzwoli”. Ktoś, kto tego doświadczył wie, że tak jest. Poznanie prawdy, przyznanie się do niej, życie w niej, daje wolność. Kłamstwo, zakłamanie tę wolność zabiera, a co więcej powoduje, że człowiekowi takiemu trudno ufać i tworzyć z kimś takim bliższe relacje. Przykłady można by mnożyć, tak w życiu osobistym, jak i w społeczeństwie. Pytanie, które się rodzi to, jak można to zmienić? Co robić, aby mniej było kłamstwa lub aby samemu przestać kłamać?
Prawda jest piękna, ale też bywa trudna, zwłaszcza gdy dotyka intymnych pokładów samego siebie. Często sobie i innym przypominam, że nikt nie jest idealny. Wszyscy nosimy w sobie skazę grzechu pierworodnego, a ta prowokuje upadki i grzechy. Kiedy potrafię szczerze nazywać to wszystko, co dzieje się we mnie, moje zachowania, silne i słabe strony, to, z czym potrafię sobie radzić i to, z czym nie radzę sobie kompletnie, to jest to niewątpliwie połowa sukcesu albo początek drogi wyjścia w dobrym kierunku. Jeśli ulega się kłamstwu, to najczęściej towarzyszy temu lęk, co pomyślą i powiedzą inni, jak mnie zakwalifikują i temu podobne sprawy. Z drugiej strony, jaki jest sens, by ukrywać prawdę? Pamiętam z dzieciństwa jedno z przysłów mówiło: „Prawda jak oliwa zawsze na wierzch wypływa”. Czy zatem jest sens, by nie tylko ukrywać prawdę, ale też przed nią uciekać? Ludzie żyjący w prawdzie, ludzie wolni, zdając sobie sprawę, jak trudny bywa ten pierwszy krok i jak bardzo potrzeba wsparcia dla innych, że nie będą przekreślać nikogo, a raczej wspierać, aby ten drugi mógł żyć w prawdzie i cieszyć się wolnością. I to jest bardzo chrześcijańska postawa: pomagać sobie wzajemnie, żeby móc żyć w wolności dzieci Bożych, jak mówi Biblia. A takie środowisko ludzi wolnych jest niezwykle przyjazne i takie też staje się całe środowisko wokół.
Dzisiaj widać, jak wiele nieszczęść kryją kłamstwa i ukrywanie prawdy. W każdym wymiarze życia. Jak walka o prawdę rodzi konflikty, bo staje się dla kogoś zagrożeniem. I jak trudno jest przyjąć prawdę, która bywa trudna. W Polsce na przykład głośno dziś o inwigilacji i podsłuchach. To oczywiście bardzo przykry sposób „dochodzenia prawdy”. Są sprawy, które zostawiamy Panu Bogu w konfesjonale, z których zwierzamy się najbliższemu przyjacielowi, albo opowiadamy się tam, gdzie trzeba. Niektórzy bardzo by chcieli zakładać podsłuchy w konfesjonałach. Zresztą nic nowego. W historii budowano komnaty, w których słuchano spowiedzi, a szept niósł się po suficie i docierał do uszu podsłuchującego. Czy służyło to jednak dobru? Zapewne nie. Zatem nie tędy droga. Nie jest też dobrze mówić, że jest pięknie i będzie jeszcze piękniej, choć wiadomo, że nie nastąpi to w krótkim czasie i czeka jeszcze wiele trudów. Podobnie jak nie jest dobrze mówić sobie, że „od jutra się zmienię”, choć wiem, że to jutro nigdy nie nastąpi, aż w końcu powiem sobie szczerze, że nie daję sobie rady i potrzebuję pomocy.
Kończąc tę refleksję, wcale nie filozoficzną, zajrzałem na dwa polskie portale informacyjne. A tam… w nagłówkach kilku „newsów” czytam: „kłamstwo”, „kłamstwo”, „skłamał”… A zatem, stawiajmy na prawdę. Ona wyzwala!
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.