Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 10:26
Reklama KD Market
Reklama

O pewnym noworocznym postanowieniu

Jednym z moich postanowień na Nowy Rok jest to, by regularnie, codziennie czytać książki. Nawet niewiele, ale konsekwentnie. Zauważyłem bowiem, że pod wpływem tłumaczenia się, że codziennie jest do zrobienia i pozałatwiania wiele rzeczy i spraw, czytelnictwo staje się coraz bardziej sprawą drugorzędną w moim życiu. I nie jest nawet tak, że czas wolny przeznaczam na oglądanie filmów i programów telewizyjnych czy przeglądanie internetu. Po prostu, gdzieś on ucieka, wymyka się poza granice kontroli. 

W ogóle dobrze jest zabrać się za siebie, całościowo, aby nie ulec lenistwu i jakiejś gnuśności. Co to znaczy całościowo? Myślę tu o wymiarze fizycznym, w którym dbam o swój organizm i ciało, to znaczy wysypiam się, mam na uwadze sposób odżywiania się, ilość pracy, czas przeznaczony dla bliskich i przyjaciół, sport, trening czy spacer. W wymiarze duchowym, chodzi o czas na modlitwę, medytację, pójście do kościoła, lekturę Biblii i jakiejś książki duchowej, regularne przystępowanie do spowiedzi świętej. Jest też wymiar emocjonalny, w którym mieszczą się relacje z innymi, rodzina, wspólnota, współpracownicy, koledzy i koleżanki w szkole, na studiach, itp. Naprawdę nie warto zwlekać i odkładać tego zadbania o siebie na jutro, a nawet „na później”. Trzeba uwierzyć w siebie i swoje możliwości i zaplanować oraz zacząć realizować konkretne działania. Pan Bóg, stwarzając nas, życie nam dał i zadał. Trzeba wciąż na nowo je przyjmować i realizować, wypełniając kolejne zadania.

Zatem w imię realizacji powyższego planu, jednym z moich postanowień jest powrót do regularnego czytelnictwa. W moim przypadku pierwszą lekturą codzienną jest Pismo Święte. Dla katolika, a tym bardziej katolickiego prezbitera, nie powinno to być czymś dziwnym. Czytanie Biblii powinno być stałą praktyką, trwającą całe życie. Czytam ją na dwa sposoby. Pierwszy jest bardziej modlitewny. Według starożytnej praktyki „lectio divina” („Boże czytanie”), polega ono na czytaniu i rozważaniu poszczególnych fragmentów Ewangelii, tych samych, które czytane są w kościele w czasie codziennej mszy. To jedna z propozycji. Zajmuje mi ona w sumie około godziny i przeznaczam na nią wczesne poranki. Dużą pomocą jest dla mnie tutaj praktyka wspólnot neokatechumenalnych, nazywająca się „skrutacją”. Polega ona na tym, że korzystając z wydania Biblii Jerozolimskiej, idę za odnośnikami do kolejnych wersetów w Piśmie Świętym. Jest to prawdziwa przygoda, która pokazuje, jak bardzo Biblia jest całością i tak powinna być traktowana. Oczywiście „lectio divina” jest czasem modlitwy, i to bardzo głębokiej. Jest czasem słuchania i rozważania słowa Bożego oraz odpowiedzią na nie. Takie słuchanie jest dość dynamiczne. Moje Pismo święte jest popodkreślane, są w nim zapiski na marginesach. Robię też zapiski w notatniku. Inną formą czytania Biblii jest po prostu jej czytanie, kolejno, fragment za fragmentem, rozdział za rozdziałem, księga za księgą.

Kolejną lekturą jest jakaś lektura duchowa. Są to książki autorstwa świętych, biografie duchowe czy teologia, która zawsze była moją pasją. Są też artykuły z czasopism katolickich. Lektura taka pozwala być na bieżąco w tematach duchowych i pogłębia wiarę. Książki o tematyce religijnej zawsze były mi bliskie. Pamiętam, kiedy dorastałem jako chłopak w szkole, z jakim trudem można było kupić jakąś taką literaturę i jaką radość dawało jej czytanie. Brak lektury duchowej powoduje, że łatwo jest ulegać wpływom niekoniecznie zdrowych nauk, od których wręcz kipi w internecie. Ludzie, którzy bazują jedynie na takiej wiedzy, są bardzo często niezwykle trudnymi partnerami jakichkolwiek rozmów na tematy związane z wiarą. Dosyć tego, zachowują się niejednokrotnie tak, jakby wiedzieli wszystko najlepiej. Potrzeba zdrowej nauki i dobrych przemyśleń, którymi warto się dzielić. Niezwykle wysoko cenię ludzi, którzy chcą i nie wstydzą się rozmów na tematy związane z wiarą i życiem religijnym, którzy nie ideologizują wiary, nie mają misji nawracania innych, ale potrafią słuchać i zdrowo dyskutować.

I w końcu trzecia lektura, taka najbardziej popularna. Chodzi o czytanie literatury wszelakiej, najlepiej takiej, którą się lubi i której czytanie sprawia przyjemność. A czytać można zawsze i wszędzie. Książki dostępne są w wydaniach papierowych, elektronicznych, a także w wersji audio do słuchania. Zauważyłem, że ta ostatnia forma, audio, coraz bardziej dziś powszechna, pozwala często na „przeczytanie” wielu książek ludziom, którzy mieliby być może trudności z czasem na czytanie. A dzięki takiej formie poznają naprawdę wiele książek. Przed świętami, będąc u fryzjera zauważyłem, że jeden z nich, z wyglądu trzydziestolatek, miał na swoim stoliku sporej grubości książkę. W przerwie, czekając na kolejnego klienta, siadał i czytał. Dla wielu ludzi droga do i z pracy jest idealnym czasem na czytanie. Pamiętam czasy, kiedy ludzie, jadąc do pracy środkami komunikacji, obowiązkowo wręcz mieli pod pachą codzienną gazetę, którą przeglądali i czytali w drodze. Zapach świeżego druku był czymś bardzo codziennym i powszechnym. Jest wiele portali internetowych oraz aplikacji, które pomagają i wspierają czytelnictwo. Cieszy mnie kontakt lub choćby tylko widok ludzi czytających. I cieszę się, kiedy są to ludzie młodzi. To oni najbardziej chyba mnie mobilizują do czytania.

Kiedy w listopadzie czekałem na samolot na krakowskim lotnisku, tradycyjnie, wszedłem do księgarni. I pierwszy raz poczułem smutek. Zrobiło się dziwnie pusto. Dużo mniej książek, których zawsze było tam naprawdę sporo. Mam nadzieję, że to tylko w tym miejscu, że odlatujący nie kupują w ostatniej chwili książek na lotnisku, że nie chcą się obciążać. A z drugiej strony czas lotu jest dobry na to, żeby poczytać! Rok wcześniej na tym samym lotnisku spotkałem kolegę księdza. Mądry kolega, bywał także w Chicago, głosząc konferencje. Na drogę do jednego z krajów europejskich, gdzie kończył doktorat, kupił obszernej grubości kryminał, autorstwa jednego z bardzo poczytnych polskich pisarzy współczesnych. „Na lot i jeden wieczór”, skwitował z uśmiechem zakup. Tak, to jest dobra forma, by czytać i nie odstawić tej praktyki na bok. Czytać, to jest pasja, ćwiczenie języka, myślenia, wyobraźni. Naprawdę wszystkim polecam w tym nowym roku! 

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama