Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 2 października 2024 07:32
Reklama KD Market
Reklama

Między dwoma światami

Podróżujący między dwoma brzegami Atlantyku, chcąc nie chcąc stają przed koniecznością porównywania ze sobą dwóch rzeczywistości – tej amerykańskiej (albo kanadyjskiej) z europejską. Zaskoczenia są nieuniknione i to niezależnie od tego, w jakim kierunku się udajemy. Dotyczy to nawet osób, które przeniosły się na stałe z jednego kontynentu na drugi i znają zarówno Europę, jak i Amerykę. Oba światy stale się przecież zmieniają. 

Internet pełen jest artykułów, wpisów blogerów czy vlogerów omawiających te różnice. Autorzy wpisów często nie ukrywają szoku poznawczego – zderzenie z podobnym, ale nie takim samym światem powoduje, że różnice potrafią zdumiewać. 

Amerykanin w Europie musi przede wszystkim przyzwyczaić się do „kompaktowości” Starego Kontynentu – małych odległości, dużej liczby państw i granic – języków i kultur etnicznych, czy nawet mniejszych rozmiarów pojazdów poruszających się po ulicach. Co ciekawe – wielu Amerykanów zwraca w swoich wpisach uwagę na lepszą jakość żywności i towarów. Polakom nie trzeba tego tłumaczyć. Nie bez powodu, mieszkając w Chicago i w Nowym Jorku próbujemy znaleźć sklepy z rodzimymi czy europejskimi produktami – są one po prostu smaczniejsze. Turystę z USA zdumiewa jednak, że hamburger w europejskim fast foodzie nie smakuje jak papier, a w niektórych McDonaldsach można kupić piwo. 

Zdziwienie budzi zarówno gościnność Europejczyków, jak i to, że… nie zawsze uśmiechają się do swoich rozmówców. To, że metro potrafi być czyste, a ludzie jeżdżą na rowerach po specjalnie zbudowanych ścieżkach rowerowych przez cały rok, nawet w klimacie podobnym do chicagowskiego. Amerykanów zdumiewają nawet takie drobiazgi, że wszystkie ceny podawane w sklepach mają już wliczony podatek. A prawdziwym szokiem może okazać się informacja, że większość Europejczyków może cieszyć się z co najmniej 5-tygodniowych, płatnych wakacji. 

Z kolei przyjeżdżających z Europy nie przestaje dziwić wielkość i przestrzeń Stanów Zjednoczonych czy Kanady, dające poczucie wolności. To świat wielkich aglomeracji miejskich, długich autostrad, ale też parków narodowych i nieokiełznanej przyrody. Kultury masowej, Hollywood i megabiznesów i handlowych malli wielokrotnie większych od europejskich. Do „king size” trzeba się przyzwyczaić od momentu postawienia nogi po zachodniej stronie Atlantyku. Większe są nie tylko odległości i samochody, ale także porcje w restauracjach czy rozmiary ubrań. Amerykańska „L”-ka to przecież europejski „XL”. Nie mówiąc już o napiwkach, które muszą być większe, bo z nich, a nie z pensji, żyją w USA kelnerzy i kelnerki. Znalazłem taką wypowiedź Amerykanina, który opisał zderzenie z USA po powrocie z urlopu w Europie: Everything felt like it’s a downgrade. Everything was much bigger, but it was not better. The billboards seemed to be full of crappy advertisements, the food was just like the advertisements. Jak widać, rozmiar nie zawsze przechodzi w jakość. 

W tym roku po moim przyjeździe do USA przyszła kolejna konstatacja, tym razem dotycząca infrastruktury – w Nowym Jorku i w Chicago jest tyle dziurawych dróg, mostów wymagających naprawy, że jeździ się po nich gorzej niż po Warszawie. 

Zderzeniem kulturowym po obu stronach potrafi być nawet sport. Baseball i futbol amerykański są mało znane w Europie. Nawet imigrantom zgłębienie przepisów tych gier potrafi zająć długie lata, więc trudno tego oczekiwać od przyjezdnych. Z kolei w USA mimo funkcjonowania Major League Soccer nie wytworzyła się kultura tak intensywnego kibicowania rozgrywek piłki nożnej, jak to ma miejsce w Europie. Wizyta na stadionie po obu stronach Atlantyku może więc oznaczać zupełnie inny rodzaj przeżycia. 

Różnic jest oczywiście dużo więcej – na ten temat napisano grube tomy – tu przemykam się tylko po opiniach i fascynacjach, często powierzchownych, jakie pojawiają się internecie. Jeśli jednak pojedziemy gdzieś do Azji czy Afryki, to szybko uświadomimy sobie, że Atlantyk mimo wszystko bardziej łączy, niż dzieli. Europa i USA to cywilizacje mające swoje wspólne korzenie. Dziś oba światy łączy też inflacja, zauważalna zarówno w życiu codziennym, jak i w odwiedzinach turystycznych. Ceny po obu stronach Atlantyku szybują w górę w tempie niewidzianym od ponad 30 lat. Za banknot 20-dolarowy, 20-euro czy 100-złotowy z miesiąca na miesiąc możemy kupić coraz mniej. To trudne doświadczenie, oby przejściowe. Choć tu akurat nie byłbym zbytnim optymistą. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama