Amerykańskie prawo imigracyjne uległo atrofii i najwyższa pora, aby dopasować je do współczesnej, globalnej rzeczywistości – to jedna z opinii, jaką można było znaleźć wśród licznych podsumowań minionego roku, jakie pojawiły się w mediach na przełomie grudnia i stycznia. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że słowa te można było przeczytać na portalu konserwatywnej telewizji Fox News.
Autorką komentarza była Sandra Feist, prawniczka imigracyjna i profesor prawa na University of St. Thomas School of Law. Co więcej, Feist zasiada w stanowej legislaturze stanu Minnesota z ramienia… Partii Demokratycznej. Już więc sam fakt, że jej poglądy okazały się interesujące dla konserwatywnego medium zasługują na uwagę. Profesor Feist może pisze o oczywistościach, ale wobec legislacyjnego bezwładu w sprawach imigracyjnych warto przypominać o pryncypiach.
Wizjonerska wizja i matematyka
Profesor Feist nie bez powodu mówi o „atrofii”, czyli uwiądzie prawa imigracyjnego w USA.„Kongres po raz ostatni proaktywnie próbował wzmocnić system imigracyjny i kwot (wizowych) w powiązaniu z czynnikami jak wzrost ekonomiczny czy potencjał rozwoju imigrantów mieszkających już w USA” – czytamy w komentarzu. To było ponad 30 lat temu. Konkluzja wydaje się oczywista – nadszedł czas na dostosowanie obowiązującego prawa tak, aby odpowiadało na współczesne wyzwania globalnej gospodarki i wzajemnie połączonego świata. „Dziś żaden członek Kongresu, z którejkolwiek z partii nie nazwie naszego systemu imigracyjnego dobrym” – pisze Feist. Przypomina, że w ciągu ostatnich stu lat obowiązywało „matematyczne” podejście do prawa imigracyjnego. Począwszy od 1965 r. zaczęto stosować liczbowe kwoty podporządkowane dwóm priorytetom – wzmacnianiu więzi rodzinnych oraz sprowadzaniu pracowników, którzy mieliby być najbardziej przydatni w gospodarce. „To były wizjonerskie przepisy, które odegrały ogromną rolę. Dzięki nim Stany Zjednoczone dalej rozwijały się jako potęga ekonomiczna i stanowiły wzór dla całego świata. Pokazały, jak powinna wyglądać multietniczna demokracja. Ale w miarę upływu czasu ustalone limity okazały się niewystarczające, aby nadążyć za dzisiejszym światem. Matematyka zmieniała się w bezduszny, pełen uprzedzeń algorytm, który przyczynił się do powstania niehumanitarnych i nielogicznych opóźnień legalnej imigracji” – czytamy w opinii Feist.
Nieszczęsne kwoty i opóźnienia
Jak wyjaśnia – chodzi tu przede wszystkim o kryterium kraju pochodzenia oraz o przypadkowe i zmienne czynniki wpływające na rządową biurokrację. W rezultacie system imigracyjny stopniowo zmieniał swój charakter na represyjny i przestał służyć zakładanym celom. Przykładem mogą być ograniczone kwoty wizowe dla takich krajów jak Indie czy Filipiny, co powoduje, że potrzebni gospodarce specjaliści z tych krajów czekają na wizy w kolejkach nieporównywalnie dłużej niż osoby o podobnych kwalifikacjach np. z Nepalu czy Laosu.
Stan ten utrzymuje się, ponieważ Kongres od lat nie jest w stanie przyjąć ustaw – ani tych, które zmieniłyby zasadniczo prawo, ani tych, które jedynie korygowałyby i dopasowywały już obowiązujące przepisy do wymogów XXI wieku.
Co jest dobrego w Build Back Better?
W tym kontekście Feist chwali zapisy, jakie znalazły się w projekcie ustawy Build Back Better. Nie te, kontrowersyjne, dotyczące zmiany statusu nieudokumentowanych osób już przebywających w USA. Chodzi o propozycję „uwolnienia” setek tysięcy niewykorzystanych w przeszłości zielonych kart, głównie z powodu administracyjnych opóźnień. Mogłyby je otrzymać osoby, które już przecież wypełniły dokumenty i przeszły przez sito weryfikacji, a teraz zmuszone są do oczekiwania. Problem ten nabrzmiał jeszcze bardziej w czasie pandemii, gdy placówki konsularne przestały rozpatrywać sprawy i przeprowadzać rozmowy z kandydatami do imigracji.
„Nowe zapisy przewidują uchylenie ograniczeń, zlikwidowanie limitów dotyczących poszczególnych krajów, co da oddech naszemu systemowi imigracyjnemu, pozwalając mu funkcjonować. W tym czasie Kongres będzie mógł się zastanowić, jak zmienić obecne status quo” – czytamy w komentarzu Feist. Autorka zdaje sobie sprawę, że opinia senackiej parliamentarian – urzędniczki rozstrzygającej, czy zapisy spełniają dość restrykcyjne kryteria – nie pozwala na umieszczenie zapisów w ustawie budżetowej, tym niemniej zasługują one na uwagę. „To uaktualnienie wizji z 1965 roku, kiedy Kongres uwierzył, a wszyscy potem tego doświadczyli, że imigracja może stanowić motor napędowy dla gospodarki i całego narodu” – uważa Feist. Skutki takich zmian odczuje też całe społeczeństwo, korzystając z możliwości wykorzystania przedsiębiorczości i talentów osób pragnących osiąść w USA.
Cicho o amnestii
Zamieszczenie komentarza Feist w Fox News trudno jeszcze uważać za przełom po prawej stronie sporu o kierunek polityki imigracyjnej. Autorka nie wspomina praktycznie o najbardziej kontrowersyjnym elemencie Build Back Better – zapisach dotyczących ochrony przed deportacją milionów nieudokumentowanych cudzoziemców przebywających w USA od co najmniej 11 lat. A to rozwiązanie Republikanie twardo krytykują, określając je słowem „amnestia”.
W tym samym czasie reporter Fox News Adam Shaw przygotował inny „year-ender”, czyli kolejny artykuł podsumowujący miniony rok. Ukazał się pod znamiennym tytułem „2021 in review: How the push for amnesty for illegal immigrants stumbled”. Nie bez dającej się wyczuć satysfakcji opisuje on bezskuteczne wysiłki Demokratów (a przede wszystkim lewego skrzydła tego ugrupowania), zmierzające do przeprowadzenia przez Kongres reformy imigracyjnej. Przytacza opinię senatora Marco Rubio, kiedyś zwolennika kompromisowych rozwiązań dotyczących imigracji, który wyklucza „bezwarunkową amnestię dla osób przebywających w USA nielegalnie”. Według Republikanów pomysły Demokratów nie mogły być punktem wyjściowym do negocjacji.
Shaw skrytykował kolejne projekty, jakie pojawiały się na Kapitolu w ciągu minionych 12 miesięcy, za zbyt skromne potraktowanie problemu wzmocnienia bezpieczeństwa granic. Posłużył się tu mocnym argumentem – kryzysem na południowej granicy. Wobec odnotowywanych 200 tys. prób jej przekroczenia miesięcznie rzeczywiście trudno przejść do porządku dziennego.
Głosy w Fox News świadczą o tym, że świadomość nieprzystawalności obecnego porządku prawnego do rzeczywistości istnieje po obu stronach politycznego sporu. Rok 2022 jest jednak rokiem wyborczym i w ferworze kampanii trudno będzie spotkać się gdzieś pośrodku.
Jolanta Telega[email protected]